Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzenia pani prosektor poruszyły naszych Czytelników

Danuta Kuleszyńska 68 324 88 43 [email protected]
Agnieszka Sieluk: - Człowiek w trumnie powinien wyglądać tak, jakby przed chwilą zasnął. I jakby za chwilę chciał wstać i coś powiedzieć.
Agnieszka Sieluk: - Człowiek w trumnie powinien wyglądać tak, jakby przed chwilą zasnął. I jakby za chwilę chciał wstać i coś powiedzieć. fot. Mariusz Kapała
- Jestem zaskoczona reakcją ludzi. Odezwali się znajomi, z którymi nie miałam kontaktu od lat. Nawet narzeczony wyznał, że sporo nowych rzeczy dowiedział się o mnie - mówiła nam w niedzielę Agnieszka Sieluk.

"Pojechałam dzisiaj na UZ, byłam długo przed zajęciami, kupiłam "GL" i spędzałam sobie czas... Aż tu nagle - artykuł, który powalił mnie z nóg!!! Dziękuję szczególnie za to, że po śmierci mogę wyglądać tak jak chcę, a nie tak jak muszę. Pani Agnieszko, jeśli trafię w pani ręce, a trafię, bo jestem od pani o wiele starsza, proszę do mnie mówić! Proszę mi śpiewać piosenki, opowiadać kawały!" - napisała internautka Dorota.

To jeden z kilkudziesięciu komentarzy do tekstu, który opublikowaliśmy w Magazynie "GL" i wydaniu internetowym gazety. Przypomnijmy: Agnieszka Sieluk z Bytnicy ma 21 lat i od półtora roku pracuje jako prosektor w Miejskim Zakładzie Pogrzebowym w Zielonej Górze. Przygotowuje zmarłych do ich ostatniej drogi. Wybrała to zajęcie, bo w przyszłości chciałaby pracować w policji kryminalnej.

- A tam ze zmarłymi ma się do czynienia często. Pomyślałam, że zanim podejmę ostateczną decyzję, najpierw ten kontakt muszę doświadczyć na własnej skórze. I teraz już wiem, że w kryminalnej mogę pracować, bo zmarli mnie nie przerażają - opowiadała. Mimo młodego wieku, Agnieszka jest osobą niezwykle dojrzałą i mądrą. Miałam okazję przekonać się o tym nie tylko podczas naszej rozmowy.

Obserwowałam ją w trakcie codziennej pracy: jak z szacunkiem przygotowywała starszą panią do jej ostatniej drogi. Gdy obmywała zmarłą, czesała jej włosy, ubierała, upiększała twarz... - W pewnym sensie przywracam zmarłych do życia. Bo człowiek w trumnie powinien wyglądać tak, jakby przed chwilą zasnął. I jakby za chwilę chciał wstać i coś powiedzieć - mówiła.

Tę dojrzałość Agnieszka zdobyła, trenując lekkoatletykę w klubie Ilno Torzym. Była mistrzynią Polski w pchnięciu kulą i rzucie młotem. Sport zostawiła po śmierci trenera Ryszarda Pluty. Postawiła na zdobycie konkretnego zawodu. Studiuje zaocznie bezpieczeństwo publiczne i ochronę mienia oraz osób w Warszawie. Jako jedna z nielicznych kobiet w Polsce skończyła we Wrocławiu kurs techniki sekcji zwłok. Jej szczere wyznania o pracy przy zmarłych, refleksje nad życiem i umieraniem poruszyły naszych Czytelników.

Marcin: - Jest pani bardzo mądrą i odważną osobą. Odważną nie tylko z racji wykonywanego zawodu, ale także dlatego, iż nie boi się mówić pani publicznie o swojej pracy. Dziękuję za wspaniałą lekcję o życiu i śmierci.
Kornelia: - Jestem pod wielkim wrażeniem, pani Agnieszko! Ma pani rację: nasz wygląd po śmierci powinien odpowiadać naszemu charakterowi, stylowi za życia. Życzę pani spełnienia wszelkich marzeń - tych zawodowych i osobistych. Oby więcej było tak wrażliwych ludzi na tej planecie!

- Przeczytałam wpisy internautów i jestem zaskoczona tak miłym odbiorem tej rozmowy - przyznała w niedzielę Agnieszka. - Tym bardziej, że dziś rzadko słyszy się jakieś pozytywne opinie. Internauci zwykle opluwają i mieszają człowieka z błotem, a tu takie zaskoczenie... Dziękuję wszystkim. Te wypowiedzi jeszcze bardziej motywują mnie do pracy. Co więcej: jestem jeszcze bardziej przekonana, że idę dobrą drogą, że wybrałam właściwy zawód.

- A który z wpisów zaskoczył panią najbardziej?
- Ten o eutanazji. Internauta zarzucił mi, że wierzę w życie po życiu, a popieram eutanazję. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Bo przecież żeby było życie po życiu, to najpierw trzeba umrzeć.

- Odezwała się też wychowawczyni ze szkoły. Napisała, że jest z pani dumna.
- To pani Joanna Ziembińska-Kurek, która uczyła mnie polskiego w ogólniaku w Sulęcinie. Jeszcze więcej napisała na "Naszej Klasie". Była zaskoczona, że wybrałam taki zawód. W ogóle w sobotę przez cały czas grzała mi się komórka i komputer. Dostałam mnóstwo SMS-ów i maili z gratulacjami. Odezwali się nawet znajomi, z którymi nie miałam kontaktu od kilku lat. Byłam w szoku. A gdy w sobotę odbierałam na dworcu PKP mojego narzeczonego, to pani ze sklepiku, w którym zawsze kupuję słodkie bułki, gdy przyjeżdżam do pracy, od razu mnie rozpoznała. Poza tym większość mojej rodziny dowiedziała się z tego wywiadu, że niebawem wychodzę za mąż.

- A jak zareagował narzeczony?
- Marcin jest właśnie po lekturze tej rozmowy i wyznał, że sporo nowych rzeczy dowiedział się o mnie. Na przykład to, że jak umrę, to chcę być pochowana w tipsach, szpilkach i różowej sukience.
Narzeczony pani Agnieszki do piątku mieszkał w Koszalinie. Od niedzieli wspólnie urządzają swoje gniazdko w Krośnie Odrz.

- Biegamy właśnie po sklepach, kupujemy od ściereczek po czajnik, bo w nowym mieszkaniu niczego jeszcze nie mamy - śmieje się przyszła panna młoda. I dodaje, że ślub odbędzie się w sierpniu.

P.S. Dziękuję Krzysztofowi Machalicy, kierownikowi zakładu pogrzebowego, który skontaktował mnie z Agnieszką i wyraził zgodę na moją obecność w prosektorium. I Agnieszce za to, że była w tej rozmowie tak otwarta. - Danuta Kuleszyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska