Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zuzanna Lewandowska - „Serce kopalni”

Redakcja
Zuzanna Lewandowska ma 12 lat, uczy się w Zespole Szkolno-Przedszkolnym im. Kawalerów Orderu Uśmiechu w Mirkowie.
Zuzanna Lewandowska ma 12 lat, uczy się w Zespole Szkolno-Przedszkolnym im. Kawalerów Orderu Uśmiechu w Mirkowie. Konrad Paszkowski
Zuzanna Lewandowska z Mirkowa zdobyła pierwszą nagrodę w kategorii szkół podstawowych w naszym konkursie „Miedziowe bajanie”, którego partnerem jest KGHM Polska Miedź.

Bardzo dawno temu, na małej polanie, w głębi starego lasu mieszkał krasnoludek Marcyliusz wraz z rodzicami i pięcioma starszymi siostrami.

Był przyjacielski, wesoły i troskliwy wobec bliskich, a gdy trzeba było, pomagał innym w potrzebie. Należał do ubogiej rodziny, więc jego ubrania nie były najpiękniejsze. Zwykle nosił lnianą koszulę oraz spodnie z kolorowymi łatami. Pracował jako górnik w kopalni miedzi. Mimo że ta praca nie była najprzyjemniejsza i najłatwiejsza, to bardzo ją lubił. Ciężko pracował, by jego rodzinie niczego nie brakowało.

Pewnego dnia stało się coś zadziwiającego. W drodze do pracy ciekawość Marcyliusza wzbudziło ogłoszenie o rzadkim rodzaju miedzi występującym w kopalni, w której pracował. Informowało ono, że osoba, która odnajdzie niespotykany okaz i złoży go w ręce Rady miasteczka, otrzyma nagrodę - tysiąc złotych monet. Podekscytowany krasnolud po przeczytaniu tej niezwykłej wiadomości postanowił wrócić do domu, by poinformować o tym rodzinę. Biegł do domu jak najszybciej. Zaraz po wejściu do chaty z wielkim przejęciem zaczął opowiadać o swoim odkryciu. Ku jego zdziwieniu matka nie wyglądała na zadowoloną lub podekscytowaną nowinami. Marcyliusz zapytał, czy coś się stało, a ona odpowiedziała mu:

- Marcyliuszku, cieszę się, że tak się angażujesz i byłoby naprawdę wspaniale, gdybyś odnalazł ten minerał. Jednakże zastanów się, już teraz masz naprawdę dużo pracy, a poza tym czy chcesz marnować siły i młodość na szukanie czegoś, co może odnaleźć każdy? Dla mnie ważniejsze jest to, byś był jak najczęściej przy nas, a nie tracił czas na poszukiwania, które nie muszą wcale zakończyć się sukcesem. Pieniądze nie są najważniejsze, synku.

A po chwili dodała:

- Nie mówię, żebyś tego nie robił, wybór należy do ciebie.

Krasnoludek już nie wiedział, co ma robić. Chciał odnaleźć skarb, ale i przykro mu było rozstawać się z rodziną. Gdy odetchnął, odparł:

- Mamusiu, bardzo cenię sobie twoje uwagi, ale jeśli nie spróbuję, to będę żałował tego do końca życia. Wiem, że będziecie się o mnie martwić, ale nie mogę tego tak zostawić i obiecuję, że nie wrócę do domu z pustymi rękami.

Marcyliusz długo rozmyślał o słowach matki, ale wiedział, że nie może się już wycofać, bo zawsze się trzymał zasady, że nie wolno rzucać słów na wiatr. Gdy doszedł do kopalni, odetchnął głęboko i wszedł do środka.

Ponieważ był bardzo dobrze wychowany, już przy bramie przywitał swoich znajomych, a następnie ruszył na poszukiwania cennego minerału. Krasnoludek nawet nie zauważył, kiedy przeszedł ponad siedem kilometrów. Gdy rozejrzał się dookoła, pomyślał, że nigdy nie zapuszczał się tak daleko. Nagle coś błysnęło mu przed oczami. Podszedł do miejsca, z którego dobiegał blask i domyślił się, że to musi być poszukiwany przez wszystkich minerał. Wytrzeszczył oczy i stał tak dobre dziesięć minut, przyglądając się z niedowierzaniem swojemu skarbowi. Postanowił wykopać miedź. Mimo zmęczenia po długiej wędrówce przez podziemne korytarze z zapałem zabrał się do pracy. Przez głowę przemknęła mu myśl, że to niemożliwe, iż tak szybko znalazł ten tak trudny do odszukania minerał.

Kopał już bardzo długo, ale cenny kamień nawet się nie poruszył. Zrobiło się późno, lecz krasnoludek nie przerywał pracy. Pomyślał przez chwilę, że może powinien już wracać, by się potem nie zgubić lub co gorsza nie zostać na noc w kopalni. Odgonił jednak te myśli i przestał się martwić, że mógłby się zgubić, bo przecież znał tę kopalnię jak własną kieszeń.

Jako że pracował już bardzo długo, postanowił chwilę odpocząć. Oparł się o wilgotną skałę i... natychmiast zapadł w głęboki sen. Przyśniła mu się obietnica, jaką złożył rodzinie, że nie wróci do domu, póki nie odnajdzie skarbu. Wtedy ocknął się nagle i usiadł wyprostowany, by przemyśleć strategię wykopania minerału. Stwierdził, że mógłby podkopać go od tyłu. Od razu zerwał się z ziemi i zaczął pracować. Mijały minuty, godziny, a Marcyliusz odkopał zaledwie parę centymetrów miedzi. Zdenerwował się i rzucił kilofem w kamienną ścianę, na której znajdował się minerał. Aż upadł ze strachu, gdy nagle usłyszał głośne: „Nie rób tego, Marcyliuszu!”. Głos dotarł do niego jeszcze trzy razy i za każdym razem zdanie niosło się echem.

Gdy w końcu się otrząsnął, odpowiedział nieznajomemu:

- Kto mówi i skąd znasz moje imię?!

Postać znów powtórzyła: „Nie rób tego, Marcyliuszu!”. Krasnolud jeszcze spokojny chciał coś odpowiedzieć, kiedy nagle zauważył w oddali drobną postać. Przestraszył się, bo koledzy ostrzegali go, by nie zostawał tu na noc. Kiedy postać znienacka pojawiła się przed nim, o mało nie zemdlał. Był to malutki skrzat.

- Kim ty jesteś i czego ode mnie chcesz?! - drżącym głosem spytał Marcyliusz.

- Jestem duszą tej kopalni. Mieszkam tu wraz z moją całą rodziną. Jesteśmy częścią tych podziemi. A minerał, który tak bezlitośnie próbujesz wyłuskać ze skały, jest sercem naszego domu!

Gdy duszek skończył mówić, krasnoludek przykucnął, by przemyśleć to, co usłyszał. Chwilę myślał skulony. Wyglądał, jakby sam zamienił się w skałę. W końcu drgnął:

- Co, jeśli wydobędę ten kamień? Czy coś się stanie? - zapytał duszka.

- Zanim byś go wykopał, minęłyby pewnie dwa dni i dwie noce. Ale jeśli by ci się to udało, kopalnia zapewne zawaliłaby się. Zginąłbyś ty sam i wszyscy mieszkańcy podziemi. Wszystkie dusze na zawsze zostałyby tu uwięzione. Ale powinieneś wiedzieć, że nawet teraz, gdy tylko próbujesz wykopać minerał i uderzasz kilofem o kamień, bardzo nas ranisz…

Marcyliuszowi zrobiło się przykro, że nieświadomie krzywdził skrzaty. Nigdy, przenigdy nie chciał przecież zrobić nikomu przykrości.

- Prze... przepraszam - wyjąknął zawstydzony. - Moc tego okazu mnie oślepiła i bezmyślnie próbowałem go zdobyć, za wszelką cenę. Nie byłem świadomy, że żyliście tu przez cały czas, od kiedy tu pracuję. Nie wiem, jak teraz mam naprawić szkody, które wam wyrządziłem.

- Jesteśmy szczęśliwi, że zrozumiałeś swój błąd. Mamy też nadzieję, że nie podejmiesz się kolejnej próby wydobycia naszego „serca”.

- Dziękuję za cenne rady i mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.

Marcyliusz postanowił wrócić do domu. Obawiał się jednak tego, jaka będzie reakcja jego mamy na tak późny powrót do domu.

Gdy opuszczał kopalnię, usłyszał jeszcze szeptem wypowiedziane: „Dziękujemy”. Na chwilę zatrzymał się i nie odwracając się. powiedział jakby do siebie: „Do zobaczenia”. I jak najszybciej pobiegł do domu. Gdy tak biegł przez las w kierunku swojej ukochanej polanki, nagle zrobił się strasznie senny i padł zmęczony na ziemię.

Kiedy się przebudził, znów było ciemno. Najwyraźniej nie przysnął na chwilę, tylko na kilka dni! Wstał i otrzepał się z kurzu. W oddali widział postać uciekającą z kopalni. Zdziwił się, bo prace w podziemiach kończą wcześniej i o tej porze już nikogo nie powinno tam być. Pomyślał, że musi to zbadać. Podszedł na palcach tak blisko, że z ukrycia mógł posłuchać słowa cicho wypowiadane przez nieznajomą osobę. Usłyszał coś w rodzaju: „Teraz jesteś mój” i „Już nikt mi Cię nie zabierze”.

Osoba ta była okryta wielką peleryną, ale było widać, że jest dosyć niska. Gdy postać zaczęła się śmiać i podskakiwać, a równocześnie mamrotać coś pod nosem, Marcyliusz się przeraził. Ale mimo że bał się bardzo, wiedział, że musi działać. Wyskoczył ze swojej kryjówki i złapał w objęcia postać tak, by nie mogła uciec. Zdjął z niej pelerynę i zdziwił się, a zarazem przestraszył. Nie spodziewał się tego, co zobaczył. Pod peleryną znajdował się skrzat, który mieszkał w kopalni.

- Co ty zrobiłeś? Dlaczego skradłeś „serce” własnego domu?!

- Nawet gdybyś prosił na kolanach, nie oddam ci mojego skarbu! Tak naprawdę jestem mieszkańcem Skalistej Zatoki, a te wszystkie bujdy o mieszkańcach kopalni wymyśliłem, gdy zobaczyłem, że ktoś dobiera się do mojego okazu!

- Czyli jesteś kłamcą i złodziejem, a takich jak ty nie zostawia się tak po prostu!

Powiedziawszy to, szybko rzucił się na złodzieja. Gdy już go złapał, uświadomił sobie, że nie ma w ogóle planu i spanikował, nie wiedząc, co zrobić dalej. Marcyliusz zauważył, że niedaleko leży peleryna, którą zrzucił ze skrzata. Postanowił wykorzystać ją, żeby obezwładnić przeciwnika. Przeturlał się w tym kierunku, jednocześnie mocno przyciskając skrzata. Gdy peleryna była już w zasięgu jego ręki, szybko chwycił ją, a następnie narzucił na nieprzyjaciela. Już wiedział, że skrzat się nie wywinie. Teraz niósł go zawiniętego w pelerynę. Poszedł z nim aż do pobliskiego miasteczka, by Rada zdecydowała, co zrobić z tak chciwą i podstępną osobą.

Marcyliusz postanowił, że odda również cenny minerał. Było mu trochę smutno, ale nie dlatego, że ostatecznie nie zdobył swego skarbu, tylko z tego powodu, że był taki naiwny. I stracił tak wiele czasu, który mógłby spędzić ze swoimi bliskimi. Jednak gdy już zbierał się do powrotu do domu, przewodniczący Rady zatrzymał krasnoludka i powiedział, że to jemu należy się obiecana nagroda. Marcyliusz kompletnie nie spodziewał się tego i słysząc to, szeroko się uśmiechnął. Gdy wrócił do domu, od progu wyczuł panujący w chacie smutek. Ale gdy stęskniona matka go zobaczyła, od razu wzięła go w objęcia i powiedziała, żeby więcej nie opuszczał ich na tak długo. W domu od razu zrobiło się wesoło.

Żyjący w dostatku Marcyliusz nigdy nie zapominał o potrzebujących. Wszystkim przypominał, że prawdziwym bogactwem jest bliskość rodziny i przyjaciół. A w życiu trzeba się kierować nie tylko rozumem, ale i sercem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska