- To krzyż misyjny. W 1928 roku moja mama Maria Skałecka otrzymała go od swojego ojca, który z kolei dostał go od swojego ojca, czyli mojego pradziadka - pan Marian, szef Koła nr 8 Związku Sybiraków w Zielonej Górze, chwyta i delikatnie unosi srebrzysto-czarny krzyż, którego ramiona oplata równie cenny różaniec z brązowymi paciorkami z drewna. - W 1929 roku moja mama wyszła za mąż za powstańca wielkopolskiego Ignacego Szymczaka i wyjechali na Kresy, do miejscowości Kraśne w powiecie Mołodeczno. Krzyż pojechał z nimi. W domu stał w eksponowanym miejscu.
Gdy zbliżała się II wojna światowa, Ignacy Szymczak dostał rozkaz i ruszył w stronę Warszawy. Maria została sama z trojgiem dzieci: Mieczysławem, Zdzisławą i Marianem. Po wkroczeniu Rosjan, jako rodzina powstańca, a później żołnierza Korpusu Ochrony Pogranicza i wreszcie funkcjonariusza policji, byli bezwzględnie narażeni na straszliwe represje. Na Syberię wyruszyli drugim transportem, 10-13 kwietnia 1940 roku.
- 10 kwietnia 1940 roku nad ranem przyszli: oficer i dwóch enkawudzistów, Żyd i Białorusin. Dali nam 15 minut na spakowanie się. Futra, pierzyny, poduszki, złoto, drogocenne rzeczy... - wylicza pan Marian. - Ponieważ mama była osobą bardzo religijną, należała do Ligi Kobiet Polskich i koła różańcowego, zabrała jeszcze ten krzyż, a także różaniec, modlitewnik i figurkę Matki Boskiej, którą otrzymała od swojej babci. Brat miał wtedy dziesięć lat, siostra sześć, a ja dwa.
Więcej o tej sprawie przeczytasz w poniedziałek, 8 sierpnia, w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" oraz w serwisie [b]plus.gazetalubuska.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?