W symfonii d-moll Cesara Francka bardzo ładne partie solowe wykonywał także Iwan Moroz - na zdjęciu (waltornia) i Bronisław Krzystek (klarnet). Pojawiał się również klarnet basowy, na którym grał Leszek Kołodyński.
Na koniec, zaplanowano kolejny żart. Dyrygent zakomunikował, że orkiestra ma jeszcze na bis polkę mazurkę (na trzy czwarte) pt. "Serca kobiet" J. Straussa. I na widowni jakimś dziwnym trafem znalazła się kobieta, która (jak twierdziła) nigdy nie dyrygowała orkiestrą, ale zna ten utwór. Kolejna humorystyczna ustawka zakończyła się jednak sukcesem.
Solista skrzypek - Tomasz Tomaszewski - uczestniczący w żarcie filharmoników, jak widać też miał niezły ubaw.
To był bardzo ciekawy koncert, pełen rzadko wykonywanych dzieł, ale również i zabawnych, wcześniej zaaranżowanych sytuacji, nawiązujących do daty koncertu 1 . kwietnia. Podczas uwertury "Sroka złodziejka" na scenie pojawił się muzyk w kominiarce, trzeba było "wymienić" skrzypka solistę, a na koniec utworem Straussa (na bis) zadyrygowała "osoba z publiczności". Było zatem wesoło.