Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Została nam tylko złość - wyznaje Artur Wichniarek

Robert Gorbat 0 95 722 69 37 [email protected]
ARTUR WICHNIAREKMa 32 lata, 183 cm wzrostu i 79 kg wagi. Napastnik. Pochodzi z Poznania. Kolejne kluby: Lech Poznań, Górnik Konin, Widzew Łódź, Arminia Bielefeld, Hertha BSC Berlin, ponownie Arminia i Hertha BSC (od lata 2009 r.). W reprezentacji Polski rozegrał 17 meczów i strzelił cztery bramki.
ARTUR WICHNIAREKMa 32 lata, 183 cm wzrostu i 79 kg wagi. Napastnik. Pochodzi z Poznania. Kolejne kluby: Lech Poznań, Górnik Konin, Widzew Łódź, Arminia Bielefeld, Hertha BSC Berlin, ponownie Arminia i Hertha BSC (od lata 2009 r.). W reprezentacji Polski rozegrał 17 meczów i strzelił cztery bramki. fot. Kazimierz Ligocki
- Wiem, że odszedł Beenhakker. Ale o moim powrocie do kadry nie chcę na razie rozmawiać - mówi Artur Wichniarek, polski piłkarz Herthy BSC Berlin.

- W ubiegłym tygodniu kontuzja wykluczyła pana z meczu przeciwko Ventspils w Lidze Europejskiej, a w niedzielę wystąpił pan w Bundeslidze. To znaczy, że ze zdrowiem wszystko jest już w porządku?
- Zawsze może być lepiej, ale nie ma co narzekać. Przeciwko SC Freiburg wyszedłem na boisko na własną odpowiedzialność. Nic to nie dało, bo przegraliśmy w fatalnym stylu 0:4. Na pewno nie będę usprawiedliwiał tej klęski moją kontuzją.

- Trener Lucien Favre dał panu pograć tylko do 63. minuty. Jak pan ocenia swoją postawę w pojedynku z Freiburgiem?
- A jak mam ocenić?! Dostaliśmy cztery gole, więc nie ma mowy o żadnej satysfakcji. Jest tylko ogromna, sportowa złość i frustracja.

- Zaczęliście sezon od wygranej 1:0 z Hanowerem, ale potem przegraliście kolejnych pięć spotkań i spadliście na ostatnią pozycję w tabeli. Co się dzieje z Herthą?
- Gdybyśmy to wiedzieli, na pewno od razu poprawilibyśmy wszystkie błędy. Teraz recepta na przełamanie kryzysu może być tylko jedna: ciężka praca. Trzeba nam też trochę sportowego szczęścia, bo kilka meczów przegraliśmy frajersko. Prowadziliśmy, a potem traciliśmy gole i komplety punktów w samych końcówkach. Tak było na przykład w Mainz. W poprzednich sezonach Hertha wygrywała takie pojedynki z uśmiechem na ustach.

- Przed sezonem Herthę opuściło trzech podstawowych piłkarzy: Simunić, Pantelić i Voronin. Teraz doszły jeszcze kontuzje pięciu innych graczy. Pewno miał pan inne wyobrażenie zespołu, do którego wrócił po trzech latach przerwy...
- Nie do mnie należy ustalanie składu drużyny, więc nie będę komentował personalnych decyzji kierownictwa klubu. Ja wiem jedno: w sześciu meczach zdobyliśmy zaledwie trzy punkty i sytuacja nie jest wesoła.

- By wrócić do Berlina, Hertha zapłaciła za pana Arminii 700 tys. euro, a pan dołożył jeszcze z własnej kieszeni 250 tys. euro. Czy obecny klub to pańskie wymarzone miejsce na Ziemi?
- Przecież nie będę mówił po sześciu spotkaniach, że nie! Chcę się tutaj przebić i pokazać z jak najlepszej strony. Trzeba tylko ciężko pracować i wszystko będzie dobrze.

- Dokładnie rok temu zapowiedział pan publicznie, że nigdy nie zagra w kadrze Leo Beenhakkera. Holender nie prowadzi już reprezentacji Polski, więc?...
- Nie powiem na ten temat ani jednego słowa. Do widzenia.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska