Ligowy karomierz zbliżył się do stawek maksymalnych. Te są zupełnie nieadekwatne do finansowej rzeczywistości polskiego żużla. Tak dla przykładu to suma zasądzonych kar znacznie przekracza kwotę, jaką kluby z Rzeszowa i Leszna otrzymają z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych. Skandal musi kosztować. Kary i tak nie są ostateczne, bowiem raczej mało prawdopodobne, by zostały utrzymane. Tak Unia jak i Marma czekają na uzasadnienie wyroku i będą - to pewne - odwoływać się do instancji wyższych. Zrobi się ciszej, sprawa przyschnie i wzorem poprzednich "ligowych wydarzeń" nikt z tej kompromitacji nie wyciągnie wniosków. To największa kara dla naszego żużla.
Z oddali i w szampańskich nastrojach na sprawę patrzą gorzowianie i zielonogórzanie. Ci pierwsi z godną podziwu konsekwencją biorą, co wziąć można. Zdobyli twierdzę Wrocław i są wiceliderem! Falubaz Zielona Góra z kolei pokazał siłę pod Jasną Górą. Kapitalny mecz z dramaturgią - ach ta matematyka - ostatecznie zakończony zwycięstwem. Cierpliwość kibiców została nagrodzona. Nie może być lepiej. Derby wypadają w wymarzonym momencie. Lubuski debel w czubie tabeli, oba zespoły na fali i jeszcze ten niesamowity Niels Kristian Iversen. W tej chwili Duńczyk startuje w zupełnie innej lidze. Wygrywa wszystko, ze wszystkimi i wszędzie. To trwa już drugi sezon. Wystarczyło tylko by PUK opuścił Zieloną Górę. Fajny smaczek. Normalniejące derby - będą kibice gości! - i Grand Prix w Gorzowie to wydarzenia, do których warto odliczać dni i godziny.
Z wielką pompą reaktywowano międzynarodową rywalizację par. Organizatorzy imprezy postawili na dobrą reklamę i to właściwy kierunek. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. W sobotni wieczór Polskę obiegła informacja, że oto mamy mistrzów świata w jeździe parami. Gdzieniegdzie informację lekko zniekształcono i można było przeczytać, że to tylko mistrzostwo Europy. Określenie "nieoficjalne" zniknęło, więc jest sukces. Swego czasu podobny był udziałem Andrzeja Huszczy i Jarosława Szymkowiaka. Blisko ćwierć wieku temu podobną zabawę zorganizował w Zielonej Górze Zbigniew Morawski. Wygrali Duńczycy, a zielonogórzanie zostali nieoficjalnymi wicemistrzami świata. To było wydarzenie z kosmicznym budżetem i pełnymi trybunami. To się oglądało i warto reaktywować pary.
Jednak nie duet Tomasz Gollob - Adrian Miedziński zasłużył na tytuł pary weekendu. Ciekawszy debel mogliby stworzyć Rafał Szombierski i Paweł Przedpełski. Rybka, która stała się lwem nie pierwszy raz pokazuje nieprzeciętne umiejętności. Junior z Torunia był pierwszoplanową postacią meczu w Lesznie. Lider remis zawdzięcza juniorowi. I to jest piękna historia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?