Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żona prezesa A-klasowego klubu: Ja tej cholerze teraz pokażę futbol!

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Nie ma to jak zakończenie sezonu...
Nie ma to jak zakończenie sezonu... Archiwum
Wściekłem się nie na klęskę polskiej młodzieżówki z Hiszpanią, bo nasi rywale wbili nas w murawę i wynik był absolutnie zasłużony, ale na jej tłumaczenie przez sprawozdawców, trenerów i piłkarzy.

Najbardziej z gadania o przemęczeniu i graniu co trzy dni. To opowiadanie głupot, bo przecież wszyscy grali co trzy dni. Reszta była nieco mniej denerwująca, bo to prawda, że mieliśmy wyjątkowo trudnych rywali i zdobycie sześciu punktów w trzech meczach to nie jest zły wynik. Ale nie można mówić, że wracamy z podniesionymi głowami skoro się wtopiło 0:5 i radować się, że ostatni mecz graliśmy o coś, a nie tylko o honor. My Polacy pięknie potrafimy się cieszyć z klęsk, prawda?

Oglądałem w ubiegłą sobotę finał Pucharu Polski w Gorzowie. Warta i Stilon prezentowały poziom trzecioligowy i szkoda, że w przyszłym sezonie będą musiały grać w czwartej. Jak się okazuje Falubaz spadając przed rokiem miał o tyle szczęścia, że w regionie nie znalazł godnego przeciwnika i rozjechał to czwartoligowe towarzystwo. Teraz kandydatów do awansu już jest dwóch, Stilon i Warta, a jeszcze mówi się o trzecim, czyli Carinie Gubin. Nudów więc nie będzie. Jeśli chodzi o Falubaz zdania nie zmieniam. To fajna ekipa, pokazuje ładną dla oka piłkę, ale żeby w trzeciej lidze spokojnie grać sobie w środku tabeli potrzebuje dwóch, trzech wzmocnień doświadczonymi zawodnikami. Jak słychać prowadzone są rozmowy z byłym reprezentantem Polski. Gdyby się udało byłoby świetnie. Jak będzie, zobaczymy.

Mamy już futbolowe wakacje. W wielu klubach odbyły się uroczyste zakończenia sezonu. Niektórzy robili spotkania przy grillu i ,,schłodzonej” zaraz po ostatnim meczu, inni zaliczyli je po kilku dniach. Najgorzej miał nasz redakcyjny kolega ściągający wyniki po ostatnimn gwizdku sędziego. W kilku przypadkach kiedy zadzwonił w klubie już biesiadowano i kontakt był nieco utrudniony. Teraz wszyscy mają komórki, więc w końcu można się dodzwonić do kogoś kto tego dnia nie mógł spożywać. Przed laty, jeszcze przed erą komórek, ściągnięcie wyniku, szczególnie w ostatniej kolejce, graniczyło z cudem. Kiedyś kolega dzwonił do domu prezesa pewnego wiejskiego klubu przez cały sobotni wieczór. Słyszał ciągle tę samą odpowiedź małżonki: Męża nie ma! Dał spokój i postanowił zadzwonić w niedzielne południe kiedy prezes odeśpi świętowanie zakończenia sezonu i utrzymanie w klasie A. Zadzwonił o 12.00 i usłyszał od żony ,,Panie, ta cholera wczoraj poszła na mecz na 17.00 i do dzisiaj nie wróciła. Ja mu teraz pokaże futbol!” Czasami trzeba było dzwonić do miejscowej knajpy. Słychać było wówczas barowy szum, stukanie kufli i wołanie bufetowej: ,,Jaki był wynik dzisiejszego meczu!” i ochrypły okrzyk z sali ,,Dwa do zera dla naszych!”. Kiedy prezes nie wrócił do domu, balanga działaczy i zawodników była bezpośrednio koło boiska w budyneczku klubowym, gdzie nie było telefonu, a ci którzy mogli znać wynik pojechali już na wczasy, zostawał telefon do proboszcza. Możecie nie uwierzyć, ale miejscowej na plebanii przeważnie znano rezultat nie tylko końcowy, ale i do przerwy...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska