Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowe szkiełko: Pesymizm

Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz archiwum GL
Żużel nasz polski kochany. Przyznaję szczerze jeszcze chwilę temu byłem optymistą. Niepoprawnym, to fakt. Jednak zawsze trzeba i warto mieć nadzieję, że może być lepiej.

Wprawdzie argumentów nie było wiele, ale ciągle szukałem pozytywów. Było trudno, ale coś tam gdzieś - niczym światełko w tunelu - udało się znaleźć. Miało być lepiej. Nie wyszło. Z lepiej zrobiło się gorzej, czyli wszystko zostało po staremu.

Na początku ubiegłego tygodnia, a może chwilę wcześniej, niczym majowa burza rozpętała się dyskusja nad reformą zreformowanej ligi. Temat stary jak świat i zawsze aktualny. Zgodnie z żużlową tradycją w połowie sezonu zasadniczego pojawiły się postulaty pozostawienia dziesięciozespołowej ligi i utrzymania kalkulowanej średniej meczowej. To postulaty najważniejsze. Są jeszcze inne, ale to raczej propozycje zmian kosmetycznych. W sumie nic nowego. Podobnie jest z argumentami przytaczanymi przez wnioskodawców. Ciągle pozostają niezmienne, a ograniczają się do hasła: "Dobro polskiego żużla". Tymi, którzy postulują są prezesi klubów czyli współudziałowcy Speedway Ekstraligi. To ci sami ludzie, którzy raptem kilka miesięcy temu uchwalili i przyjęli trzyletni plan naprawy polskiego ligowego żużla. Co się zmieniło przez kilka miesięcy, że oto znów trzeba zmieniać? Niby nic, a jednak. Po prostu ruszył sezon i niektórym w oczy zajrzała degradacja. Postanowili coś zrobić i chcą zmian. Scenariusz znany od lat i nudny jak brazylijska telenowela. Nie słucham.

Oglądałem natomiast Grand Prix Wielkiej Brytanii. Mijają lata, a zawody na torach czasowych nadal są antyreklamą dyscypliny. Po "pokazie" w Cardiff o sponsorów wspierających pomysł rozegrania Grand Prix na Stadionie Narodowym nie będzie łatwo, a potrzeba wielkich pieniędzy. Sobotni przykład oraz wcześniejsze wpadki w Gelsenkirchen, Goeteborgu i Berlinie każą ambitne plany schować do szuflady. Dziś nie jest to dobry pomysł. Muszę się z tym zgodzić, choć od dnia narodzin Stadionu Narodowego uważałem, że warto tam rozegrać Grand Prix. Żużel przynajmniej na razie trzeba zostawić tam, gdzie jego miejsce. W Toruniu, Bydgoszczy, Gorzowie czy Zielonej Górze. Żałuję.

Jeszcze bardziej żałuję, że nie mogłem obejrzeć transmisji z meczu w Lesznie. Takiego "widowiska" w polskim żużlu jeszcze nie było. Świetnie spasowani z torem lesznianie - rekord Przemysława Pawlickiego - rozgromili rywala. Rywala, którego nie było. Nie wiem kto w tym sporze ma rację i wcale mnie to nie interesuje. Kolejny skandal, kolejna kompromitacja. Zaczynam się przyzwyczajać.

Trochę innych przyzwyczajeń wymagają ode mnie zielonogórscy żużlowcy. Imponujące zwycięstwa przeplatają wstydliwymi porażkami. To przypadek wymagający głębszej analizy, bo cierpliwość ma swoje granice. Zupełnie inaczej w Gorzowie. Jeśli pojawia się szansa, Stal ją wykorzystuje. Szczęście trzeba mieć, ale trzeba też szczęściu pomagać. Tę sztukę gorzowianie opanowali do perfekcji.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska