Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drugie życie komórki

SYLWIA DOBIES
Do komisu trafiają nawet najnowsze nokie prosto z salonu. Za aparat klient dostaje połowę jego sklepowej ceny, ale jest zadowolony. Zarobił 300 - 400 zł, a do rozmów używa starego telefonu.

- W branży używanych komórek ruch jest wyjątkowo duży, ale nie przekłada się to bezpośrednio na zyski, bo zrobiła się silna konkurencja - uważa współwłaścicielka komisu Telia Sylwia Kotwas. - Komis prowadzimy od 5 lat i byliśmy pierwsi w Głogowie. Teraz konkurujemy z 20 podobnymi punktami.
W sklepach z komórkami z drugiej ręki ciągle pełno klientów.

Chodliwe marki

- Ludzie głównie sprzedają telefony, rzadziej kupują - potwierdza właściciel sklepu Telemax przy ul. Jedności Robotniczej Karol Jasek. - Najczęściej kupujący wybierają aparaty w cenie 200 - 300 zł. Najtańszy model komórki mamy za 79 zł, ale można się potargować.
Na sklepowych półkach stoją też używane aparaty warte 800 zł, a nawet 1,2 tys. zł. Na nie jest jednak niewielu chętnych. Dla wygody klientów komisy zwykle nie biorą aparatów w komis, lecz po prostu je skupują.
- Ludzie przynoszą mi dziennie po 40 telefonów - twierdzi K. Jasek. - Oczywiście nie biorę wszystkich, tylko wybieram te, które mi zejdą. A z tym bywa różnie. Mam dwie nokie, za które zapłaciłem po 350 zł, a nie mogę ich sprzedać po 339 zł.
Nokia jest najbardziej chodliwą marką. Dużym wzięciem cieszy się szczególnie model 3310, choć niektóre egzemplarze liczą sobie już cztery lata.

Węszą za kradzionymi

- Dobrze sprzedają się telefony nowe i dwu-trzyletnie - opowiada S. Kotwas. - Najchętniej kupowane są aparaty firm Nokia, Motorola, Siemens. Dobry telefon musi dzisiaj mieć duży kolorowy wyświetlacz, wbudowany aparat albo kamerę. Starsze osoby szukają aparatów z czytelnym wyświetlaczem i większymi przyciskami.
Komis z każdym klientem podpisuje umowę, w której oświadcza on, że aparat nie pochodzi z kradzieży. Sprzedający musi okazać dowód osobisty. Mimo to punkty sprzedaży używanych komórek często odwiedzane są przez policję. W komisie Telia na ścianie wisi kilkanaście kartek z numerami skradzionych telefonów.
-Przychodzą do nas czasem osoby, którym zginął telefon i podają nam numer aparatu, żeby zwrócić uwagę, czy ktoś nie usiłuje go sprzedać - wyjaśnia S. Kotwas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska