Bez bonusa po pierwszej kolejce rundy rewanżowej zostały oba lubuskie zespoły. Stal Gorzów w niedzielę szybko odcięła tlen Get Well Toruń, po VI wyścigu prowadziła już 25:11, z nawiązką odrabiając 9-punktową stratę z pierwszego spotkania. Ale wtedy rywale jakby podpięli się do kroplówki, zaczęli coraz pewniej wygrywać biegi indywidualnie, a także zespołowo. Najważniejszy cios wyprowadzili w XIII gonitwie, przywożąc podwójne zwycięstwo. Czy Andersowi Thomsenowi należała się czerwona kartka za upadek kontrolowany? Cóż, niejeden sędzia nie zawahałby się sięgnąć po taką karę...
Chyba jeszcze bardziej rozczarował w niedzielę Falubaz Zielona Góra, który w starciu z Włókniarzem Częstochowa nie obronił 8-punktowej zaliczki sprzed tygodnia. Ewidentnie nie był to mecz Piotra Protasiewicza (mam wątpliwości, czy kapitan zmieścił się w czasie przed startem do VI wyścigu)... Niezbyt miłe dla oka były zwłaszcza te biegi, w których Adrian Miedziński, Paweł Przedpełski czy nawet Jakub Miśkowiak wieźli za plecami liderów Falubazu.