Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowe szkiełko: Trener społeczny

Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz archiwum GL
Wyjechali! Sezon można uznać za rozpoczęty. Najpierw treningi, za chwilę sparingi, później symboliczne otwarcie sezonu czyli bydgoskie Kryterium Asów, aż wreszcie nadejdzie ten dzień i ruszy liga. Głód jazdy studzi trochę powrót zimy, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kilku zawodników już zapoznało się z torem, kilku innych "testowało" dmuchane bandy. Żużlowe przedwiośnie.

Równo z pierwszymi treningami ruszyła lawina typowań. Wyliczenia, przeliczenia czyli przedsezonowe wróżenie z fusów. Jedni biorą pod uwagę czysto sportowe wartości drużyn, drudzy możliwości finansowe, jeszcze inni wrzucają wszystko do jednego kotła i łowią faworytów. Z wróżeniem na sezon 2013 poczekam do ostatniego dnia marca. Liczba treningów, wyniki w sparingach, wiosenne "dzwony" - nikomu nie życzę - to wszystko jeszcze przed pierwszą kolejką może weryfikować plany nawet na cały sezon. Cierpliwości.

Tej nie brakuje Markowi Cieślakowi. Temat kontraktu czy umowy o pracę na stanowisko trenera reprezentacji jest w Polskim Związku Motorowym tak samo nierozwiązywalny jak problem papieru toaletowego w PRL. Zawsze jakiś problem, zawsze na ostatnią chwilę, zawsze na dziwnych nie do końca jasnych zasadach. Sprawa nie dotyczy tylko czasów Cieślaka. Tak było, gdy reprezentacji menedżerował Stanisław Chomski, a przecież - warto to pamiętać - to za jego czasów Polacy zdobyli Drużynowy Puchar Świata po raz pierwszy. Tak było i wcześniej. Czasem dochodziło do zupełnie kuriozalnych sytuacji. Nieodległe to czasy, gdy menedżer reprezentacji, która startowała poza granicami Polski, nie odbierał telefonów. Dzwonili zawodnicy, dzwonili dziennikarze, a telefon głuchy. Trener po prostu dbał o budżet, bo koszty rooming przewyższały sumę jego kontraktu. Ryczałtu na telefon związek nie przyznawał. Czasy się zmieniły, gdy do reprezentacji zapukali sponsorzy. Samochód, kontrakty i telefony - to wszystko oferowali darczyńcy. Teraz sponsor - już inny niż w złotych latach reprezentacji - ogląda każdą wydawaną złotówkę. W efekcie związek wraca do sprawdzonych wzorców czyli selekcjonera prawie społecznego.

Gotuje się na żużlowych szczytach, zagotowało się w Gnieźnie. Beniaminek przedstawił zasady akredytacji dziennikarskich na sezon 2013. Niektóre redakcje będą musiały wysupłać trochę grosza, by ich przedstawiciele mogli obsługiwać mecze. Środowisko podniosło larum. Obie strony okopały się na pozycjach i przygotowują się do walki na śmierć i życie. Powinienem stanąć po stronie przedstawicieli mediów, ale tego nie zrobię. Z doświadczenia wiem, że istnieje całkiem pokaźna grupa "dziennikarzy", którzy w ten sposób zapewniają sobie darmowe wejście na wszelkiej maści zawody. Stu, albo stu pięćdziesięciu akredytowanych przedstawicieli mediów na meczu ligowym to w naszym kraju norma. Swój sposób na walkę z procederem mają organizatorzy Grand Prix. Tu nie trzeba płacić, trzeba tylko zaprezentować publikacje na temat dyscypliny - ze szczególnym uwzględnieniem mistrzostw świata - z poprzedniego sezonu. Taki warunek, poważnie weryfikuje liczbę "dziennikarzy" z Polski występujących o darmowe bilety. Profesjonalizm musi obowiązywać obie strony.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska