Nowy trener gorzowian Jerzy Taczała zdecydował się na małe przemeblowanie drużyny. Na pozycji atakującego zagrał Krzysztof Grzesiowski (zmieniony od końcówki drugiego seta przez Krzysztof Śmigiela), zaś Daniel Mróz został przesunięty na przyjęcie.
Roszady te nie zdały się na wiele. W sobotnim meczu w Jaworznie goście zagrali skutecznie tylko w pierwszym secie. Nie popełniali seryjnie błędów, a rozgrywający Jacek Malczewski często uruchamiał w ataku środkowych lub kierował szybkie piłki na skrzydła. Przy stanie 23:24 gorzowianie zmarnowali okazję do wyprowadzenia skutecznej kontry, lecz chwilę później triumfowali do 29 w rozgrywce na przewagi.
Od drugiej partii oblicze pojedynku zupełnie się zmieniło. Gospodarze postawili na bardzo mocne, bite z wyskoku zagrywki, po których przyjezdni rzadko przyjmowali w punkt. Schematyczne z konieczności ataki GTPS albo zatrzymywały się na bloku miejscowych, albo też umożliwiały im ponawianie akcji nad siatką. W odsłonach numer dwa i trzy jaworznianie łatwo uzyskali w ten sposób prowadzenie różnicą pięciu, sześciu "oczek", które potem konsekwentnie utrzymali do końca. Goście poderwali się jeszcze do walki w czwartym secie, prowadząc początkowo 8:6 i remisując w połowie 12:12. Wystarczyło jednak kilka ostrych serwisów "energetyków", by mogli się cieszyć ze zdobycia trzech punktów meczowych.
- Przegraliśmy serwisami - podsumował Taczała. - Nie radziliśmy sobie z odbiorem, a sami nie robiliśmy zagrywkami żadnych szkód. Co z tego, że posiadaliśmy przewagę wzrostu, skoro nasz blok nie mógł zdążyć za szybkimi atakami jaworznian?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?