Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doktor Socrates wygrywał na boisku, lecz przegrał z nałogami

Jacek Król 95 722 69 37 [email protected]
Futbolowa Brazylia okryła się żałobą. Pożegnała Socratesa, jednego ze swych najwybitniejszych piłkarzy. Był lekarzem-pediatrą, ale nie stronił od alkoholu i papierosów. Dożył zaledwie 57 lat. Był żonaty, miał sześciu synów.

Brodacz, 193 cm wzrostu - trudno go było nie zauważyć na boisku. Socrates wyróżniał się jednak nie wyglądem, lecz umiejętnościami. Te na zawsze zapadły w pamięci wszystkim miłośnikom futbolu.

Jak Garrincha i Best

Boiskowa inteligencja i gracja, z jaką trzymał piłkę przy nodze, zachwycały największych malkontentów. Popisowe zagrania piętą wzbudzały podziw kibiców. O tym, jak perfekcyjnie (i on czasem się mylił!) wykonywał rzuty karne, przekonał się Józef Młynarczyk, gdy w 1/8 finału meksykańskiego mundialu Polacy dostawali baty od ,,Kanarkowych'' 0:4.

Ale Socrates Brasileiro Sampaio de Souza Vieira de Oliveira, jak naprawdę nazywał się genialny piłkarz, miał słabości. Prawdziwie ludzkie słabości. Za czasów zawodniczej kariery palił codziennie dwie paczki czerwonego Marlboro. Po latach przyznał, że nie było dnia, by nie pił. W jego ojczyźnie większą popularnością cieszą się tylko Pele i Rivelino. Socrates skończył jak Garrincha i Brytyjczyk George Best. Wszyscy wygrywali na boisku, lecz nie poradzili sobie z alkoholem.

Przyjaciele pamiętają

- Był jednym z najlepszych na świecie - powiedział kolega z boiska, a prywatnie przyjaciel Socratesa Zico (dobrymi znajomymi są też ich dzieci). Razem grali w finałach MŚ 1982 i 1986 r. Na wieść o śmierci kapitana drużyny z tamtych turniejów, obecny selekcjoner reprezentacji Iraku zorganizował mecz pamięci. Odbędzie się on 28 bm. na stadionie Morumbi w Sao Paolo, z udziałem m.in. dawnych graczy Corinthians.

Przez sześć lat reprezentowania barw tego klubu Doktor wystąpił w 297 meczach i strzelił 172 bramki. Gdy ledwie kilkanaście godzin po jego śmierci Corinthians zapewnił sobie piąte mistrzostwo Brazylii, tytuł zadedykowano Socratesowi. A przed pierwszym gwizdkiem - podczas minuty ciszy - piłkarze ,,Timao'' skupili się na środku boiska i zaciśnięte w pięść dłonie wyciągnęli w stronę nieba. Takim samym gestem Socrates zawsze celebrował swe gole.

Tylko medalu brak

W reprezentacji zadebiutował późno, w wieku 25 lat. Ale warto było czekać do 17 maja 1979 r. W obecności 60.627 widzów ,,Canarinhos'' rozbili na Maracanie Paragwaj 6:0, zaś Socrates należał do wyróżniających się postaci. Na pierwszego gola czekał tylko dwa tygodnie, do rozegranego na tym samym obiekcie spotkania z Urugwajem.

Łącznie wystąpił w narodowej drużynie 63 razy (aż 41 jego meczów było zwycięskich!), zdobył 25 bramek. Nie osiągnął jednak najważniejszego sukcesu - mistrzostwa świata, czy choćby medalu na największej imprezie globu. Na hiszpańskich boiskach Brazylia uległa 2:3 Włochom w decydującej konfrontacji drugiej fazy mundialu i nie awansowała do półfinału. Cztery lata później, w 1986 r. w Meksyku, obowiązywał już inny system rywalizacji. Na drodze Brazylii stanęli w ćwierćfinale Francuzi, którzy pokonali ich karnymi. Socrates zmarnował pierwszą ,,jedenastkę'', a zaraz po meczu ogłosił zakończenie przygody z reprezentacją.

