Mają radia na korbkę, latarki, świeczki. A myją się w wodzie podgrzanej na turystycznych kuchenkach gazowych!
Barak przy ul. Dowgielewiczowej jest w złym stanie technicznym, grozi zawaleniem i od dwóch lat powinien być pusty, bo wtedy wszyscy mieszkańcy dostali wymówienia. Ale nie opuścili budynku.
Od tamtej pory pomiędzy nimi a szpitalem, który jest właścicielem baraku, toczy się wojna na przetrzymanie. Pisaliśmy o tym kilka razy, ostatnio w czerwcu w tekście ,,Nie jesteśmy śmieciami''. Pisma, groźby i prośby nie skutkowały, więc przed miesiącem lecznica postanowiła wziąć niechcianych lokatorów sposobem i odłączyła im prąd oraz ciepłą wodę. I co? I nic.
Człowiek nie gówno
Zenon (z lewej), Stanisław i pani Maria siadają czasem przed barakiem i słuchają radia na korbkę, które nakręca pan Zenon.
(fot. fot. Tomasz Rusek)
- Chcieli nas jak gówno szuflą wywalić. A my się nie damy - mówiła nam w poniedziałek wieczorem pani Maria, jedna z lokatorek (7 lat w baraku). Chociaż lekko nie jest. Przez brak światła na korytarzu jest tak ciemno, że nie idzie trafić kluczem w zamek. Ba! Drzwi w ogóle nie widać! Ale kobieta jakoś w końcu pokój otwiera.
Leży w nim mnóstwo prania. - Nie mam gdzie tego uprać - mówi. W kuchni kupa jedzenia na stole. - Lodówka nie działa, więc kupuję wszystko do zjedzenia na raz - objaśnia. A na stole świeczki. - To moje światło - tłumaczy. Mówi pewnym głosem, dziarsko, ale widać, że jest jej przykro. W końcu przyznaje, że to wszystko jej uwłacza. Że nie może się jak człowiek umyć... - Ale nie damy się. Nie z nami takie numery - rzuca pewnie.
To samo mówi pan Zenon (8 lat w baraku). Pochodzi z małej wsi, w której nie było prądu, więc nie narzeka. Obok niego, na ławeczce przed budynkiem, siedzi pan Stasiu (4 lata w baraku). Słuchają.. radia!
Jakiś finał będzie
Jest kłopot z jedzeniem - bez lodówek wszystko, co się kupi, trzeba natycmiast zjeść.
(fot. fot. Tomasz Rusek)
Jakim cudem radio gra bez prądu? Bo jest na korbkę. - Minuta kręcenia, pół godziny słuchania. Jest tu też lampka na korbkę. A w pokoju mam ładowarkę do telefonu na korbkę - uśmiecha się pan Zenon. Żałuje tylko, że nie ma telewizora na korbkę. - I żelazka na baterie! Mam tyle do prasowania - dodaje druga pani Maria (8 lat w baraku).
Wszyscy zapewniają, że nie zamierzają się nigdzie wyprowadzić, bo tu jest ich dom. Nie chcą odpuścić, bo już nie mają nic do stracenia. Czekają na ruch szpitala. A ten - jak się dowiedzieliśmy wczoraj od zastępcy dyrektora szpitala Kamila Jakubowskiego - lada dzień złoży w sądzie wnioski o eksmisję. - Kompletujemy dokumenty, to kwestia dni - powiedział K. Jakubowski. Dodał, że do czasu, aż sąd wyda wyrok, wszystko zostanie tak, jak jest.
To wbrew pozorom... dobra wiadomość dla lokatorów. Zgodnie z prawem po wyroku eksmisyjnym to miasto będzie musiało im zapewnić lokale zastępcze. - Oby tylko wcześniej nie przyszła zima. Boimy się, że nam administracja wytnie kaloryfery. Z tym już sobie nie poradzimy - mówią lokatorzy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?