Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edyta Koryzna: Kiedyś walczyłyśmy dla kibiców

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
Edyta Koryzna jest trenerką ekstraklasowego zespołu PTK Pabianice
Edyta Koryzna jest trenerką ekstraklasowego zespołu PTK Pabianice Bogusław Sacharczuk
- Najchętniej będę wracać do lat, gdzie były zasady, zaangażowanie i wielkie serce na boisku za niewielkie pieniądze - mówi Edyta Koryzna, była koszykarka KSSSE AZS PWSZ Gorzów, dziś trenerka PTK Pabianice

- Przez lata grałaś w ekstraklasie, a w tym sezonie debiutujesz w niej jako szkoleniowiec. Która rola jest trudniejsza?
- Na pewno bycie trenerem. Po pierwsze, trzeba mieć nie tylko warsztat i doświadczenie trenerskie, ale również umieć dobrze przygotować mentalnie zespół i umieć nim zarządzać w zależności od sytuacji. Jako była zawodniczka wydaje mi się, że wiem co ma szanse powodzenia na boisku. Poza tym w pracy trenera dochodzi stres, zmęczenie, brak formy zespołu, konflikty emocjonalne i z tym wszystkim trzeba sobie radzić. Jak w przedsiębiorstwie, w którym trzeba umieć zarządzać ludźmi. Moim zdaniem dobry trener to prawdziwy przywódca i w takim kierunku chcę się rozwijać.
- Nakładając buty na treningu, nie masz ochoty dłużej zostać na boisku? Renata Piestrzyńska jest zaledwie o rok od Ciebie młodsza i z powodzeniem gra w ekstraklasie.
- Pewnie, że ciągnie mnie na boisko. Bawię się jeszcze w koszykówkę. Dla zdrowia, satysfakcji i po to, by nie wypaść z rytmu. Ale kalendarz ucieka i nie podejmę już ryzyka, by ponownie wejść w buty ekstraklasowej zawodniczki. Zrealizowałam się jako koszykarka i zamknęłam ten etap w swym życiu. Praca trenerska jest to zajęcie, które mnie rozwija, stawia przede mną wyższe cele i pozwala realizować marzenia.
- Na jak bardzo doświadczenie ligowe pomaga w przygotowaniu zespołu? Trener Dariusz Maciejewski, po zaciętym meczu waszych drużyn, mówił, że byłyście dobrze przygotowane taktycznie.
- Na boisku staram się czytać grę. To jest to, czego uczyli mnie między innymi Dariusz Maciejewski, Tomasz Herkt, nieżyjący już Andrzej Nowakowski czy Tadeusz Aleksandrowicz, który także jest dobrze znany gorzowskiemu środowisku. To trenerzy, którzy powtarzali, że koszykówka jest grą dla myślących. Grą dla ludzi, którzy czytają ją od początku do końca, a nie tylko otwierają pierwszą i ostatnią stronę. Staram się przekazywać i wdrażać tę filozofię na boisko.
- Pabianice rywalizują w ekstraklasie praktycznie w składzie pierwszoligowym.
- Dokładnie tak jest. Jest to przede wszystkim związane z wycofaniem się głównego sponsora, który obiecał nam 700 tys. zł. Ale dziewczyny, które po raz trzeci wywalczyły awans, chciały zagrać w ekstraklasie. Staraliśmy się to pogodzić. Przed sezonem pojawiło się pytanie, czy się wycofujemy czy podnosimy rękawicę i być może w trakcie sezonu zaświeci dla nas jakieś światełko w tunelu. Dlatego moim zawodniczkom należy się szacunek za to, że podjęły wyzwanie i mimo niełatwych chwil nadal walczą w każdym meczu na miarę swych możliwości.
- Twój zespół dwa razy nie skonsumował awansu. Czego brakowało?
- Przede wszystkim hali. Innym razem zabrakło niewiele do zamknięcia budżetu na start w ekstraklasie. Dziś myślę, że można mieć dużo mniej i funkcjonować w ekstraklasie. Na szczęście hala w Pabianicach będzie gotowa na 19 grudnia.
- Jaka jest różnica między pierwszą ligą i ekstraklasą? Kolosalna, bardzo duża...
- Kolosalna. Głównie ze względu na zawodniczki zagraniczne, które są silniejsze, szybsze i bardziej skoczne. Jeśli chodzi o same umiejętności, to tutaj bym polemizowała. Jak klub ma duży budżet, może sięgnąć po dobrego gracza. Tańsze zawodniczki zagraniczne przewyższają Polki fizycznie i mentalnie.
- Przez wiele lat byłaś świadkiem i uczestnikiem różnych epok w polskiej koszykówce. Do których czasów najchętniej byś wróciła?
- Najmilej wspominam czasy, kiedy nasza reprezentacja odnosiła sukcesy. Ale nie o osiągnięcia tutaj chodzi, tylko o kulturę grania, szacunek do zawodniczek i trenerów, podejście do koszykówki oraz atmosferę wokół tej dyscypliny. Byliśmy razem. Dziś nie zmierzamy w jednym kierunku. Wszystko jest rozdarte i pomieszane. Brakuje więzi i przekonania, że robimy coś dla polskiej reprezentacji, dla siebie i pokoleń, które nastaną po nas. Dlatego najchętniej będę wracać do lat, gdzie były zasady, zaangażowanie i wielkie serce na boisku za niewielkie pieniądze. Walczyłyśmy dla kibiców. Głęboko wierzę, że te czasy jeszcze wrócą. Że wrócimy do wartości i autorytetów, a sukces kadry będzie na wyciągnięcie ręki.
Oferty pracy z Twojego regionu**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska