Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwolniony majster domaga się odszkodowania od swojej firmy

Wojciech Obremski tel. 0 95 758 07 61 [email protected]
- Nie zamierzam tego tak zostawić - skarży się nam mieszkaniec Sulęcina, który stracił pracę w Celowym Związku Gmin w Długoszynie. Według niego zwolnienie było bezprawne.

- Wszystko zaczęło się na początku sierpnia, kiedy wróciłem do pracy po urlopie - opowiada mężczyzna, który w długoszyńskim zakładzie pracował jako majster. - Pierwszy dzień po wakacjach pełno było roboty.

Wysłałem jednego z moich ludzi po klucze do kierownika produkcji, a ten dzwoni do mnie i pyta czy chcę go wsadzić do kryminału - mówi sulęcinianin.

Ciągnikiem po głębszym

- Kiedy poszedłem do szefa, ten stwierdził, że człowiek, którego do niego wysłałem jest pijany - wspomina były majster. - Przyznaję, że nic nie zauważyłem. Dlatego zaproponowałem, by pojechać sprawdzić to na policji. Tam rzeczywiście się okazało, że mój pracownik wydmuchał 0,12 promila - dodaje mieszkaniec Sulęcina.

Po powrocie do zakładu wezwał go prezes. - Pan Pietrucki stwierdził, że widział, jak ów mój wstawiony pracownik jeździł wcześniej po terenie zakładu ciągnikiem. I to niby na moje polecenie - tłumaczy zwolniony pracownik. - To nieprawda - twierdzi.
Na drugi dzień pracownika, który pod wpływem alkoholu miał jeździć ciągnikiem po zakładzie, nie było w pracy. - Nie przyszedł też przez kilka następnych dni, więc myślałem, że mu podziękowali - mówi były majster.

- Jednak po jakimś czasie wrócił na swoje dawne stanowisko, a ja dostałem 3-miesięczne wypowiedzenie. Prezes stwierdził także, że pozwalając kierować ciągnikiem człowiekowi pod wpływem alkoholu, ciężko naruszyłem dyscyplinę pracy - dodaje zdenerwowany.

Poszli na rękę?

Zwolniony mężczyzna złożył pozew w sądzie pracy . - Były już trzy rozprawy, a na końcu sąd stwierdził, że wydałem jednak polecenie kierowania ciągnikiem. - opowiada sulęcinianin. - A przecież to bzdura! Tak zeznał mój były pracownik po to, by móc wrócić do pracy - twierdzi. Zwolniony majster podkreśla też, że złożył apelację, a od swego byłego pracodawcy żąda solidnego odszkodowania.

- Dając temu panu 3-miesięczne wypowiedzenie bez obowiązku świadczenia pracy, poszedłem mu na rękę - mówi nam prezes CZG-12 Tadeusz Pietrucki. Według niego majster nie został zwolniony nie tylko za sprawę z pijanym podwładnym. - Mieliśmy z nim już inne problemy. Kiedyś na przykład zostawił niezabezpieczone odpady na sali produkcyjnej. Ubliżał też swemu przełożonemu - dodaje prezes.

Przyznaje też, że mężczyzna, który podchmielony miał stawić się w zakładzie, ponownie pracuje w CZG-12. - Kiedy wyszła tamta sprawa, zwolnił się na własne życzenie. Po dwóch miesiącach złożył podanie i przyjęliśmy go z powrotem, bo był potrzebny na produkcji - tłumaczy T. Pietrucki. Na pytanie, czy zamierza zapłacić byłemu majstrowi odszkodowanie, odpowiada: - To zależy, jaki będzie wyrok apelacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska