Najpierw słowo wyjaśnienia. Wikipedia donosi: "Arnall wyznaczał datę najgorszego dnia roku za pomocą wzoru matematycznego, uwzględniającego czynniki meteorologiczne (krótki dzień, niskie nasłonecznienie), psychologiczne (świadomość niedotrzymania postanowień noworocznych) i ekonomiczne (czas, który upłynął od bożego narodzenia, powoduje, że kończą się terminy płatności kredytów związanych z zakupami świątecznymi).
I to ponoć jest dziś!
Teoria ta ma jednak kilka słabych punktów. Jak mawiał klasyk, po pierwsze primo: 25 stycznia ma imieniny nasza redakcyjna koleżanka Tatiana Mikułko. Swoje wie i stanowczo zaprzecza, że ten dzień jest najgorszym dniem w roku. - Nieprawda! Dla mnie to od zawsze miła data - zapewnia i obiecuje, że nam ten dzień osłodzi.
Pod drugie primo: wcale nie jest to dzień z najmniejszą ilością światła słonecznego, bo choćby w piątek i w sobotę słońce później wzeszło i szybciej zaszło i jakoś nikt afery nie robił.
I po trzecie primo: policja też zapewnia, że w statystykach te "smutne poniedziałki" w żaden sposób się nie odbijają. Chyba że jest kiepska pogoda, to ewentualnie może być więcej wypadków i kolizji. Ale do tego nie trzeba żadnego wzoru i psychologii, bo takie same "kumulacje" trafiają się, gdy mocniej popada śnieg albo zaskoczy gołoledź. - Dzień jak co dzień. Nie dajmy się zwariować. Zacznijmy go, jak lubimy, i róbmy swoje - radzi Sławomir Konieczny z wydziału prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji (w piątektrzynastego też nie wierzy).
Sprawdziliśmy jeszcze teorię o większej liczbie samobójstw - znowu "kucha", bo ich wysyp jest raczej na jesień.
Poprzedni fatalny poniedziałek wypadał ponoć 19 stycznia 2009. Przeanalizowaliśmy: do żadnej wielkiej tragedii jakoś wówczas nie doszło. W 2008 r. ten straszny dzień miał miejsce 21 stycznia. Pogrzebaliśmy w archiwum i... nic.
A poza tym okazało się, że pan Arnall wpadł na pomysł swoich wyliczeń w 2004 r., czyli od lat żyliśmy w nieświadomości albo po prostu... nie zauważaliśmy pechowości tego dnia.
Psycholog Marcin Florkowski na wieść o naszych poszukiwaniach szczerze się uśmiecha. - Nie dajmy się zwariować. Takie wyliczenia mnie nie przekonują. To psychologiczny folklor. Coś jak teoria o pechowości trzynastki albo daty trzynastego w piątek - mówi doktor.
Przestrzega jednak, że niektórzy faktycznie mogą w tym dniu czuć się gorzej albo zauważać dziwnie dużo nieprzyjemnych incydentów! Ale to nie magia, czary czy oddziaływanie biegunów Ziemi albo plam na Słońcu.
- Takie podejście do niektórych dni, oczekiwanie najgorszego, może działaś jak samospełniająca się przepowiednia. Oczekujemy przykrości, więc sami zachowujemy się inaczej, inaczej reagujemy i - co ważne - zapamiętujemy z tego dnia głównie nieprzyjemne sprawy. I potem niektórzy mogą dojść do wniosku, że to faktycznie był paskudny dzień - dodaje Florkowski. Radzi nie przejmować się podobnymi wskazaniami, tylko na przekór wyliczeniom, rozdawać uśmiechy na lewo i prawo i spodziewać się samych przyjemności.
A tak w ogóle to niektóre źródła mówią, że Blue Monday był przed tygodniem. Czyli... nie ma się co przejmować!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?