Od środy Jan Stramaus ze Starego Kurowa głodował obok katedry. Mówił, że oszukali go sędziowie i adwokaci. Sześć lat temu, po śmierci matki, między nim a bratem Stanisławem Stramous zaczęło dochodzić do awantur o spadek. W końcu Jan wymienił zamki w drzwiach. Wtedy brat podał go do sądu, że ten przez 50 miesięcy nie wpuszczał go do mieszkania. Sąd nakazał mu zapłacić 8 tys. zł grzywny. Mężczyzna nie zrobił tego, bo nie miał z czego. Komornik wszczął więc egzekucję.
Brat mówi co innego
- Nie dość, że komornik siedzi mi na karku, to jeszcze straż miejska chce wlepić mi mandat - żalił się w piątek Stramaus. - Zamierzam panu pomóc, tylko pan musi na tę pomoc zezwolić. Inaczej będzie pan miał jeszcze więcej kłopotów, bo parkuje pan na zakazie, a do tego przed pomnikiem przy katedrze - mówił komendant gorzowskiej straży miejskiej Czesław Matuszak. Radził mężczyźnie, by poszedł do prawnika, bo głodówka nic nie da.
Próbowaliśmy w piątek porozmawiać z komornikiem, który prowadzi sprawę Staramusa. Nie chciał jednak z nami rozmawiać.
Przyjdzie w poniedziałek
Do redakcji zadzwonił Stramous, brat Jana. - Tyle razy chciałem pójść mu na rękę, a on zawsze zamykał przede mną drzwi. To się w końcu doigrał - mówił. Stramaus odpowiedział na to: - Nie wpuszczałem go do domu, bo pił i rozrabiał. On jest teraz bez winy, a ja cierpię.
Mężczyzna przeniósł się w piątek na bezpłatny parking kilkaset metrów od katedry. Do domu nie zamierza wracać. Zadeklarował jednak, że w poniedziałek rano przyjdzie do prawnika, który co tydzień bezpłatnie udziela porad w gorzowskiej redakcji "GL".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?