Futbolowa demokracja

W czasach, gdy Brazylią rządziła wojskowa junta, wprowadził wraz z kolegami z zespołu ,,demokrację Corinthians''. To system, w którym każdą żywotną dla losów klubu decyzję podawano pod głosowanie wszystkich piłkarzy. Gdy sięgali po prymat przed niemal 30 laty, założyli koszulkę z odważnym jak na tamte czasy i ustrój napisem: ,,Democracia''. Przyjaźnił się z Luizem Inacio Lulą da Silvą, późniejszym prezydentem kraju, z którym brał udział w demonstracjach przeciw torturowaniu więźniów politycznych. Nie ukrywał, że futbol bardzo mu pomógł w politycznej walce. Podczas jednego z wystąpień, w kwietniu 1984 r. (przed wyjazdem do włoskiej Fiorentiny), słuchało go... 1,7 mln ludzi!

Zainteresowanie filozofią i polityką przejął po ojcu, intelektualiście. Synów nazwał: Socrates, Sofokles i Sostenes. Najstarszy z rodzeństwa świetnie grał w piłkę, ale też z wielką pasją czytał książki Machiavellego oraz słuchał opowieści o Che Guevarze i Fidelu Castro. Na cześć kubańskiego przywódcy, jednego ze swoich chłopców nazwał Fidel.

To był przypadek

Piłkarską przygodę rozpoczął w wieku 20 lat w klubie Botafogo z rodzinnego Ribeirao Preto w stanie Sao Paulo. Tylko wyjątkowy talent sprawił, że przebił się na sam szczyt. Równie dobrze mógł grać amatorsko czy zajmować się czymś innym.

Futbol, polityka, medycyna, dziennikarstwo - miał wiele pasji. Skończył studia, został lekarzem pediatrą i pracował w zawodzie. Był również wziętym ekspertem futbolowym, pisał dla gazet, agencji prasowych, komentował mecze w telewizji.
W roli trenera i działacza się nie sprawdził. Tylko siedem miesięcy, w latach 1999-2000, pracował w roli szkoleniowca prowincjonalnego klubu Cabo Frio (stan Rio de Janeiro). Wcześniej jeszcze krócej, bo zaledwie pięć tygodni, piastował funkcję dyrektora technicznego LDU Quito.

W 2004 r., już jako 50-latek, po 15 sezonach przerwy, uległ namowom Anglików i wrócił na murawę. Wraz m.in. z Zico i Carecą podpisał krótkoterminową umowę z maleńkim klubem z Garforth, górniczego miasta w pobliżu Leeds. Zadebiutował z Tadcaster Albion (2:2). Zagrał kilkanaście minut. Ostatni raz.

Ból i cierpienie

Socrates ciężko chorował, a w ostatnich miesiącach kilka razy trafił do szpitala. Jego serce przestało bić w ubiegłą niedzielę o godz. 4.30, a lekarze z kliniki im. Alberta Einsteina w Sao Paulo poinformowali, że przyczyną zgonu był wstrząs septyczny.

Dramat rozpoczął się w sierpniu, gdy u pacjenta zdiagnozowano krwotok jelit. Potem było coraz gorzej. We wrześniu, ze względu na powikłania z wątrobą, przeleżał w szpitalu 17 dni. A przed śmiercią pomagał mu w oddychaniu respirator. Nie doczekał transplantacji zniszczonego wódką narządu.

,,Grał jak geniusz, palił jak smok i pił jak ryba'' - taki był Socrates, filozof współczesnego futbolu. FIFA zaliczyła do go 125 najlepszych piłkarzy na świecie. Świetnym zawodnikiem był też jego brat, 46-letni dziś Rai, mistrz świata z 1994 roku, znany z Europie występów w Paris Saint Germain. 28 grudnia znów zagra - tym razem dla ukochanego Socratesa...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska