Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bo dla nich wolność jest w chmurach (zdjęcia)

Artur Matyszczyk
Daniel Urbach chwilę po wylądowaniu sprawdza, czy wszystko ze sprzętem jest w porządku.
Daniel Urbach chwilę po wylądowaniu sprawdza, czy wszystko ze sprzętem jest w porządku. fot. Tomasz Gawałkiewicz
- Pierwszy raz? Euforia i myśl: Boże ja latam. Ale także szok, że ziemia tak nagle oddala się spod nóg - miłośnicy podniebnych lotów nie kryją, że są... uzależnieni.

[galeria_glowna]

DROGA ZABAWA

DROGA ZABAWA

Marzą ci się podniebne eskapady, przygotuj się na spory wydatek. Oto zestawienie cen najpotrzebniejszego sprzętu do latania:

  • 6.000-12.000 tys. zł - paralotnia
  • 1.000 - dodatkowa uprząż
  • 900 zł - wariometr
  • 200 zł - kask
  • 200-300 zł - kombinezon
  • Maciej Sałaciński stanął na lekkim wzniesieniu, tuż przed płytą lotniska w Przylepie. Westchnął głęboko i jak to ma w zwyczaju spojrzał w niebo.

    Dziś młodzieniec ma 20 lat. Tam, wysoko, ponad chmurami już nie ma dla niego tajemnic. Maciek od dziecka z pasją obserwował płynące nad głową chmury. I marzył. Żeby choć raz w życiu ich dotknąć.

    Mówią o nas... "szmatolotniarze"

    Sny spełnił cztery lata temu. Od tej pory nie rozstaje się z paralotnią. Mimo młodego wieku, to właśnie Maćka koledzy uważają za jednego z najbardziej doświadczonych w gronie zielonogórskich "szmatolotniarzy". - Tak nas nazywają... pieszczotliwie - uśmiecha się przekornie Maciek.

    "Szmatolotniarze" to miłośnicy szybowania na paralotniach. Aeroklub Ziemi Lubuskiej skupia ich około 40. Różnie zaczynali swoją przygodę z lotami. Ale większość mówiąc o swojej pasji, niczym mantrę, powtarza słowa: wolność, marzenia, piękno.

    - Odkąd pamiętam śniłem, żeby wzbić się w powietrze. Nie zapomnę pierwszego razu. Szok, że tak szybko ziemia umyka spod stóp - Sałaciński mruży oczy, jakby szukał wspomnień. - Pamiętam też wielką radość, że wreszcie mi się udało. W duchu wykrzyczałem: Boże, ja latam!

    Nie wiesz co zgotuje los

    Bo dla nich wolność jest w chmurach (zdjęcia)

    Paralotniarze nie mają wątpliwości, że są... uzależnieni. - To droga w jedną stronę. Jeśli wzbijesz się, zapragniesz to robić już zawsze - dodaje 20-latek, który w swoim życiu odleciał już na wysokość 3.300 m.

    To jednak nie tylko euforia i chęć dotknięcia chmur. To także zastrzyk adrenaliny. Bo tam, w górze, nigdy nie wiadomo co się zdarzy. Paralotniarze są ostrożni. Z ogromnym szacunkiem podchodzą do natury. A ta czasami płata figle. Podobnie jak i sprzęt. - Tak jakoś wyszło, że mam opinię mistrza... awaryjnych lądowań - rumieni się Sławomir Hańba. - Pamiętam już w trzecim locie, tuż nad wieżyczką odpadł mi tłumik. Albo przed dwoma laty nad Żaganiem - zatarł mi się silnik. Błyskawicznie musiałem znaleźć miejsce do lądowania. I znalazłem...

    Wylądował na łące, na jednym z żagańskich osiedli domków jednorodzinnych. - Ludzie byli zaszokowani - wspomina z uśmiechem. - Ja zresztą też.

    Gdy wieje, nie latają

    TAK LATAJĄ

    Są dwie techniki szybowania na paralotni bez silnika:

  • na tzw. żagielek - kiedy siedzący za sterami wykorzystuje stały wiatr dmuchający na zbocze i generujący wznoszące prądy powietrzne
  • z wykorzystaniem kominów termicznych, które unoszą paralotnię. Szuka się ich poprzez obserwację ziemi i przyrody. Np. trzepoczące na wietrze gałęzie zdradzają istnienie komina termicznego. Te zazwyczaj są także pod kłębiącymi się chmurami.
  • Najbardziej niebezpiecznym przeciwnikiem paralotniarzy jest wiatr. Nie ma mowy o tym, żeby któryś wzbił się w powietrze, jeśli podmuchy przekraczają 5 m/s.

    Miłośnicy podniebnych wędrówek dzielą się na dwie grupy. Tych, którzy latają na maszynach bez silnika, czyli tak zwanych swobodnych lotników. A także tych, którym nie przeszkadzają wibracje na plecach i głośne brzęczenie. - Należę do drugiej grupy. Wsłuchuję się wiatr i przyrodę - z rozmarzonym wzrokiem o pięknie lotów przekonuje Wiesław Sałaciński.

    Paralotniarze nie ukrywają, że ich hobby nie należy do najtańszych. Ale bez chwili namysłu przekonują, że dla wrażeń warto się poświęcić. - Bo w górze jest inny świat. Pomiędzy chmurami nie ma czasu na myślenie o problemach, rozpamiętywanie smutków, zastanawianie się: a co tam w robocie. Tam jest tylko miejsce na radość - podsumowuje Jarosław Gniazdowski.

    Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!
    Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska