- Płakać nie mogę, bo mam chore serce, nie mogę się denerwować - mówi Genowefa Kowalska, która mieszka w centrum Żar. - Nawet nie widziałam jeszcze zwłok. Wczoraj brat w Przewozie mówił, że tyle formalności trzeba załatwić, trzeba zamówić pogrzeb.
Siostra nieżyjącego opowiada, że brat rozstał się z pierwszą żoną, z którą miał trzy córki i syna. Dzieci wyjechały z matką. Potem ożenił się jeszcze raz, ale w latach 90. druga żona zmarła. Od tamtej pory zamknął się w sobie. - Ostatnio widziałam go kilka lat temu na ryneczku, handlował jakimiś żelastwami. Później kilka razy dzwoniłam do brata, głos w słuchawce ciągle powtarzał, że nie ma takiego numeru. Byłam też w jego kamienicy, pukałam, dzwoniłam, nikt się nie odzywał. Do głowy nam nie przyszło, że może coś się z nim stało, żeby wezwać policję - opowiada G. Kowalska.
Z jej opowieści wynika, że kiedy we wtorek policja weszła do mieszkania nieżyjącego brata, policjanci znaleźli na stole kartkę z numerem telefonu i nazwiskiem brata w Przewozie. Poinformowali go, że Zdzisław nie żyje.
- Po zakończeniu procedury policyjno - prokuratorskiej, w mieszkaniu, w którym leżały zwłoki trzeba będzie przeprowadzić dezynfekcję - mówi Edward Skobelski, prezes Zakładu Gospodarki Komunalnej.
Wielu rozmówców zastanawia się, jak przez tyle lat nikt w kamienicy nie poczuł zapachu rozkładających się zwłok. G. Kowalska wzdycha i opowiada, że sama nie wie dlaczego przez tyle czasu nie postarała się dowiedzieć tego, co się dzieje z bratem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?