Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chiny to współczesne mocarstwo kolonialne. Stąd coraz więcej ataków na Chińczyków w Afryce i Azji

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Od kilku lat szybko rośnie liczba chińskich prywatnych firm ochroniarskich. W ich szeregach są byli żołnierze i policjanci, a także niewykwalifikowani rekruci z różnych środowisk zawodowych
Od kilku lat szybko rośnie liczba chińskich prywatnych firm ochroniarskich. W ich szeregach są byli żołnierze i policjanci, a także niewykwalifikowani rekruci z różnych środowisk zawodowych JASON LEE/ AFP/EAST NEWS
Chińczycy na własnej skórze zaczynają odczuwać to, z czym Amerykanie mierzą się od dawna. Kolonizacja innych krajów, nawet jeśli tylko ekonomiczna, budzi coraz większy opór lokalnej ludności lub jej części. Stąd coraz więcej ataków w Pakistanie, Afganistanie czy krajach afrykańskich. Pekin dopiero wypracowuje strategię ochrony swych obywateli za granicą. To lekcja, którą USA musiały odrobić już dawno temu.

Spis treści

Chiny są współczesnym kolonialnym mocarstwem. Do rozbudowy wpływów używają jednak tylko soft power i ogromnych inwestycji. Wchodzą do kolejnych krajów Afryki, Ameryki Łacińskiej, Azji Południowo-Wschodniej. Oferują pieniądze i biznes, w zamian nie krytykując choćby niedemokratycznych zachowań lokalnych rządów, inaczej niż Zachód. Ale ta chińska ekspansja nie wszystkim się podoba.

Grabieżczy model ekonomicznej kolonizacji, być może odpowiadający rządom centralnym, budzi sprzeciw lokalnych populacji. Choćby Beludżów w Pakistanie. Do tego Chińczycy stają się atrakcyjnym celem dla rebeliantów i dżihadystów z czysto politycznych powodów. Pekin dopiero pracuje nad rozwiązaniem problemu bezpieczeństwa obywateli ChRL pracujących w innych krajach. I raczej nie ma szans, by szybko sobie z tym poradził.

Gorące Pakistan i Afganistan

Podczas niedawnej wizyty premiera Pakistanu w Chinach pojawiły się doniesienia, że Pekin naciska na partnera, by pozwolił swobodnie działać chińskim agencjom ochrony mającym strzec obywateli ChRL i ich aktywów w Pakistanie. Islamabad miał jednak odrzucić chińską propozycję. Pekin prawdopodobnie będzie jednak naciskał ponownie. Rosnące gospodarcze zaangażowanie w Pakistanie oznacza większą liczbę chińskich pracowników, którzy stają się celem ataków, głównie Beludżów.

W ostatnich latach chińscy obywatele pracujący w Pakistanie i Afganistanie stają się coraz częściej celem ataków. W grudniu ub.r. dżihadyści z wchodzącej w skład Daesh organizacji Państwo Islamskie Prowincji Chorasan (IS-KP) zaatakowali prowadzony przez Chińczyków hotel w Kabulu, raniąc pięciu obywateli ChRL. W lipcu 2021 r. w wyniku zamachu bombowego na autobus, dokonanego przez pakistańskich talibów z organizacji Tehrik-e Taliban Pakistan (TTP) w prowincji Khyber Pakhtunkhwa, zginęło dziewięciu chińskich inżynierów pracujących nad projektem hydroelektrycznym Dasu, który jest częścią chińsko-pakistańskiego korytarza gospodarczego (CPEC) w ramach inicjatywy Pasa i Drogi (BRI).

W ataku w klinice stomatologicznej w Karaczi 28 września ub.r. zastrzelony został obywatel Chin. Dwie inne osoby zostały ranne. Zamachowiec wszedł, udając pacjenta. 26 kwietnia ub. r. w samobójczym zamachu bombowym przed Instytutem Konfucjusza w Karaczi zginęło trzech obywateli Chin i ich pakistański kierowca. Po raz pierwszy takiego zamachu w imieniu świeckich etnicznych rebeliantów Beludżów dokonała kobieta: należąca do klasy średniej, mająca wyższe wykształcenie 31-letnia matka dwójki dzieci. Podobnych ataków było więcej i będzie więcej w przyszłości.

Beludżowie nie chcą Chin

Beludżystan to największa, ale też najmniej ludna prowincja Pakistanu. Graniczy z Afganistanem i Iranem, leżąc nad Morzem Arabskim. Jest bogata w surowce. Ale paradoksalnie, najbiedniejsza w całym Pakistanie. Od czasu powstania państwa w 1947 roku, w Beludżystanie wybuchały kolejne krótkotrwałe powstania przeciwko centralizacji politycznej i eksploatacji zasobów naturalnych. Jednak piąte powstanie w tej prowincji, które rozpoczęło się w latach 2003-2004, jest najdłuższe i najbardziej brutalne. Co więcej, walcząc z Islamabadem, separatyści wzięli na celownik sojusznika rządu pakistańskiego, czyli Chiny.

W Beludżystanie realizowanych jest kilka dużych chińskich projektów. Port Gwadar stał się podporą Pakistańsko-Chińskiego Korytarza Gospodarczego (CPEC), zbioru wielomiliardowych projektów energetycznych i transportowych mających na celu połączenie Xinjiangu w zachodnich Chinach z Zatoką Omańską przez Pakistan. Pekin jest również zaangażowany w wydobycie minerałów w Beludżystanie. Wart 65 mld dolarów projekt CPEC jest częścią inicjatywy Pasa i Szlaku prezydenta Xi Jinpinga, której celem jest usprawnienie szlaków drogowych, kolejowych i morskich łączących Chiny z resztą świata. CPEC ma znacznie skrócić czas wysyłki dla chińskich producentów do Europy, Afryki i Bliskiego Wschodu.

Grupy rebelianckie, działające w Beludżystanie, sprzeciwiają się chińskim inwestycjom, twierdząc, że Pekin i Islamabad pozbawiają mieszkańców zubożałego regionu ich zasobów naturalnych. Chińczycy stali się głównym celem. Armia Wyzwolenia Beludżystanu (BLA), stara grupa powstańcza, przekształciła się w jedną z najbardziej radykalnych grup bojowników po tym, jak jej lokalni dowódcy porzucili wygnanych przywódców i przyjęli jako nową taktykę zamachy samobójcze oraz skomplikowane ataki komandosów na pakistańskie bazy wojskowe.

Piekło w środku Afryki

19 marca nieznani napastnicy zaatakowali kopalnię złota w pobliżu Bambari, w sercu Republiki Środkowoafrykańskiej, zabijając dziewięciu chińskich pracowników. Ambasada ChRL wydała kolejne ostrzeżenia dla obywateli chińskich, aby ewakuowali się ze wszystkich części kraju do stolicy Bangi. Trzy dni później ambasada wydała kolejny komunikat, podkreślając, że sytuacja w RŚA jest obecnie "wyjątkowo wysokiego ryzyka", i że atak z 19 marca wykazał "ekstremalną konieczność ewakuacji chińskich firm i obywateli tak szybko, jak to możliwe".

Premier Felix Moloua obwinił o atak CPC (Coalition of Patriots for Change), sojusz grup rebelianckich. CPC składa się z sześciu najpotężniejszych grup zbrojnych w kraju. Został utworzony pod koniec 2020 roku, aby obalić obecny reżim prezydenta Faustina-Archange’a Touadery. CPC zaprzecza, jakoby była zaangażowana w atak na kopalnię złota i oskarżyła o to Grupę Wagnera. Ani rząd (uzależniony od siłowej pomocy Rosjan), ani CPC nie przedstawiły dowodów na swe twierdzenia.

Trudno jest ustalić, kto jest odpowiedzialny za zabójstwa Chińczyków ze względu na warunki panujące w obszarze, gdzie miały one miejsce. Rejon Chimboro znajduje się 25 kilometrów od Bambari i ten obszar jest w centrum rywalizacji o dostęp do zasobów, w szczególności złota. W przeszłości był okupowany przez uzbrojone grupy należące do CPC, które ściągały z górników złota haracz, by finansować swoją działalność, ale od grudnia 2020 roku, zostały one stamtąd wyparte i władze mają względną kontrolę.

Ataki na Chińczyków

To nie pierwszy raz, gdy chińscy pracownicy stają się celem ataku w RŚA. W 2019 roku trzech chińskich pracowników zostało zabitych w północno-zachodniej części kraju. Zostali zlinczowani przez ludność, która oskarżyła ich o nieprzestrzeganie prawa. Pod koniec 2020 r., wraz ze wzrostem przemocy związanej z wyborami w RŚA, ambasada ChRL wydała komunikat, że osiem pojazdów i inne mienie należące do chińskich firm górniczych zostało splądrowane podczas walk między rządem a siłami rebeliantów w Yaloke w zachodniej części kraju. W tym samym roku dwóch obywateli ChRL zginęło w lokalnym powstaniu przeciwko obsługiwanej przez Chińczyków kopalni w Sosso Nakombo w południowo-zachodnim regionie kraju.

Ale Chińczycy ryzykują życiem nie tylko w Republice Środkowoafrykańskiej. W lipcu 2021 r. chiński obywatel i towarzyszący mu kierowca zostali zabici na głównej drodze biegnącej przez Sudan Południowy. Przy tysiącach Chińczyków pracujących w Afryce od czasu, gdy Xi rozpoczął w 2013 r. impuls do budowy infrastruktury, ich bezpieczeństwo i ochrona aktywów, takich jak kopalnie i projekty gazu ziemnego - a także linie kolejowe i szlaki żeglugowe - stały się kluczową troską Pekinu. Chińscy pracownicy w Afryce są również coraz częściej celem porwań przez gangi przestępcze.

Pekin ma problem

Pomimo globalnej ekspansji gospodarczej i rosnącej potęgi militarnej, Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza wciąż ma ograniczone możliwości prowadzenia złożonych operacji w regionach daleko poza Azję Wschodnią. Chociaż Chiny są drugim największym na świecie państwem wydającym pieniądze na wojsko, nie mają się co równać pod względem globalnej aktywności z USA. Jedyna działająca dziś oficjalna baza wojskowa za granicą to ta w Dżibuti. Nieoficjalnie wiadomo, że tworzone są kolejne, ale w Azji Południowo-Wschodniej (Mjanma, Kambodża). Wciąż też wraca temat bazy chińskiej w Afryce, nad Atlantykiem. Ale to wszystko pieśń przyszłości, a możliwości działania ChAL-W ograniczają też wciąż stosunkowo słabe opcje wykorzystania transportu morskiego i powietrznego. Zresztą również położenie geograficzne robi swoje – Chiny są zamknięte w zachodniej części Pacyfiku.

Chińskie firmy działające za granicą zazwyczaj więc polegają na państwach-gospodarzach, które zapewniają im bezpieczne środowisko działania. Gdy to się nie udaje, główną opcją jest zatrudnienie chińskich prywatnych firm ochroniarskich, które często współpracują z lokalnymi podwykonawcami. Kilka krajów, które są głównymi odbiorcami chińskich inwestycji w ramach Inicjatywy Pasa i Drogi (BRI), stworzyło nawet specjalne kontyngenty lub bezpośrednio przydzieliło jednostki wojskowe do ochrony chińskich projektów. Na przykład w 2016 roku Pakistan sformował specjalną dywizję złożoną z 9 tys. żołnierzy armii i 6 tys. personelu paramilitarnego odpowiedzialną za ochronę chińskich pracowników i projektów w ramach CPEC. W Laosie zaś rządowe wojsko zapewnia bezpieczeństwo projektom BRI zagrożonym przez rebelianckie oddziały Hmongów. W niektórych trudnych krajach, takich jak Republika Środkowoafrykańska, chińskie firmy uciekają się nawet do zatrudniania najemników spośród lokalnej ludności, ale zazwyczaj nie przynosi to dobrych efektów.

Daleko im do wagnerowców

Od kilku lat szybko rośnie liczba chińskich prywatnych firm ochroniarskich. W ich szeregach są byli żołnierze i policjanci, a także niewykwalifikowani rekruci z różnych środowisk zawodowych. W porównaniu do zachodnich odpowiedników, są dużo gorzej wyszkoleni, uzbrojeni i mniej doświadczeni. Spośród 5 000 firm ochroniarskich zarejestrowanych w Chinach, tylko 20 posiada licencję na działalność za granicą. W Afryce są to np. Beijing DeWe Security Service, Huaxin Zhong An Security Group i China Security Technology Group. Tyle że nie mają one nawet połowy tych możliwości, które posiada rosyjska Grupa Wagnera. Większość chińskich firm ochroniarskich - z wyjątkiem tych zaangażowanych w morskie misje mające na celu ochronę przed piratami - podlega ścisłej kontroli, jest ograniczonych, jeśli chodzi o użycie broni i ma ściśle współpracować z siłami bezpieczeństwa danego państwa.

W efekcie chińskie firmy ochrony są skazane na lokalnych podwykonawców i pracowników. Na przykład w Kenii Beijing DeWe Security Service zatrudnia około 2000 ludzi do ochrony zbudowanej przez Chiny za 3,6 miliarda dolarów linii kolejowej Standard Gauge Railway. Gdy w 2016 roku ponad 300 chińskich pracowników naftowych utknęło wśród ciężkich walk milicji w Dżubie w Sudanie Południowym, dla zabezpieczenia ewakuacji trzeba było zaciągnąć uzbrojonych miejscowych. Zresztą część z tych bojówek była oskarżana o zbrodnie. Niedoskonałości prawa chińskiego odnośnie działalności firm ochroniarskich poza granicami ChRL pokazują nadużycia, jeśli chodzi o ograniczenia w użyciu broni. W 2017 roku w Zimbabwe uwięziono dwóch chińskich ochroniarzy za zranienie syna miejscowego polityka, a w Zambii w 2018 roku dwaj podejrzani chińscy ochroniarze zostali aresztowani za zapewnienie nielegalnego szkolenia i sprzętu wojskowego lokalnej firmie ochroniarskiej.

Tymczasem wagnerowcy nie mają żadnych ograniczeń. Skutecznie chronią obiekty biznesowe w takich krajach jak Sudan czy Republika Środkowoafrykańska. Mają też nieporównanie większy wpływ na lokalne w władze niż chińskie firmy ochrony. Wynika to wciąż z różnicy w polityce władz centralnych wobec firm najemniczych i ochrony w Rosji oraz w Chinach.

od 16 lat

lena

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Chiny to współczesne mocarstwo kolonialne. Stąd coraz więcej ataków na Chińczyków w Afryce i Azji - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska