Dyżurny policji alarmujący telefon otrzymał w południe. Zgłoszenie brzmiało, że w jednym z budynków przy ul. Walczaka w Gorzowie jest bomba. Na nogi postawiono policyjnych pirotechników. Sprawa szybko okazała się mocno skomplikowana. Powód?
- W tym samym budynku mieści się firma kurierska. Oznaczało to, że policjanci musieli dokładnie sprawdzić wszystkie przesyłki - mówi Sławomir Konieczny, rzecznik prasowy lubuskiej policji. Z budynku ewakuowano wszystkich pracowników. Policjanci razem z psami przeszukiwali pomieszczenie po pomieszczeniu. Psy, wytresowane w wykrywaniu zapachu materiałów wybuchowych, sprawdziły też wszystkie przesyłki.
Policyjna akcja trwała cztery godziny. - W tym czasie pracownicy firmy kurierskiej nie mogli wykonywać swojej pracy, a przesyłki czekały na doręczenie - mówi S. Konieczny. Efekt? Nie znaleziono żadnych niebezpiecznych materiałów.
W czasie, gdy na miejscu działali policyjni pirotechnicy, ich koledzy z wydziału kryminalnego szukali osoby, która odpowiada za wywołanie alarmu bombowego. Jeszcze tego samego dnia zatrzymano dwie 20-latki. Policjantom wyznały, że telefon miał być tylko żartem i... dostarczyć im wrażeń. Jedna z kobiet po przesłuchaniu, tego samego dnia, została zwolniona do domu. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, jest w ciąży. Druga jeszcze dziś trafi do prokuratury.
Sprawczyniom fałszywego alarmu grozi od pół roku do ośmiu lat pozbawienia wolności. Młode kobiety muszą się też liczyć z koniecznością pokrycia kosztów działania służb, biorących udział we wczorajszej akcji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?