Czy protesty coś dadzą? Pielęgniarki walczą o swoją przyszłość

Ostatnio personel średni pikietował przed szpitalem w Krośnie. O co dokładnie walczycie?
- Akcja protestacyjna, która miała miejsce pod koniec września, była kontynuacją rozpoczętego w ubiegłym roku sporu zbiorowego z pracodawcą. Dotyczy on niewypłaconych zobowiązań przez spółkę Nowy Szpital. Chodzi o pielęgniarki i położne, ratowników medycznych, pracowników RTG, a także szczebel administracyjny oraz przekazanie do firmy zewnętrznej pracowników laboratorium. Trwające kilka miesięcy negocjacje, jak i mediacje z udziałem mediatora z zewnątrz, nie przyniosły porozumienia. Podpisaliśmy protokół rozbieżności i akcja protestacyjna była jego efektem. Zobowiązania, jakie Nowy Szpital ma w stosunku do personelu, dotyczą zaległych świadczeń socjalnych za rok 2013, 2014, 2015 oraz ekwiwalentu za odzież i obuwie ochronne za pięcioletni okres rozliczeń, oraz brak premii za nadwykonania z NFZ, a także braku jakichkolwiek rozmów o podwyższenie płac. Średnia pensja w naszym szpitalu wynosi ok. 1.600 zł.

Czy protest był skuteczny? Czy może potrzeba więcej czasu?
- Nasz protest był o tyle skuteczny, że zwrócił uwagę środowiska na naszą sytuację. Wielu mieszkańców naszego powiatu nie miało pojęcia, w jak trudnej sytuacji znajduje się personel, od którego zależy zdrowie i życie mieszkańców powiatu. Jeśli chodzi o władze powiatu oraz prezesa spółki... Poza zapewnieniami o chęci naprawy naszej sytuacji nie ma żadnego wymiernego efektu. Prezes na spotkaniu z przedstawicielami związków, już po akcji protestacyjnej i braku odpowiedzi na petycję do niego wystosowaną, odpowiedział, że nasze roszczenia doprowadzą do upadłości szpitala. Kolejny raz wymusza się na nas zaprzestanie jakichkolwiek roszczeń, grożąc zamknięciem szpitala i składa się na nasze barki jego los. Traktujemy to jako szantaż emocjonalny.

Więcej w dodatku Krosno Odrzańskie - Gubin dostępnym w wydaniu weekendowym Gazety Lubuskiej (17-18 października).