Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drzewa upadają na moją drogę

Janczo Todorow
- Do dziś nie mam decyzji, a brzozy pochylają się coraz bardziej - mówi Arkadiusz Szczepański.
- Do dziś nie mam decyzji, a brzozy pochylają się coraz bardziej - mówi Arkadiusz Szczepański. Janczo Todorow
Urząd gminy wiejskiej Żary do dziś nie może się uporać z załatwieniem prostej sprawy. Nasz Czytelnik czekał przez ponad pół roku, w końcu stracił cierpliwość i poprosił nas o pomoc. Wójt tłumaczy, że sprawę zawalił jego pracownik.

Arkadiusz Szczepański mieszka w Mirostowicach Dolnych. Jego posesja graniczy z terenem gminnym. Na samej granicy działek rosną dwie brzozy. Jedna z nich jest mocno pochylona i prawie wyrwana z korzeni. Stało się tak po wichurach latem tego roku. Czytelnik ma sporządzony plan budowy drogi dojazdowej ze swojej posesji do asfaltowanej szosy. Ma załatwione wszystkie dokumenty i pozwolenia. Droga dojazdowa ma znacznie skrócić dojazd do głównego traktu. Przeszkodą jednak, żeby rozpocząć budowę dojazdu jest to, że na jego trasie znajdują się brzozy. - W lutym złożyłem podanie w urzędzie gminy - mówi Arkadiusz Szczepański. - Prosiłem o wydanie stosownego zezwolenia na wycięcie dwóch drzew. W podaniu wspomniałem także o kilka sztuk młodzików, które również przeszkadzają w wytyczeniu drogi dojazdowej. Nadmieniłem też, że brzozy są mocno pochylone i stwarzają niebezpieczeństwo. Gmina do dzisiaj mi nie odpowiedziała na to pismo.

A. Szczepański opowiada, że był trzy razy w urzędzie gminy, ale jego interwencje niewiele dały. - Dwa razy umawiałem się z pracownikiem odpowiedzialnym za wycinkę drzew. Ustaliliśmy termin, dokładną godzinę, na którą ma przyjechać i dokonać wizję lokalną. Niestety, nie przyjechał. W połowie sierpnia byłem u sekretarza gminy i złożyłem kolejne pismo z zapytaniem, dlaczego zwlekają z wydaniem decyzji. Obiecał, że sprawa natychmiast zostanie załatwiona. I znowu nic, jest koniec września, a decyzji nadal nie ma - wyjaśnia Szczepański.

Czytelnik jest wyraźnie rozgoryczony takim załatwianiem sprawy. Gdyby zgodę na wycięcie drzew dostał już wiosną, to zdążyłby latem wykonać prace ziemne. - Teraz jest już jesień, zaraz będzie mróz, kiedy ja zdążę z robotą? Cały rok zmarnowany. Zawiodłem się na naszego wójta, przez siedem miesięcy nawet nie odpowiedział - denerwuje się A. Szczepański.

- Nie znam sprawy - mówi Zbigniew Witka, sołtys Mirostowic Dolnych. - Gdyby pracownik gminy był na wizji lokalnej, to by mnie poinformował. Ale nic takiego nie było, nikt się do mnie nie zgłaszał.

- Przykro mi, że tak się stało - przyznaje wójt Wiesław Polit.- Winę za to ponosi nasz pracownik. Zawalił wiele innych spraw, nie tylko tej tego czytelnika. Dlatego został zwolniony. Od pierwszego października przychodzi do pracy nowy pracownik, który ma naprawić wszystkie szkody, które spowodował jego poprzednik.

Wójt jednak nie odpowiedział nam na pytanie, dlaczego przez tyle miesięcy nikt z urzędu gminy nie raczył choćby odpisać mieszkańcowi. Pomimo jego kilkakrotnych osobistych interwencji. Miejmy nadzieję, że tym razem, że nikt w urzędzie gminy nie zapomni o sprawie naszego Czytelnika.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska