Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Supron: - Mikrofon i kamera mnie lubią

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
ANDRZEJ SUPRONMa 58 lat, żonaty, troje dzieci. Zapaśniczy mistrz świata i Europy, wicemistrz olimpijski na IO w Moskwie z 1980 r. Trener i sędzia, założyciel dwóch federacji zapasów zawodowych -DDW i TBW.
ANDRZEJ SUPRONMa 58 lat, żonaty, troje dzieci. Zapaśniczy mistrz świata i Europy, wicemistrz olimpijski na IO w Moskwie z 1980 r. Trener i sędzia, założyciel dwóch federacji zapasów zawodowych -DDW i TBW. fot. Kazimierz Ligocki
- Jako zawodnik czuję się spełniony. Miałem sukcesy, choć żałuję, że nie zostałem mistrzem olimpijskim. A spikerka? Zawsze byłem gadułą i cieszy mnie, że mogę promować ukochany sport - mówi Andrzej Supron, wicemistrz z igrzysk w Moskwie.

- Jest pan jednym z najwybitniejszych zapaśników w historii, nie bez powodu nazywanym "profesorem" i najlepszym technikiem. Przypomni pan skąd wzięło się słynne "biodro Suprona"?
- To moja ulubiona technika, rzut przez biodro. Ten manewr wykonywałem na tyle precyzyjnie, że w uznaniu za tę skuteczność Amerykanie nazwali ten chwyt moim nazwiskiem. Sprawili mi tym wielką radość.

- Zapasy to jednak tylko jedna z pana miłości.
- To prawda. Po zakończeniu kariery wystąpiłem w kilku filmach, prowadziłem w telewizji program rozrywkowy. Jestem też sędzią i komentatorem sportowym. Z wszystkiego zawsze miałem dużą frajdę. Ostatnio zajmuję się komentowaniem wrestlingu, zawodowej odmiany zapasów. Nigdy nie miałem z tym problemu, bo już wcześniej często jako spiker uczestniczyłem w różnych galach lub zawodach zapaśniczych. Nadal to kontynuuję, a satysfakcję mam zwłaszcza w tym drugim przypadku. Zawsze z niecierpliwością czekam, aby ciekawie "sprzedać" moją ulubioną dyscyplinę sportu.

- Skoro sprawdził się pan jako zawodnik i jako komentator, to w której jest pan lepszy?
- Jako zapaśnik czuję się spełniony. Miałem sukcesy, choć żałuję, że nigdy nie zostałem mistrzem olimpijskim. A spikerka? Zawsze byłem gadułą, a mikrofon i kamera mnie lubią. To dla mnie jeden ze sposobów promocji zapasów. Kilka lat temu, gdy otrzymałem pierwszą tego typu propozycję pomyślałem sobie, że jeżeli w ten sposób również mogę w tym pomóc, to czemu nie miałbym stać się osobą medialną?

- Od igrzysk olimpijskich w Atlancie w 1996 roku nie możemy doczekać się wielkich sukcesów polskich zapaśników. Będzie lepiej?
- Musi być! Wielkie nadzieje wiążemy zwłaszcza z kadetami, którzy zdobywają medale na mistrzostwach Europy i świata. To oni są tak naprawdę naszą przyszłością i bezpośrednim zapleczem na kolejne igrzyska po Londynie. Wydaje się mi, że należy zwrócić uwagę na tę grupę utalentowanej młodzieży, bo w którymś momencie może się ona nam "rozejść". W związku z tym podziwiajmy, oceniajmy tych chłopaków, ale jednocześnie starajmy się monitorować ich kariery, by doszli do wieku seniora i podnieśli polskie zapasy.

- W 2008 roku kandydował pan na stanowisko prezesa Polskiego Związku Zapaśniczego. Przegrał jednak z kretesem.
- Cóż, podzieliłem los Zbyszka Bońka, który swego czasu nie wygrał wyborów w PZPN. Ponoć przeszkodziła mi popularność. Uważam jednak, że to zaleta, a nie wada. Miałem kilka pomysłów na uzdrowienie dyscypliny, ale zaufano komu innemu. Trudno, pozostała mi rola recenzenta nowych władz.

- W Lubuskiem działa kilka klubów, skupionych w Kostrzynie, Trzcielu i Żarach. Małe ośrodki górą?
- Nie jest tajemnicą, że osoby związane ze sportem uważają, że siła tkwi właśnie w niewielkich miejscowościach. W takich miasteczkach bycie mistrzem to nobilitacja, a jednocześnie duża odpowiedzialność, bo trzeba być nim również poza areną sportową. Tylko ktoś taki zostanie potem wzorem do naśladowania dla kolejnych pokoleń.

- W przyszłym roku igrzyska w Londynie. W Pekinie zdobyliśmy tylko jeden medal. Teraz będzie lepiej?
- Musimy być pełni nadziei, że tak się stanie. Trzy lata temu było kilka szans, ale ich nie wykorzystaliśmy. Blisko podium była też wasza Monika Michalik z Orląt Trzciel, która prawie z każdej imprezy przywozi jakiś krążek. Wierzę, że za rok spełni swoje marzenie i stanie na pudle, co będzie zwieńczeniem jej bogatej kariery, a jednocześnie zabezpieczeniem na przyszłość. Nie jest tajemnicą, że po sukcesie otrzyma gratyfikacje finansowe, a przy wszechobecnej komercjalizacji nie jest to bez znaczenia. To zawsze dodatkowa motywacja do walki o najwyższe laury.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska