Dzieci Małgorzaty Burdz z Bledzewa wysłały już listy do św. Mikołaja z prośbami o prezenty. Pięcioletnia Weronika narysowała lalkę Barbie. Wymarzyła sobie taką z pieskami, ale - jak zaznacza z poważną minką - ucieszą ją także inne. Np. Barbie w stroju księżniczki. Jej o trzy lata starsza siostra Eliza chciałaby dostać kotka. - Ale takiego sztucznego, którego można karmić, a potem zasypia - mówi.
Marzeniem dziewięcioletniej Karoliny jest lalka Monster High. Koniecznie Cleo, bo jest znacznie ładniejsza od innych. Przed rokiem najstarszy z rodzeństwa Dominik dostał pod choinkę grę komputerową. Chodzi z nią do kolegów, bo jego komputer jest za stary na takie gry. Wciąż się psuje i zawiesza. - Chciałbym dostać nowy. Najlepiej z głośnikami - mówi.
Najmłodszy Gabriel ma niespełna trzy latka. Jest za mały na komputerowe wyścigi i bitwy. Fascynują go za to ciężkie maszyny rolnicze i budowlane. Jak pobliską ulicą jedzie traktor, wpatruje się w maszynę oczyma okrągłymi jak spodki i macha do kierowcy. Jaki prezent najbardziej go ucieszy? Odpowiada "kopko". - To koparka - tłumaczy jego mama.
Mama nie spełni dziecięcych marzeń. Ledwo jej starcza na jedzenie i ubrania. Najgorszy jest sierpień, kiedy musi kupić najstarszej trójce szkolne wyprawki. - Ostatnio trochę dorobiłam przy wyplataniu wianków adwentowych. To przysłowiowa kropla w morzu potrzeb. Wystarczy na cukierki, ale na pewno nie na komputer, czy kosztowne lalki. Ani na nową kuchenkę gazową z piekarnikiem, choć stara nadaje się już tylko na złom - rozkłada ręce.
Pani Małgorzata przebywa na urlopie wychowawczym. Korzysta z zasiłków opieki społecznej. Rzecz w tym, że gmina jest równie biedna jak ona. Jak przed rokiem organizowano zabawę mikołajkową dla maluchów, to zaproszono tylko po jednym dziecku z każdej ubogiej rodziny. Po prostu dla wszystkich nie wystarczyłoby paczek. Ale jak wytłumaczyć kilkuletnim brzdącom, że tylko jedno z nich dostanie prezenty od Mikołaja?
Zimą największym problemem rodziny jest ciepła odzież i obuwie dla dzieciaków. Oraz opał. Ostatnio zakład komunalny założył centralne ogrzewanie w jej mieszkaniu, ale palić czymś trzeba. Kupiła tonę najtańszego węgla, lecz do wiosny na pewno nie wystarczy. Problemów jest więcej. - Najgorsze są dni, kiedy wstaję rano i nie mam z czego przygotować śniadania dla dzieci - mówi ocierając płynące po policzkach łzy.
Kiedy kończę rozmowę z dziećmi o ich wymarzonych prezentach, Weronika podnosi rękę do góry i pyta, czy naprawdę jestem Świętym Mikołajem.? Odpowiadam, że Mikołaj jest moim szefem i wysłał mnie do Bledzewa, zanim sam się tutaj wybierze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?