Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwolniony z pracy gorzowski plastyk miejski: Jestem kozłem ofiarnym

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
ANDRZEJ WIECZOREKMa 58 lat. W Gorzowie jest ponad trzech dekad. W Urzędzie Miasta pracuje 16. rok. Jest artystą malarzem.
ANDRZEJ WIECZOREKMa 58 lat. W Gorzowie jest ponad trzech dekad. W Urzędzie Miasta pracuje 16. rok. Jest artystą malarzem. fot. Kazimierz Ligocki
- To zemsta za to, że miałem własne zdanie i nie chciałem firmować wymiany cokołu z piaskowca na granitowy - mówi plastyk miejski Andrzej Wieczorek, który właśnie dostał wypowiedzenie z pracy.

- Jak się pan czuje?

- Okropnie. Poniżony, ośmieszony, niesłusznie oskarżany. Zrobiono ze mnie w sprawie fontanny kozła ofiarnego. W mediach czytam i słucham niewiarygodnych wypowiedzi na swój temat.

- To może od początku?

- Proszę bardzo. Może to w końcu otworzy niektórym oczy. Pomysł na rekonstrukcję fontanny pojawił się w 1995 r. W 1997 r. zostałem wytypowały do konsultacji nad kształtem rzeźby. Cieszyłem się jak dziecko, gdy w końcu ją zamontowano... Potem okazało się, że woda przecieka do szaletów. Dlatego w 2005 r. wróciliśmy do tematu. Ale zlecenie dotyczyło wyłącznie remontu podziemnych ubikacji. Tam były moje opinie, ale nie dotyczyły fontanny i cokołu. Później opiniowałem wymianę materiału ale - uwaga - samej misy. Tutaj jak najbardziej zgodziłem się na granit. Ale też nie było mowy o wymianie cokołu! Byłem też u kamieniarza oglądać kamienie, ale tylko wstępnie, bez żadnych decyzji i - podkreślam - szukaliśmy kamienia do misy, a nie na cokół!

Dopiero kilka tygodni temu, zanim wybuchła ta cała afera, podczas spotkania w Lamusie z panią Zofią Bilińską (rekonstruowała rzeźbę - red.) i pracownikiem wydziału gospodarki komunalnej dowiedziałem się, że z granitu ma być także cokół. Natychmiast, tak samo jak rzeźbiarka, zaprotestowałem i zapowiedziałem, że nie ma na to mojej zgody. Powtarzam: nigdy i nigdzie nie opiniowałem wymiany cokołu. Nigdzie nie ma mojego podpisu. Kto mówi inaczej, kłamie.

- Czyli był pan za piaskowcem?

- Oczywiście. Ten wygląd fontanny ma wartość historyczną. To dzieło niemieckich rzeźbiarzy. Rzecz wielkiej wartości, cenna, wyjątkowa. Kontynuując historię, musimy mieć szacunek do rzeczy, które były tu przed nami! Nie może być tak, że jedna pani z jednym panem decyduje sobie, że będzie inaczej! Tymczasem wszyscy myślą, że to moja ,,zasługa''. A ja w ,,nagrodę'' za posiadanie własnego zdania mam stracić pracę.

- W piśmie do pana prezydent Tadeusz Jędrzejczak pisze, że podstawą do zwolnienia było ,,nie identyfikowanie się z decyzją zespołu, brak konsekwencji w opiniach i narażanie miasta na opóźnienia w realizacji remontu i dodatkowe koszty''.

- Same półprawdy. Nie byłem w żadnym zespole ds. wymiany cokołu, w swoich ocenach byłem od początku konsekwentny, a moje zdanie nie naraziło miasta na żadne dodatkowe koszty!

- Drugim zarzutem jest ,,przekroczenie uprawnień przy prowadzeniu postępowań związanych z remontem bulwaru wschodniego''. Co pan na to?

- Pracowałem nad projektem całe miesiące, wszystkie pomysły są moje. Miasto dumnie je prezentowało, mam listy z podziękowaniami i teraz się dowiaduję, że przekroczyłem uprawnienia?! Jak roboty już ruszają?! Nie rozumiem. I co gorsza nikt nawet nie próbuje tego mi wyjaśnić.

- To o co w tym wszystkim chodzi?

- Nie wiem. Może to kara za odwagę? Może gdybym siedział cicho albo płynął z prądem to wszystko by było w porządku i nie byłoby żadnej sprawy?

- To dlaczego pan tak nie zrobił?

- Widzi pan... Na budynku Urzędu Miasta jest taki napis ,,Pro Publico Bono'' (Dla dobra publicznego - red.). I ja naiwnie wierzę, że po to wszyscy tu pracujemy, działamy, walczymy. Że robimy to dla ludzi, dla gorzowian i powinniśmy służyć im jak najlepiej i brać ich zdanie pod uwagę. Dlatego nie mogłem dla własnej wygody kłamać i udawać, że nic się nie stało. Zresztą nie był to pierwszy raz, kiedy miałem inne zdanie...

- Tak?

- Kojarzy pan koszmarny, zielono-biało-czerwony zegar u zbiegu ul. Jagiełły i Chrobrego? Poprzedni chodził jak chciał, więc pojawił się pomysł, by zastąpić go czymś nowym. I znalazł się przedsiębiorca, który zgodził się opłacić taki punkt z zegarem. W projekcie zaznaczyłem wyraźnie: ma być cały z zielonego granitu, by wtapiał się w sąsiednie drzewa. Do tego zgodziłem się tylko na dwie autoreklamy. Tymczasem niedługo potem dostałem telefon ,,z góry'' z jasną sugestią, że, no, powiedzmy, mam milczeć. I co mamy? Zielono-biało-czerwony koszmarek z logo pewnej firmy na każdym boku.

- Kto do pana dzwonił?

- (Uśmiech) ja tu mam jeszcze trzy miesiące wypowiedzenia, chciałbym spokojnie pracować.

- Prezydent Jędrzejczak?

- ...

- Co pan zamierza?

- Mam w Poznaniu pracownię, to moje źródło utrzymania. Ale nie odpuszczam. Będę się odwoływał do Sądy Pracy. Pracuje nad tym mój mecenas. Nie zrobiłem nic, co by uzasadniało moje zwolnienie. Poza tym mam wrażenie, że prezydent cały czas nie zna całości sprawy, że nie poznał wszystkich szczegółów i opiera się tylko na słowach swojego najbliższego środowiska. Tymczasem wciąż jestem przekonany: cokół fontanny powinien być z piaskowca.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska