Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dorośli zawiedli mojego syna. Dziecko wciąż przeżywa traumę

Lucyna Makowska
Mam żal do policji, prokuratury i szkoły, że po tym wszystkim zostawili mojego syna i rodzinę bez żadnej pomocy. Że nikt nawet nie przyjechał z nami porozmawiać - mówi matka 12-latka.
Mam żal do policji, prokuratury i szkoły, że po tym wszystkim zostawili mojego syna i rodzinę bez żadnej pomocy. Że nikt nawet nie przyjechał z nami porozmawiać - mówi matka 12-latka.
Od pedofilskiej afery w zielonogórskim hotelu minęły dwa tygodnie. Ale o molestowanym chłopcu wszyscy zapomnieli. Nikt nie pomyślał, by objąć go opieką psychologa. Nikt nie pomógł rodzinie.

Dłużej nie mogliśmy czekać

Dwa dni temu rodzice Wojtka (imię zmienione) przyjechali do Ośrodka dla Dzieci z Wadami Słuchu i Mowy w Żarach. - Chcieliśmy, by ktoś z nim porozmawiał, wytłumaczył mu, że to nie jego wina. Syn zamknął się w sobie, nie chciał wracać do szkoły - mówi matka Wojtka. - Wtedy usłyszałam od dyrektora, że teraz zrobi wszystko by przywrócić dziecku uśmiech na twarzy. Z kolei Janusz Stasiak twierdzi, że wybierał się do chłopca, próbował kontaktować się z rodziną, ale nikt nie odbierał telefonu. Jego tłumaczenia wydają się co najmniej dziwne, bo szkoła zna przecież adres dziecka. Wojtek był radosnym, kontaktowym chłopcem. Gdy wrócił do domu po zatrzymaniu, zachowywał się jakby nic się nie stało, opowiadał, co dawali mu jeść, ale słowem nie wspomniał, o co go pytano podczas przesłuchania. Teraz milczy całymi dniami nie odzywa się ani do matki, ani do starszych sióstr. Bardzo się denerwuje się, gdy rodzina wspomni o sprawie. Któregoś dnia coś w nim pękło.

- Jednym tchem powiedział nam, że pan go dotykał, robił mu zdjęcia. A gdy dalej wypytywałyśmy wykrzyczał: "a fajnie by wam było jakby wam ktoś (....) wpychał" - opowiadała ze łzami w oczach matka 12-latka. Po tych słowach kobiety zamarły. Więcej już nie pytały. - Odgrażał się, że do tej szkoły nie wróci. A jeśli go tam z powrotem oddamy ucieknie albo się powiesi - dodaje kobieta. Wtedy bliscy Wojtka wiedzieli, że dłużej nie mogą czekać. Sami pojechali do szkoły.

Uśpił ich czujność

Mają żal, że wszyscy traktują ich jak przestępców. Zostali napiętnowani. Jakby to oni, wyrządzili dziecku krzywdę. Zastanawiają się gdzie byli wcześniej pracownicy hotelu? Przecież widzieli, że meldował się z małymi chłopcami. Są tak samo winni jak ten pedofil. - Sąd chce nam odbierać władzę rodzicielską, a pod nosem mieli tego zwyrodnialca i nic nie zrobili - denerwuje się ciotka Wojtka. Adam H., zatrzymany wychowawca był miłym, kulturalnym człowiekiem. Tym uśpił także czujność rodziców. Często bywał w ich domu, zabierał chłopca i jego rówieśników z ośrodka na letnie kolonie. I to kilka razy. Co dziwne J. Stasiak, dyrektor ODWSM nic o tym nie wiedział. Wyjaśniał, że szkoła nie organizowała wyjazdów. Wojtek nigdy nie mówił gdzie zabiera go nauczyciel, a ostatnio zaczął kłamać.

Bywał w naszym domu

Od połowy grudnia pedagog bywał w domu rodzinnym chłopca dość często. Przyjeżdżał po 12-latka wieczorami i zabierał go pod różnymi pretekstami. A ten słowem nie wspomniał ani rodzicom ani rodzeństwu, że nocował z wychowawcą w hotelach. Potem okazało się, że takie "wypady" zdarzyły się ze trzy razy. Któregoś dnia przyznał, że byli razem w Poznaniu. Matka i siostry dobrze to pamiętają. - Kilka dni przed Wigilią pan Adam przyjechał i powiedział, że jest koniec roku i muszą wykorzystać pieniądze, które zostały wycieczek - przypomina sobie matka. - Przywiózł pismo z pieczątką PCPR, że w Poznaniu musi odebrać jakieś pieniądze. Miał za nie kupić synowi telefon. I kupił. Wojtek przywiózł go do domu z opakowaniem, ale paragon był ze sklepu w Zielonej Górze, nie z Poznania. Opiekun wytłumaczył matce, że aparat kupował kolega wychowawcy. - Jak mieliśmy mu nie wierzyć - zastanawiają się bliscy Wojtka. Chwalił się, że koledze Wojtka też kupił komórkę, tylko tańszą.

Głusi na wołanie o pomoc

Rodzina nie potrafi zrozumieć, jak można było po tak traumatycznym przeżyciu zostawić chłopca samemu sobie. Zaraz po zdarzeniu matka pytała przesłuchujących ją policjantów, czy syn mógłby otrzymać jakieś wsparcie psychologiczne. - Policjant powiedział mi bym na razie siedziała cicho, bo jak gazety się dowiedzą, to wszystko rozdmuchają - opowiada kobieta. - Nikt się nim nie interesował, choć wszyscy wiedzieli, że cały świat przewrócił mu się do góry nogami. Gdzie była szkoła? Gdzie te rzesze nauczycieli, pedagogów deklarujących wsparcie dla swoich wychowanków? W przypadku Wojtka zawiedli, w dodatku drugi raz. Pozwolili zaszyć się 12-latkowi w domu i swoją bezczynnością utwierdzając go w poczuciu winy, beznadziei. Dopiero, gdy sam wykrzyczał całemu światu swoją bezradność, krewni na własną rękę zaczęli szukać pomocy. A dyrektor? Cóż tylko wybierał się do swego wychowanka. Dlaczego tak długo był głuchy na jego nieme wołanie o pomoc. Mówienie o szoku, który przeżywa szkoła to za mało. Dopiero teraz zapewnił, że chłopak będzie miał opiekę psychologa i pedagoga.

Mają żal do szkoły

Rodzice zastanawiają się nad przeniesieniem syna do innej szkoły. Wiedzą, że boi się powrotu, trudnych pytań swoich rówieśników. Z kolei dyrekcja ośrodka zapewnia ich wciąż, że jeśli 12-latek wróci, otoczą go właściwą opieką.
- Wiem od rodziców, że jest w fatalnym stanie, ale wierzę, że uda nam się go wyprowadzić z tej traumy - deklaruje J. Stasiak. - Moim zdaniem błąd popełniła policja, podczas zatrzymania, nie zapewniając dziecku opieki psychologa. Nie sądzę, że powinni go przesłuchiwać bez rodziców.

Tymczasem Grzegorz Szklarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze, twierdzi, że procedury dopuszczają taką możliwość przesłuchania chłopca.
- Rodzice zawsze mają możliwość zgłoszenia skargi - zaznacza. Rodzice złożą zażalenie na policję. Uważają, że przesłuchaniem syna bez ich obecności, wyrządzono mu dodatkową krzywdę. Zamierzają też zgłosić kuratorowi oświaty zaniedbania ze strony ośrodka.
W innych krajach pedofili pokazuje się w gazetach, z imienia i nazwiska, a w tym kraju piętnuje się dziecko, podając jego imię, rodziców straszy się odpowiedzialnością, obrzuca się obelgami. - Nie jesteśmy zamożni, ale do głowy nie przyszłoby nam brać pieniędzy za dziecko - kończy oburzona matka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska