Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zorganizowała pomoc dla szpitala i straciła pracę

Katarzyna Borek
Pamiętacie, jak prosiliśmy o pomoc dla oddziału laryngologicznego? Wiele się na nim zmieniło dzięki Wam i salowej, która przyszła do redakcji po pomoc. Niestety, została zwolniona z pracy.

"Zielonogórska laryngologia potrzebuje lodówkę na mleko dla najmniejszych chorych. Dzieciom przydałyby się także nowe meble do kuchni i świetlicy. Liczymy na Wasze wielkie serca" - napisaliśmy w Magazynie "GL" z 29, 30 listopada. Jak zwykle nas nie zawiedliście. Tyle że na oddziale nie ma już salowej, która przyszła do redakcji po pomoc!

Niepotrzebnie nagłośniłam
- We wtorek zostałam zwolniona - mówi Jadwiga Rusinowska. Zatrudniał ją bezpośrednio nie szpital, a firma zewnętrzna i to wystawiła wypowiedzenie z pracy. Bez podania przyczyn.
W zielonogórskim oddziale firmy nie chcą komentować sprawy. - Nie mam do nich żadnych pretensji - zastrzega kobieta. - Uważam, że za wypowiedzeniem umowy stoi szefowa pielęgniarek laryngologii. Nie spodobało się, że ja, zwykła salowa tak nagłośniłam sprawę jej oddziału.

- Nie ja zatrudniałam i nie ja ją zwolniłam - odpowiada szefowa pielęgniarek zielonogórskiej laryngologii Alicja Rybicka.

Wiemy jednak, że A. Rybicka rozmawiała o sytuacji ze swoją bezpośrednią przełożoną, pielęgniarką naczelną Weroniką Rozenberger. Prosiła o przeniesienie salowej.

- Z naszej strony nie było jednak żadnego pisemnego wniosku o zwolnienie - informuje Rozenberger. - Myślę, że jeśli tak się stało, to nie tylko z powodu laryngologii.

Nie było uwag

- Wcześniej do mojej pracy nie było żadnych uwag. Wręcz przeciwnie, nawet raz usłyszałam od ordynatora, że jestem jego najlepszą sprzątającą… - dziwi się była już salowa. - Dopiero po artykule dowiedziałam się, że jestem trudna, konfliktowa i że się wtrącam w nie swoje sprawy. Dano mi do zrozumienia, że mam ze ścierką, a nie po gazetach latać.

Pani Jadzia przyznaje, że owszem, poskarżyła się na oddziałową. - Bo nie potrafiła do końca skorzystać z pomocy, którą zaoferowali Czytelnicy "GL" - tłumaczy.

- Dla mnie jest to, tak to nazwijmy nowa sytuacja, że salowa rozmawia o oddziałowej z jej szefem - mówi Rozenberger.

Dyrektor szpitala Waldemar Taborski nie chciał wypowiadać się na temat salowej. Niewątpliwie jego zdaniem pominęła służbową drogę organizując pomoc na rzecz szpitala.
- Lepsi są tacy, co głośno nie mówią. Bo wtedy jest spokój, choć pacjenci cierpią - opowiada z goryczą była już salowa. - Tam wszystko się dosłownie sypało. Nie było gdzie trzymać mleka dla najmłodszych pacjentów!

- Szpital wcześniej nie sygnalizował, że brakuje lodówki. Było mi wstyd, bo dowiedziałam się o tym dopiero z "GL"… - mówi odpowiadająca za naszą służbę zdrowia marszałek Elżbieta Polak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska