Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą po mnie przyjść

Michał Iwanowski
Andrzej Brachmański. Zielonogórzanin, były lider lubuskiego SLD, były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.
Andrzej Brachmański. Zielonogórzanin, były lider lubuskiego SLD, były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. fot. Mariusz Kapała
Rozmowa z Andrzejem Brachmańskim, byłym wiceministrem MSWiA, który znalazł się na tzw. liście 500 tajnych współpracowników SB, sporządzonej przez IPN

- Zdziwił się pan, czy wystraszył? - Zdziwiłem się. Bo byłem już tyle razy lustrowany i nic mi nie zarzucano, a tu nagle taka lista.

- Dlaczego pan się na niej znalazł? - Chłopaki z PiS-u szukają różnych punktów zaczepienia, by mnie zdyskredytować. Myślę, że powodem może być zaciętość jednego z liderów PiS...

- Którego? - Na razie zostawmy nazwisko. Ale faktem jest, że kiedy w Warszawie aresztowano kilku policjantów to dziwnym trafem nie obyło się bez pytań o mnie, choć nie miałem z ich sprawą nic wspólnego. Widzę, że PiS koniecznie chce przyjść po mnie w świetle kamer.

.

- A jak wyglądały lata 80. w pana życiorysie? Był pan przesłuchiwany przez SB? Coś pan podpisywał? - Dwa razy podpisywałem dokumenty w SB. Raz w 1981 r., kiedy nielegalnie urwałem się z wycieczki do Paryża i zostałem wtedy ciut dłużej, niż przewidywał program. Po powrocie czekał na mnie funkcjonariusz SB i o wszystko mnie pytał. To były rutynowe pytania: czy miałem kontakty z CIA, z kim się spotykałem itp. A ja sobie tylko z plecakiem wędrowałem. Skończyło się na tym, że spisał moje zeznania i podpisałem formularz o zachowaniu tej rozmowy w tajemnicy. Drugi raz wezwano mnie, kiedy zacząłem pracę w redakcji gazety, gdzieś w 1983 r. Wtedy gość mnie pytał jak mi się pracuje itd.

- Podczas tej rozmowy werbunkowej coś pan doniósł? - To nie była rozmowa werbunkowa! Raczej próba rozpoznania sytuacji. Rozmowa była trochę nijaka. Typu: co tam słychać w redakcji, w mieście, co pan sądzi o polityce partii itp. Ale mnie to wkurzyło, bo byłem członkiem PZPR, a ten młody, przesłuchujący mnie człowiek, mi się nie spodobał. Rozmowę szybko uciąłem. Potem poszedłem ze skargą do I sekretarza komitetu miejskiego PZPR, bo był wówczas absolutny zakaz werbowania członków partii. I po tej skardze już nigdy więcej nikt mnie nie wzywał.

- Może powstały z tego jakieś notatki? - Jedyne co mogło powstać,
to protokoły z tych dwóch spot-kań.

- Ale wychodzi na to, że był pan współpracownikiem SB... - Ile razy można powtarzać, że nie byłem? Czuję się jak u Kafki. Muszę się tłumaczyć z czegoś, co nie istnieje. Dzisiejsza sytuacja jest jawnym bezprawiem. Nie mam wątpliwości, że dzieje się to na zamówienie polityczne. Jestem zdeterminowany, by dowieść swoich racji w sądzie.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska