Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowe szkiełko. Norwegia, fachowiec i cierpliwość...

Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
Ferie, ferie i po feriach. Tak to z tymi feriami już jest, że jedni już odliczają dni do kolejnej szkolnej przerwy czyli… wielkanocnej, a inni dopiero na ferie zimowe czekają. Pomieszanie z poplątaniem, ale podobno ma to swoje uzasadnienie. Pod koniec lutego wszystko się wyprostuje. Wszyscy będą w szkole.

Ferie żużlowców - niezależnie od województwa - wypadają w tym samym czasie. Wyjazdy narciarskie, przeplatane siłownią, gimnastyką oraz integracją trwają w najlepsze. To podstawa kolejnych etapów przygotowań. Tu nie ma problemów z klimatem. W większości przypadków wybierane są polskie góry, choć są i tacy, którzy chętniej wybierają miejscówki u naszych południowych sąsiadów. Trochę na przekór wszystkim z tego trendu postanowili wyłamać się zielonogórzanie. Norwegia brzmi kusząco i nie jeden klub spogląda na Falubaz z zazdrością. W końcu nie każdy musi wiedzieć, że ta Norweska Dolina rozciąga się, a właściwie to stoi w Szklarskiej Porębie. Medialnie zima należy do działaczy z Zielonej Góry. Ta „Norwegia” to strzał w dziesiątkę. Żużlowcy pracują i nieważne gdzie, ważne by pracowali solidnie. To podbudowa na cały sezon.

Pracuje całe środowisko. Nie milkną dyskusje, jak to z tym żużlem na świecie będzie. Na Drużynowy Puchar Świata przyjdzie nam poczekać do kolejnego roku. FIM, zresztą zgodnie z planem, postawił na rywalizację par. Taka zmiana, która ma dać szansę innym nacjom, by pokonały Polaków. Może się uda, bo dwóch to nie czterech, ale przypomnijmy World Games rozgrywane we Wrocławiu. Wielu chciało biało-czerwonych pokonać, a skończyło się złotem dla naszych. Dyskusja o przyszłości żużla na świecie zatacza coraz szersze kręgi, ale z każdym dniem cichnie. Większe emocje wywołuje wróżenie z fusów. Tak będzie już do inauguracji ligowego sezonu. Fachowcy - tych w okresie zimowym mamy znaczny wysyp - rozbierają ligę na czynniki pierwsze. Im bardziej kontrowersyjne typy, tym lepiej. Na papierze można udowodnić, ponad wszelką wątpliwość, że głównym kandydatem do spadku jest klub z Torunia. W końcu słabszych nie ma. Rybnik już spadł, a beniaminek z Tarnowa dokonał solidnych wzmocnień. Śmieszne i niedorzeczne? Z jednej strony tak, ale w sporcie wszystko jest możliwe. Wystarczy przypomnieć niedzielę ze skokami w Zakopanem. Kamila Stocha nie było w finałowej serii, a zwyciężył Anże Semenić. Taka historia, w którą w sobotni wieczór pod Wielką Krokwią nikt by nie uwierzył. Żużel to jeszcze więcej nieprzewidywalności. Każdy typ może być trafny, więc w tej zabawie fachowców można wymyślić wszystko.

I cale szczęście, że później zawsze jest liga. Każdy mecz weryfikuje typy i emocjonuje. Wszyscy o lidze wszystko wiemy, ale nigdy nie przestaje nas zaskakiwać. To właśnie w niej jest najciekawsze i wyzwala coraz to większe pokłady niecierpliwości z jaką oczekujemy pierwszych meczów. Ta narasta, gdy tylko za oknem zrobi się cieplej. Wiosna przyszła w styczniu, a do inauguracji jeszcze dwa miesiące. Żużlowa cierpliwość jest najwyższej próby.

Zobacz też: Prezentacja modelu rzeźby Andrzeja Huszczy w Zielonej Górze

Polecamy również:

Kolejna grupa żołnierzy międzyrzecko-wędrzyńskiej brygady przygotowuje się do misji w Rumunii. Ostatnio przeszli sprawdzian z działań bojowych.W drugiej połowie br. żołnierze 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej wyjadą na pół roku do Rumunii. Kolejna zmianę Polskiego Kontyngentu Wojskowego wystawi 1. batalion piechoty zmotoryzowanej Ziemi Rzeszowskiej. Zanim pododdział wyjedzie na Bałkany, musi przejść szereg specjalistycznych szkoleń i egzaminów. Pierwszym z nich był sprawdzian na poziomie drużyny. Pierwszy etap przygotowań skupia się głównie na sprawdzeniu wyszkolenia każdego żołnierza, a następnie działania drużyny. Jego finałem są zawody użyteczno-bojowe, czyli tzw. certyfikacja. Ich celem jest sprawdzenie przygotowania żołnierzy do działań bojowych oraz umiejętności kierowania zespołem przez dowódców drużyn. Zawody użyteczno-bojowe obejmowały osiem zadań bojowych, które drużyna wykonał na tzw. pętli taktycznej. - Siłą pododdziału jest jego najsłabsze ogniwo, dlatego tak ważne jest współdziałanie całego zespołu. Ocenie podległo wyszkolenie całej drużyny. Nie chodzi o pokazanie swojego indywidualizmu, czyli kto jest najlepszy, tylko tego że drużyna jest gotowa wykonać każde postawione przed nią zadanie – zaznaczył dowódca kompanii kapitan Przemysław Beczek. Każda drużyna rozpoczynała od rozkładania i składania broni na czas. Najgorszy indywidualny wynik  żołnierza uznawany był za czas całej drużyny. Co jeśli ktoś popełnił jakiś błąd? Cała drużyna dostawała dodatkowe zadanie taktyczne. Na kolejnym punkcie kontrolnym pododdział wykonał strzelanie sytuacyjne. Musiał wycofać się pod ostrzałem przeciwnika. Po wycofaniu drużyna kontynuowała patrol. W wyniku ataku grup dywersyjnych, jeden z żołnierzy został ranny. Koledzy musieli ewakuować go i opatrzyć rany, a następnie wezwać śmigłowiec medyczny. Było to trzecie zadanie sprawdzające drużynę. - Pierwsze zadania realizowane były w niedużych odległościach na strzelnicy. Kolejne punkty były oddalone od siebie nawet o trzy kilometry – dodaje kierownik zajęć kapitan Beczek. Po wykonaniu marszu drużyna musiała ustawić grupę min, tak aby opóźnić działanie przeciwnika. Gdy zadanie zostało zakończone, żołnierze oddalili się na kolejny punkt zaznaczony na mapie. - Przemieszczenie pomiędzy punktami kontrolnymi odbywało się na czas, za co drużyny również otrzymywały punkty. Czasy były na tyle wyśrubowane, że często tempo marszu wymuszało na szkolonych bieg – informuje instruktor na punkcie nauczania porucznik Józef Niedźwiecki. Gdy drużyna dotarła na piąty punkt rozległa się komenda „maski w pogotowie, maski włóż”. Żołnierze mieli tylko dziewięć sekund na wykonanie rozkazu. Kilkaset metrów dalej znajdował się szósty punkt kontrolny, czyli tor napalmowy. Forsowanie płonących przeszkód wymagało współdziałania całej drużyny. Niektóre obiekty były tak dobrane, aby egzaminowani pokonywali je zespołowo. Na kolejnym punkcie żołnierze wykrywali i rozpoznawali sprzęt armii innych państw. Ostatnie zadanie polegało na programowaniu i nawiązaniu łączności przez radiostacje, będące na wyposażeniu pododdziału zmotoryzowanego.Certyfikacja drużyn, czyli sprawdzenie stopnia wyszkolenia pododdziału to zaledwie pierwszy  etap przygotowań do misji. Jak podkreśla kapitan Beczek, ten etap jest równie ważny, jak następne.  W kolejnych fazach sprawdzeniu poddane zostaną plutony, kompania oraz cały kontyngent. Po potwierdzeniu gotowości do realizowania zadań operacyjnych i szkoleniowych w Rumunii, Polski Kontyngent Wojskowy będzie mógł przystąpić do objęcia dyżuru w ramach III zmiany dostosowanej Wysuniętej Obecności NATO.oprac. (dab)ZOBACZ RÓWNIEŻ: Ćwiczenia Czarnej Dywizji na Białej Górze. Żołnierze musieli pokonać rzekę

Przez ogień i dym. Żołnierze szykują się do wyjazdu na Bałka...

Jeżdżąc po polskich drogach zdarza nam się spotykać znaki drogowe, które są w stanie wyprowadzić w pole nawet najlepszych kierowców. Nic dziwnego. Absurdy drogowe od zawsze cieszą oko internautów i są zmorą dla miłośników czterech i dwóch kółek. Nie uwierzycie na jakie absurdy możecie się natknąć przemierzając polskie drogi.Zobacz również: Kilometry niepotrzebnych barierek. Absurd z winy nieścisłości w przepisachOgromna asteroida 2002 AJ129 uderzy w Ziemię? Czeka nas koniec świata?Ogromna asteroida 2002 AJ129 uderzy w Ziemię? Czeka nas koniec świata?

Mamy jeździć po takich drogach? Łatwo możemy stracić koło i....

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska