"Ojojoj. Jak pięknie! Jak fajnie! Mówiłem mu, żeby nie jadł burgera, bo będzie ciężki. Nie zjadł, bo nie było burgerów. Jest leciutki. Jest najchudszy z nas i dlatego wygrał. On zawsze odlatuje tę końcówkę, ajajaj!"
"Ruszyłem z belki, garbik, fajeczka, no i poleciało!"
"Koniec sezonu jest raz. Na koniec sezonu."
"Powiem tak, ja w zasadzie w skokach próbowałem wszystkiego, co można spróbować. Tyłem akurat nie skakałem, ale próbowałem tak dojechać i tak odbić się, tak, i odbić się tak. Jakiś energetyczny napój wypić, bułeczka z bananem też..."
"To było po piątym piwie. Powiedziałem, że złoty orzeł (nagroda główna w Turnieju Czterech Skoczni - przyp. red.) już trochę nam odleciał i nie chce się człowiekowi skakać, no bo o co? A że ja lubię wyzwania, to zakład jakiś musi być. I założyliśmy się z Jędrusiem (Stękałą - przyp. red.) o "Złotego bażanta". I od razu motywacja wzrosła."
"Z wagą duże rezerwy, bo się pojadło w sumie w domu trochę. Przez ten tydzień po Planicy się popuściło trochę."
"Ja mam skakać, żona ma pieniądze liczyć."
"Całkiem nieprzyjemnie się tu skacze. Głupia jest ta skocznia, powinni ją wysadzić w powietrze."