Dla wielu ludzi Zakład Sadowniczy w Świebodzinie to marka sama w sobie. Przez lata kojarzona z charakterystycznymi kioskami i przede wszystkim dobrym jakościowo towarem. Niestety już od dwóch lat sadownicy narzekają, że choć plon nadal jest imponujący, to sprzedaż stała się nieopłacalna.
W sadownictwie od lat
- Najpierw ten teren należał do PGR-u- opowiada Tadeusz Szczotko, kierownik. - Później firma się usamodzielniła, w 1984 roku wybudowano od podstaw obiekty, w których mieści się do dziś. Siedem lat później powstała spółka z o.o. "Agro - Sad". Ta splajtowała w 2001 roku. Miało dojść do prywatyzacji, ale to na razie tylko teoria.
Obecnie zakład to 300 hektarów terenu, z czego 240 zajmują jabłonie (ponad 30 odmian!), a reszta to śliwy, grusze, czereśnie, wiśnie i orzech włoski. Na stałe zatrudnionych jest 10 - 12 pracowników, ale w ciągu sezonu ich liczba wzrasta nawet do 100. Kariera zawodowa niektórych jest związana ze świebodzińskim sadem od lat. Do takich pracowników należą m.in. traktorzysta Kazimierz Bystry, główny mechanik Mirosław Pilecki i brygadzistka z trzydziestoletnim stażem pracy Krystyna Golecka.
- Pamiętam, że dawniej jabłka szły jak woda - wspomina kobieta. - Pełne skrzynie ładowaliśmy ręcznie, nieraz do późnego wieczora. Dzisiaj jest lepsza technika: wózki widłowe, palety. Ale z drugiej strony zbieramy mniej, a i tego nie można sprzedać.
Kryzys dotarł i tu
- Z jakości świebodzińskich jabłek od lat można było być dumnym - zapewnia T. Szczotko. - Kiedyś konsultantem był tu nawet sam profesor Szczepan Pieniążek. Teraz nadal mamy się czym pochwalić, ale niestety nie ma zbytu.
Kierownik przekonuje, że kryzys dał się we znaki również sadownikom. W ubiegłym roku zanotowano nadprodukcję koncentratu, więc teraz odbiorcy nie chcą go kupować. Mało opłacalna jest też sprzedaż całych jabłek. Tzw. konsumpcyjne (czyli jakościowo lepsze) kosztuje ok. 1 zł, a przemysłowe zaledwie 15 gr. I choć Polska jest drugim na świecie producentem jabłek Zakład Sadowniczy nie kieruje plonu na eksport z prostej przyczyny. Świat zalewają jabłka z… Chin!
- Mam tylko nadzieję, że nie skończy się jak w lubelskim - wzdycha pan Tadeusz. - Tam zdesperowani niskimi cenami rolnicy wycinali drzewa wiśniowe jeszcze z owocami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?