ASTROENERGY WARTA GORZÓW WLKP. – ŚLĄSK II WROCŁAW 0:0
- AstroEnergy Warta: Wiśniewski – Chiperi (od 80 min Nakano), Żeliszewski, Trepczyński – Rybicki, Marchel, Lewandowski (od 87 min Chepovoi), Majerczyk – Bielawski, Ufir (od 46 min Gardzielewicz), Stańczak (od 62 min Kaczorowski).
- Śląsk II: Górski – Lizakowski, Muszyński, Stawny – M. Kurowski (od 77 min Zaborski), Wołczek (od 69 min Tudruj), Wojtczak, K. Kurowski (od 69 min Milewski), Sharabura (od 55 min Matuszewski) – Ince – Lutostański (od 77 min Pena).
- Żółte kartki: Ufir, Żeliszewski, Kaczorowski, trener Mateusz Konefał – Sharabura, Lutostański.
- Czerwona kartka: Ince.
- Sędziował: Maciej Węgrzyk (Gliwice).
- Widzów: 200.
Wszyscy potrzebowali punktów
Wiadomo, jaka była sytuacja obydwu zespołów przed pojedynkiem na stadionie przy ul. Olimpijskiej. Wrocławianie samodzielnie liderowali w tabeli III grupy, natomiast warciarze znajdowali się w strefie spadkowej. Punkty były więc każdej ekipie bardzo potrzebne.
Kibice z zainteresowaniem spoglądali na skład gości. Znany jeszcze z jesiennych występów w Stilonie Gorzów Michał Milewski usiadł na ławce rezerwowych, za to w pierwszym składzie wojskowych pojawił się turecki internacjonał, 20-letni Burak Ince, mający za sobą wiele występów na ekstraklasowych boiskach w barwach pierwszej drużyny Śląska. Jak się potem okazało, zagrał rolę… czarnego charakteru. Ale po kolei.
Do przerwy kibice... tylko ziewali
O pierwszej połowie trudno napisać coś konkretniejszego poza tym, że się odbyła. Przyjezdni dłużej operowali piłką, lecz najczęściej w poprzek boiska. A schowani za podwójną gardą gospodarze byli szczęśliwi, że nie muszą co chwilę przeżywać trudnych chwil pod własną bramką. Fakty są następujące: sędzia odgwizdał łącznie osiem fauli, jednego spalonego i cztery razy nakazał wybijanie rzutów rożnych. Z sześciu prób strzałów w wykonaniu piłkarzy obydwu zespołów ani jeden nie okazał się celny. Słowem: nudy na pudy.
Warta ruszyła odważniej
Po zmianie stron boiska było już trochę lepiej. Warciarze najwyraźniej doszli do wniosku, że nie taki rywal straszny, jak go malowali przed spotkaniem i ruszyli do śmiałych ataków. Inicjowali je głównie aktywni na prawym skrzydle Igor Lewandowski i Krystian Rybicki. Ciekawie było pod wrocławską „klatą” po upływie pierwszego kwadransa. W 63 min golkiper gości Mateusz Górski wygrał pojedynek bark w bark z Rybickim (gospodarze niesłusznie domagali się karnego), w 64 min wreszcie celnie uderzył z półobrotu z 16 metrów Adrian Bielawski, a w 65 min Rybicki główkował minimalnie niecelnie po centrze „Lewego” z rzutu wolnego.
"Czerwień" dla Ince
W 67 min na murawie zrobiło się bardzo gorąco. Piotr Majerczyk na środku boiska wszedł zdecydowanie w Ince. Gwizdek sędziego milczał, więc Turek postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość i obydwoma rękami mocno pchnął gorzowianina w pierś. Ten padł jak długi na murawę, zaś arbiter natychmiast pokazał graczowi Śląska „czerwień”.
Grając w liczebnej przewadze, bordowo-granatowi mieli w 72 min piłkę meczową. Lewandowski świetnie zacentrował – tym razem z lewego skrzydła – a Bielawski w czystej sytuacji, znajdując się zaledwie 8 metrów od „świątyni” przeciwników posłał piłkę głową… prosto w ręce nieruchomo stojącego na linii bramkowej Górskiego. W 89 min w bodaj najgroźniejszej sytuacji dla wrocławian rezerwowy Diaz Pena niecelnie uderzył z powietrza z 18 metrów, po czym sędzia… mógł już odesłać wszystkich futbolistów pod prysznic.
Czytaj również:
Czy Warta połączy się ze Stilonem? Prezesi mówią różnymi głosami
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?