Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowcy lubią dorobić poza torem

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Duńczyk Niels Kristian Iversen (z lewej, obok Nicki Pedersen) nie musi się martwić o stan swego konta. Zawodnik Stali Gorzów Wlkp. przyznaje jednak, że na początku kariery pracował po sezonie, by - jak wielu zawodników - zarobić na sprzęt.
Duńczyk Niels Kristian Iversen (z lewej, obok Nicki Pedersen) nie musi się martwić o stan swego konta. Zawodnik Stali Gorzów Wlkp. przyznaje jednak, że na początku kariery pracował po sezonie, by - jak wielu zawodników - zarobić na sprzęt. Bogusław Sacharczuk
Tomasz Gollob, Nicki Pedersen czy Jason Crump to elita czarnego sportu, która po sezonie wertuje oferty biur podróży bądź inwestuje w drogi sprzęt. Wielu ich kolegów nie stać jednak na taki luksus.

Żużlowcom zazdrości się nie tylko popularności i sławy, lecz również wielkich pieniędzy. Mało kto dostrzega jednak, że lwią część zarobków muszą wydawać na motocykle i części zamienne. To kwoty, liczone w setkach tysięcy złotych. - Chcesz być na topie, to nie możesz skąpić grosza na inwestycje! - potwierdza Tomasz Gollob, kapitan Stali Gorzów Wlkp. i były mistrz świata z 2010 r.

Polak i wiele innych gwiazd speedway'a nie musi się martwić się o stały dopływ gotówki. Dzięki wysokim umiejętnościom, do ich portfela wpadają gaże nie tylko z racji zdobywanych w ligowych meczach punktów, ale też sponsorskich umów. Gollob to uznana marka, do której jak ćmy do światła lgną różnej maści firmy, gotowe słono płacić za logo na jego kewlarze. Szacuje się, że dwa lata temu, gdy został najlepszym żużlowcem globu, zarobił prawie pięć milionów złotych.

,,Chudy'' to - jak Jason Crump, Nicki Pedersen czy Greg Hancock - elita czarnego sportu. Najlepsi zawodnicy zarabiają w polskiej lidze około dwóch ,,baniek''. Dużo mniej płacą kluby w Szwecji i Anglii. Sprzęt, logistyka i utrzymanie teamu, czyli sztabu mechaników i menedżerów, pochłania sporą część dochodów żużlowców. Gwiazdy zarabiają jednak tyle, że stać je na godne życie i odpoczynek po trudach startów w całej Europie. Reszta nie może sobie pozwolić na taki komfort. Aby zebrać fundusze na sprzęt, zimą muszą podejmować pracę w innych branżach.

- Sezon zaczyna się w marcu i kończy we wrześniu. Przez pół roku nie mamy dochodów, więc trzeba szukać innych zajęć, by mieć za co żyć. Wybieranie z konta tego, co zarobiło się w lecie, nie może trwać w nieskończoność - tłumaczy Roman Chromik z drugoligowego ROW Rybnik.

Praca zimą to norma w Skandynawii

Zarobki żużlowców są uzależnione od wyników. Ich brak sprawia, że zawodnik otrzymuje niewiele. Zyski maleją, gdy musi dołożyć do remontu lub - co gorsza - klub, dla którego się ściga, bankrutuje. Dlatego sportowcy imają się rozmaitych zajęć, często w wyuczonych zawodach. Chromik zatrudnił się jako kierowca ciężarówki w firmie rozwożącej opał. Jego były kolega klubowy Rafał Szombierski (obecnie Włókniarz Częstochowa) swego czasu sprowadzał z zagranicy używane auta i sprzedawał je z zyskiem.

Praca zimą to norma w Skandynawii. Wystarczy spojrzeć na Szwedów, którzy w przeszłości reprezentowali klub z Gorzowa. David Ruud był drwalem. Thomas Jonasson pracuje w klubie bilardowym. A Peter Karlsson to operator koparki, w przerwie między sezonami pracujący w swojej firmie handlowej. Fizycznej pracy nie boją się również Duńczycy. Jesper Monberg jest cenionym spawaczem, Henning Bager elektrykiem i deweloperem, Mads Korneliussen budował domy letniskowe, Ulrich Ostergaard zatrudnił się w przedszkolu, zaś Hans Clausen przy wycince choinek.

Zdaniem Zdzisława Kołsuta, menedżera Skandynawów, praca w martwym okresie wynika z ich mentalności i z oszczędności. Regularnie dodatkowych zajęć szukają zwłaszcza młodzi, bo w innym wypadku nie byliby w stanie odpowiednio przygotować się do sezonu. - Przez pierwsze dwie, trzy zimy w karierze dorabiałem u jednego ze znajomych. Tak naprawdę żużlowcowi trudno jest znaleźć w tym czasie pracę. Pracodawcy niechętnie przyjmują kogoś tylko na kilka miesięcy. Znacznie łatwiej o robotę u swego sponsora lub kolegi - wyjaśnia Niels Kristian Iversen, Duńczyk ze Stali.

Nie próżnują też inni obcokrajowcy. Australijczyk Rory Schlein dorabia jako ekspert w brytyjskim radiu Midlands. Czterdzieści lat temu Anglicy Richard Greer i Brian Clark zarabiali na życie - odpowiednio - jako ochroniarz i strażak.

Na zajęciach poza torem można też ,,przyłapać'' najlepszych. Wiesław Jaguś, ikona zespołu z Torunia, jeszcze w czasie kariery został rolnikiem i uprawiał marchewkę oraz zboże. Źródło zbytu znalazł w firmie Marwit, producenta soków. Łeb do interesów mają też Andreas Jonsson i Rune Holta z Falubazu Zielona Góra. Szwed został w czasach startów w Polonii wziętym developerem. ,,Adrenalina'' ma bowiem udziały w firmie Miastoprojekt Bydgoszcz. Nieruchomościami handlował też ,,Holtański'', a obecnie posiada w okolicach Częstochowy żwirownię. Zanim urodzonego w Norwegii żużlowca było stać na takie inwestycje, pracował na platformie wiertniczej. Dzięki temu zarobił na lepszy sprzęt i mógł dołączyć do światowej czołówki.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska