Na dworze zima, jakich mało. Śnieg zamarzł praktycznie we wszystkich miejscach. Na szczęście drogi są czarne i na tyle rozjeżdżone, że nie ma na nich lodu. Chodniki podobnie. Ludzie poubierani prawie jak na Syberii: każdy w szalik albo wysoko podciągnięty kołnierz, do tego czapka czy kaptur, a często to i to.
Przejście z dworu do tramwaju niewiele zmieniło. Nadal było bardzo zimno. Poręcze do trzymania były tak lodowate, że nie dało się ich trzymać gołą rękę.
Jerzy Zysnarski, znany regionalista z Gorzowa, przypomina, że jedną z największych zim w historii Gorzowa odnotowano 10 lutego 1929 r. Termometr wskazywał wtedy minus 29,2 stopnia C. Dodaje, że w 1945 r. także nie było za ciepło, skoro Rosjanie weszli do Gorzowa po rzece Warcie.
- Ja sam pamiętam zimę z początku lat 60. Wtedy zamknięto szkoły i niektóre instytucje. Mieszkańcy chodzili po ulicach jak w tunelu pomiędzy ścianami ze śniegu - wspomina J. Zysnarski. Kolejną srogą zimą była ta z sylwestra 1978-1979.
- Ludzie szli na zabawę ubrani na zwykłą zimę, a wracali z Syberyjską. W Gorzowie wszystko stanęło, w wielu mieszkaniach zabrakło prądu, rodziny siedziały w domach w kurtkach. W redakcji "GL" zamarzły telefony i kwiaty, a także popękały rury. Było minus 20 stopni albo i jeszcze mniej - wspomina regionalista Zysnarski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?