Bohater sezonu: Bartosz Zmarzlik. Złoto indywidualnych mistrzostw świata juniorów, drużynowych mistrzostw świata juniorów, młodzieżowych indywidualnych mistrzostw Polski i młodzieżowych mistrzostw Polski par klubowych, srebro indywidualnych mistrzostw Polski i mistrzostw Polski par klubowych, brąz Drużynowego Pucharu Świata. Uf... Wystarczy? Nie? No to może jeszcze jedno: to właśnie Zmarzlik zapewnił Moneymakesmoney.pl Stali Gorzów bezpieczne utrzymanie w ekstralidze. I to wszystko w wieku 20 lat! Aż strach pomyśleć, co może osiągnąć, jeśli nadal w takim tempie będzie rozwijał swój niesamowity talent.

Pechowiec sezonu: Jarosław Hampel. Fatalnie dla „Małego” zakończył się czerwcowy półfinał Drużynowego Pucharu Świata w Gnieźnie. W IV wyścigu żużlowiec przewrócił się, uderzył w bandę i złamał nogę. W ten sposób SPAR Falubaz Zielona Góra stracił swojego lidera, a później było już tylko gorzej... To nie pierwsza tak poważna kontuzja Hampela w karierze. Pocieszające jest chyba tylko to, że po poprzednim złamaniu nogi „Mały” wrócił na tor w wyśmienitej formie. Zresztą przed czerwcowym wypadkiem też prezentował się rewelacyjnie. Dość powiedzieć, że ze średnią biegową 2,419 pozostał liderem ekstraligi.

Rozczarowanie sezonu: Krzysztof Kasprzak. Po tytule indywidualnego mistrza świata i drużynowego mistrza Polski w roku 2014 kibice Moneymakesmoney.pl Stali Gorzów wiele obiecywali sobie po zawodniku, który wyrósł na lidera zespołu. Niestety, sezon 2015 „Kasper” musiał spisać na straty. Nie wychodziło kompletnie nic, od samego początku. I w lidze, i w Grand Prix. Efektem było między innymi sześć kolejnych porażek Staleczki, z czego dwie na własnym torze. Niewiele pomagały zmiany sprzętowe, mentalne... Cóż, czasami trzeba zrobić krok w tył, żeby później z kopyta ruszyć do przodu.

Koszmar sezonu: kontuzja Darcy’ego Warda. Fatalny upadek w ostatnim wyścigu ostatniego meczu w barwach SPAR Falubazu Zielona Góra. W wyścigu, który o niczym już nie decydował. Ale dla Australijczyka nie było biegów bez stawki. On zawsze walczył do samego końca. Dlatego właśnie podbił serca kibiców. A przecież sezon, po którym wylądował na wózku inwalidzkim, był tak udany. Wspaniały powrót po rocznej karencji, doskonałe występy w Gorzowie, w Lesznie. I ten nieszczęsny pojedynek przy W69, po którym Warda czeka teraz najważniejszy wyścig w życiu. Na szczęście, w tej walce nie jest sam.