Na ten koncert zjechało pół Polski, ale warto było. Kurt Elling udowodnił, że ani jedno słowo pochwał od międzynarodowej krytyki nie było przesadzone.
Zaczął od piosenki ze swojej najnowszej płyty "The Gate". I już w pierwszym kawałku pokazał, co umie. Śpiewał swingiem, scatem, czyli używał gardła jak instrumentu. Potem były zachwycające dialogi z perkusją, fortepianem i kontrabasem. Można było usłyszeć, że zachwyty nad jego fenomenalną wręcz techniką, mają w pełni pokrycie.
I z każdą chwilą emocje na widowni rosły. Gromkie brawa, okrzyki uwielbienia co chwilę przerywały utwory. Koncert był tak ułożony, że energetyczne kawałki przeplatały się z lirycznymi.
Szczególnie wzruszający moment nastąpił w połowie koncertu, kiedy wokalista kilka specjalnych słów poświęcił ofiarom trzęsienia ziemi w Japonii i ofiarom konfliktu w Libii. Mówił o przyjaciołach, którzy tam mieszkają. A potem zaśpiewał równie wzruszającą balladę im poświęconą.
Podczas koncertu usłyszał, że jakaś fanka go kocha. - Ja ciebie też bardzo lubię. I choć cię nie widzę, myślę, że jesteś słodka - odpowiedział. I znów doczekał się huraganowych braw.
W końcowej części koncertu przypomniał "klasyków" - jak się wyraził - gatunku, czyli klasyczny Weather Report i równie klasyczną już grupę Earth, Wind and Fire i zaraz potem zaśpiewał śliczny soulowy kawałek.
- To było coś niezwykłego, nie zawiodłam się ani trochę - mówiła po koncercie aktorka Marzena Wieczorek.
Ale to nie koniec dobrych wiadomości. Już w maju pokaże się kolejna gwiazda - genialny kubański pianista i kompozytor Omar Sosa. Tym razem koncert będzie w Gorzowskiej Filharmonii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?