NAJBARDZIEJ WYCZEKIWANY DZIEŃ W ŻYCIU GAREGO
Aż przyszedł ten dzień, można śmiało powiedzieć, że najlepszy w życiu Garego – został adoptowany. Wypatrzył go starszy Pan, który postanowił dać chłopakowi własny kąt, codzienne spacery i szczęśliwą "emeryturę". Gary udał się w podróż ze swoim nowym właścicielem do Żukowa.
GDZIE JEST GARY?
Nikt nie przewidział tego, co nastąpiło dzień po adopcji. Drugiego dnia w nowym miejscu zdarzyła się rzecz niesłychana - podczas spaceru Gary się czegoś wystraszył, uwolnił z obroży i... przerażony pobiegł przed siebie. Wołanie czworonożnego staruszka na nic się nie zdało, bowiem ten niedosłyszy i niedowidzi.
W ciągu kolejnych dni Garego szukało kilkadziesiąt osób w samym Żukowie. W każdym możliwym miejscu wywieszono ogłoszenia. Przyjaciele właściciela zaginionego psa pisali także do przedsiębiorców z zapytaniem, czy nie zauważyli czworonożnego przyjaciela. Niestety - pies przepadł.
ŚWIATEŁKO W TUNELU, CZYLI POSZUKIWAŃ CIĄG DALSZY
Trzy dni później pojawiło się światełko w tunelu - Garego widziano w okolicach Banina, tym samym zakres poszukiwań się rozrzeszył się o kolejne miejscowości.
CZY TO KONIEC POSZUKIWAŃ?
Piątego dnia poszukiwań psiaka zauważono w Gdyni, nieopodal mieszkania Kasi, jego dawnej tymczasowej opiekunki. Trzy dziewczynki - Lila (l. 11), Pola (. 10) i Hania (l. 10) - poszły szukać Garego i zauważyły go leżącego w norce niedaleko swojego dawnego gdyńskiego domu, w którym spędził ostatnie kilka tygodni u boku Kasi.