Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Zwierzę nie zaczeka, aż mu zrobię zdjęcie - opowiada o swojej pasji fotograf ze Strzelec Krajeńskich (zdjęcia)

Krzysztof Korsak 95 722 57 72 [email protected]
fot. Sebastian Okołotowicz
Dziesięć godzin w lesie, minus 20 stopni, pięć par spodni, trzy kurtki i robaki łażące po plecach. A wszystko dla kilku dobrych zdjęć dzika czy jelenia. Tak wygląda pasja Sebastiana Okołotowicza ze Strzelec Kraj., fotografa przyrody, niby-amatora.

[galeria_glowna]

- Dla mnie trudniej fotografuje się ludzi, choć wydaje się to łatwiejsze, bo nie musisz się maskować, leżeć w błocie, możesz ustawić odpowiednio człowieka,
- Dla mnie trudniej fotografuje się ludzi, choć wydaje się to łatwiejsze, bo nie musisz się maskować, leżeć w błocie, możesz ustawić odpowiednio człowieka, a do dzika przecież nie powiem: „ej, weź się przesuń, bo mam słabe światło” - opowiada Sebastian Okołotowicz fot. Archiwum Sebastiana Okołotowicza

- Dla mnie trudniej fotografuje się ludzi, choć wydaje się to łatwiejsze, bo nie musisz się maskować, leżeć w błocie, możesz ustawić odpowiednio człowieka, a do dzika przecież nie powiem: "ej, weź się przesuń, bo mam słabe światło" - opowiada Sebastian Okołotowicz
(fot. fot. Archiwum Sebastiana Okołotowicza)

Fenomenalne, kapitalne, niesamowite - nad zdjęciami jeleni, dzików, lisów, saren, ptaków, zajęcy, żubrów można roztaczać "ochy i achy". Kto jest ich autorem? 21-letni Sebastian, nasz dziennikarz obywatelski, którego poznaliśmy na portalu MM Gorzów. Chłopak ma dwa metry wzrostu. Gdy go spotykam, jestem zdziwiony, jak taki "wielkolud" może się ukryć w lesie. - Najczęściej leżę - wyjaśnia z uśmiechem.

Znam tu każde zwierzę

Sebastiana od zawsze fascynował las, od dziecka były grzyby, spacery. Najpierw chodził z lornetką między drzewami, później kiepskim aparatem zaczął robić zdjęcia krajobrazów. Na zwierzęta przyszła pora w 2004 r., a na poważniej rok później. - W końcu kupiłem porządny aparat - mówi.

Latem wstaje o 3.00, w lesie jest o 4.00. - W nocy zwierzęta pasą się na polach, a nad ranem wracają do kniei. Trzeba być przed wschodem słońca, żeby zdążyć przed ich powrotem. W samym lesie niektóre ciężko złapać, bo idą w miejsca, gdzie jest ciemno i gęsto - tłumaczy. Z lasu wraca w południe. - Wtedy dopadnę jeszcze jakiegoś lisa koło nory - śmieje się. Czasem na zdjęcia poluje wieczorami. Wychodzi około 17.00 i siedzi między drzewami do 23.00. - Zdarza się, że śpię w lesie, bo nie opłaca mi się wracać - dodaje.

Latem jest tam codziennie. - Muszę obserwować teren, żeby wiedzieć, co, gdzie, kiedy wychodzi, na przykład o 18.00 na tym polu są dziki, a o 19.00 w tym miejscu taki i taki jeleń. Wystarczy, że nie ma mnie dwa dni, a już mam rozbity układ i muszę zaczynać od nowa. W okolicy Strzelec znam praktycznie wszystkie zwierzęta. O, tego zająca mam na kilku tysiącach zdjęć - pokazuje na ścianę, gdzie wisi piękna fotka zwierzaka. Zając pozwala mu podejść bardzo blisko. Raz zrobił mu nawet zdjęcie telefonem. - Ale jak mnie nie widzi kilka dni, to zaraz ucieka - śmieje się Sebastian.

25 kilo na plecy

Co ze sobą zabiera? - 25 kilo na plecy - odpowiada. I wylicza: plecak, dwa aparaty, statyw, obiektywy, zasilacz, siatka maskująca, lornetka, a czasami laptop, namiot i śpiwór. Do tego w zimie dużo, dużo ciuchów. - Jak chodzę, to jeszcze nie tak źle, ale jak usiądę, minie godzina i już jest strasznie zimno. W zeszłym roku przy minus 20 stopniach przez osiem godzin fotografowałem drapieżne ptaki. Miałem na sobie pięć par spodni, trzy kurtki, siedziałem w śpiworze, piłem herbatę z termosu i jeszcze było mi zimno - wspomina.

Czasem pogoniła go locha, czasem spotkał dużego odyńca. O zawał mogą też przyprawić spotkania z niewielką zwierzyną. Taki zając zwleka z ucieczką do ostatniej chwili. Siedzi ukryty w zaroślach i nagle wybiega spod nóg. - Aż serce człowiekowi wyskakuje! - mówi Sebastian.

Zdjęcia robi najczęściej z 10-20 metrów. Podczas jednego wyjścia pstryknie nawet 400 fotek. Z tego wybierze góra 20. Reszta trafia do komputerowego kosza. Najbardziej lubi robić zdjęcia jeleniom, bo te fotografuje się najtrudniej. - Są bardzo inteligentne, praktycznie nie da się ich podejść. Trzeba korzystać, kiedy są rozkojarzone, na przykład w trakcie godów - tłumaczy. Wiele zwierząt na jego zdjęciach wygląda, jakby wręcz pozowała. Często mają oczy zwrócone w stronę obiektywu. - Aparat przy pstrykaniu hałasuje. Wtedy zwierzęta patrzą, co się dzieje - tłumaczy.

Czekanie, czekanie...

Sebastian ma pełną zdjęć stronę internetową www.okolotowicz.art.pl. Jego talent można podziwiać także w ogólnopolskich pismach o tematyce zwierzęcej: "Brać Łowiecka" i "Łowiec Polski". Co go tak kręci w fotografii przyrodniczej? - Fajnie jest oszukać zwierzaka, jego inteligencję, podejść go. Zwierzę nie czeka, aż mu zrobię zdjęcie. Czasami przebiega, mam sekundę i albo się uda, albo nie. I to jest właśnie to! - podkreśla Sebastian.

Główne zajęcie to czekanie, czekanie, czekanie... Można pomyśleć: "wariat" i sam przyznaje, że tak właśnie mówią o nim znajomi. - Ludzie są w szoku albo myślą, że na tym zarabia się jakieś wielkie pieniądze. A mnie się parę razy zdarzyło sprzedać odbitkę za 100 złotych i koniec - zdradza Sebastian. Według chłopaka, to nie zajęcie dla każdego. - Siedzisz w takim namiocie, w ciemności, w zimnie i obserwujesz świat tylko przez maleńkie okienko. Czasami można zwariować - przyznaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska