Według prokuratury, 30-letni Bartosz K. jest sprawcą okrutnej zbrodni w noc sylwestrową 1 stycznia 2023 roku w kamienicy przy ul. Wojska Polskiego na Bałutach, gdzie brutalnie zaszlachtował właściciela mieszkania, 50-letniego Andrzeja P., który go przygarnął gdy ten był bezdomny.
Proces w Łodzi: masakra w kamienicy
- Oskarżony zmasakrował pokrzywdzonego. Całe jego ciało nosiło ślady obrażeń. Ran było tak wiele, że nie można było się ich doliczyć. Samych ran zadanych już po śmierci ofiary było około 30. Uważam, że oskarżony działał ze szczególnym okrucieństwem – zaznaczyła w mowie końcowej prokurator Ewa Popińska z Prokuratury Rejonowej Łódź – Bałuty.
I zażądała dla Bartosza K. 25 lat więzienia. Dlaczego nie dożywocia w obliczu tak okrutnej zbrodni? Zaważyły okoliczności łagodzące: przyznanie się do winy, wyrażenie żalu i skruchy, opisanie przebiegu zabójstwa oraz trudne dzieciństwo sprawcy. Otóż Bartosz K. nie miał rodziców, wychowywał się w domu dziecka, a potem został bezdomnym.
Proces w Łodzi: zbrodnia bez motywu
Adwokat Jarosław Masłowski, jako obrońca z urzędu oskarżonego, podczas głosów stron zwrócił uwagę, że w tym przypadku nie można mówić o zbrodni ze szczególnym okrucieństwem, bowiem zdecydowana większość ciosów i ran została zadana po śmierci pokrzywdzonego. Obrońca nie ukrywał, że „zabrakło elementu zapalnego”, czyli przyczyn i motywów ataku zabójcy na swego dobroczyńcę. Mecenas Masłowski przypomniał okoliczności łagodzące i poprosił, aby sąd ukarał jego klienta „w dolnych granicach ustawowego zagrożenia”, czyli w granicach 12 lat pozbawienia wolności. Wyrok w tej sprawie zapadnie 17 maja.
Jak doszło do tego koszmarnego morderstwa? - Pan Andrzej siedział spokojnie na łóżku i pił piwo. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale nagle go zaatakowałem. Wtedy zwrócił się do mnie: „Bartek, co robisz, zostaw mnie” – oznajmił w śledztwie oskarżony.
Proces w Łodzi: jak bestia rzucił się na ofiarę
Potem doszło do prawdziwej kaźni. Napastnik wbił ofierze nóż w brzuch i ciął, potem w gardło i ciął. Chwycił za butelkę po szampanie i tłukł po głowie. Ciosy były tak silne, że nóż się złamał, a butelka potłukła. Oprawca skakał kolanami po Andrzeju P. i wlewał mu wosk do gardła. Ponadto chciał wyciąć ofierze serce z wątrobą, usmażyć i zjeść, bowiem – jak wyjaśnił wstrząśniętym prokuratorom – jeszcze nigdy nie jadł mięsa ludzkiego. Do aktu kanibalizmu jednak nie doszło. Na koniec Bartosz K. oblał denata płynem łatwopalnym, podpalił i uciekł. Wkrótce został zatrzymany przez policję.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?