Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Działkowiec - inwalida nie może dotrzeć do swojego ogrodu w Szprotawie

Zbigniew Janicki
Józef Gintowt twierdzi, że pozwolenie mu na wjazd na działki nikomu nie wyrządzi krzywdy.
Józef Gintowt twierdzi, że pozwolenie mu na wjazd na działki nikomu nie wyrządzi krzywdy. fot. Zbigniew Janicki
- Mam czołgać się na swoją działkę? Może wtedy wydadzą mi pozwolenie na dojeżdżanie samochodem - skarży się szprotawianin. Nikt nie przejmuje się niepełnosprawnym, dlatego nas poprosił o interwencję.

- Od połowy ubiegłego roku walczę o to, żebym mógł dojeżdżać samochodem do mojej działki - mówi Józef Gintowt.

Ogród szprotawianina znajduje się kilometr od bramy. - Mam bardzo ciężkie zwyrodnienie biodra i kolana, trudno zliczyć operacje i implanty. Tylko samochodem mogę dojechać do działki, a nie chcą mi dać klucza do bramy głównej - wyjaśnia J. Gintowt.

- Przy bramie wjazdowej też trudno o miejsce parkingowe - dodaje Włodzimiera Gintowt, żona pana Józefa.

Potrzebna zatoczka?

Problem tkwi w przepisach, które mówią, że aby przyjeżdżać samochodem na działkę, trzeba zapewnić bezpieczeństwo i trzymać auto w specjalnie wybudowanej zatoczce.

- Można dostać klucz do bramy i tymczasowo wjechać. Większość z nas boryka się z takim problemem - wyjaśnia szef szprotawskich ogrodów działkowych Chrobry Krzysztof Gbyl, który dodaje, że sam jest inwalidą. - Zresztą połowa członków ogrodów to inwalidzi drugiej grupy i każdy stosuje się do przepisów - dodaje.

Państwo Gintowtowie zaznaczają, że stojący samochód nie stanowi zagrożenia, bo aleja ma szerokość 6 metrów. Pokazują nam w przepisach, że w tak wyjątkowych przypadkach nie trzeba robić zatoczki. A po drugie to pomniejszenie działki o jedną trzecią jest wbrew rozsądkowi, bo pozostanie tylko skrawek ziemi. Na dodatek trzeba będzie wyciąć wiele drzew owocowych. - Budowa kosztuje, a pieniądze ciągle potrzebne są na leki. Takie postawienie sprawy to zwykła złośliwość - komentuje J. Gintowt.

Jakby tego było mało, to szprotawianie skarżą się na bezczynność zielonogórskiego zarządu działkowców. - Pismo do nich wysłaliśmy pod koniec marca. Jeszcze nie dostaliśmy odpowiedzi. Czy miesiąc to mało na rozpatrzenie naszej prośby i zakończenie tej bezsensownej sytuacji - pyta W. Gintowt.

Dotrzeć do drzew

Co na to szefostwo zielonogórskiego oddziału Polskiego Związku Działkowców? - Dzisiaj wysyłamy odpowiedź - powiedziała nam w środę wiceprezes Bożena Mikołajczyk. Sporą zwłokę wytłumaczyła nawałem pracy i tym, że prezes jest na zwolnieniu.

- Pracujemy społecznie. Staramy się należycie wypełniać się swoje obowiązki - dodała B. Mikołajczyk i zapewniła, że przepisy jasno regulują przypadek z wjazdem i parkowaniem samochodu na ogrodach. - Pozostaje jednak do dyspozycji odwołanie i uregulowanie problemu w ramach komisji rozjemczej.

- Należy szybko zrobić coś z tym fantem, bo cierpią nasze rośliny. Jakoś trzeba dotrzeć do drzew z opryskami - mówią Gintowtowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska