Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Elżbieta Polak: To ja rządzę w domu

Henryka Bednarska 68 324 88 73 [email protected]
Elżbieta Polak ma 51 lat. Była burmistrzem Małomic, dyrektorem gabinetu prezydenta Zielonej Góry. Lubi klasyczny rock and roll, fanka literatury iberoamerykańskiej. Ulubiony film - ,,Gwiezdne wojny”. Wizyta u fryzjera? - Obowiązkowo raz w miesiącu - mówi marszałek Elżbieta Polak.
Elżbieta Polak ma 51 lat. Była burmistrzem Małomic, dyrektorem gabinetu prezydenta Zielonej Góry. Lubi klasyczny rock and roll, fanka literatury iberoamerykańskiej. Ulubiony film - ,,Gwiezdne wojny”. Wizyta u fryzjera? - Obowiązkowo raz w miesiącu - mówi marszałek Elżbieta Polak. fot. Paweł Janczaruk
- Mamy ogród, cały rok pełen kwiatów, od przebiśniegów, przez malwy, po maciejkę. Sama je rozsadzam, przesadzam i pielęgnuję - mówi Elżbieta Polak, marszałek województwa lubuskiego

- Kiedy pani ostatni raz pływała?- Ponad dwa lata temu. Bardzo lubię aktywny wypoczynek. Myślę, że gdybym tak zwyczajnie położyła się na leżaku, mogłabym dostać zawału.

- Co to za aktywność, gdy mówi pani o dwóch latach...- Ale w tym czasie zaczęłam uprawiać nordic walking.

- A kiedy pani ostatni raz maszerowała?- Niedawno, gdy był dzień walki z cukrzycą, w listopadzie. No tak, z ręką na sercu przyznaję, że w czasie kampanii prezydenckiej, zmian w sejmiku, nie dbałam o kondycję. Ale kiedy nie ma wyborów, prowadzę zdrowy styl życia.

- Jakieś ciuchowe zakupy?- Tak, byłam na zakupach i to wczoraj, w tę niedzielę. Jest wyprzedaż, postanowiłam skorzystać. Jestem dobrze zorganizowana, przecież w życiu publicznym funkcjonuję ponad 30 lat, a na stanowiskach o dużej odpowiedzialności - 20 lat. Proszę sobie wyobrazić, że każde święta spędza u mnie mój tato, zapraszam też rodzinę, a więc znajduję czas na przygotowanie wszystkiego. Jak też na cowieczorny kontakt na skype z moją siostrą. Synów mam dorosłych, kończą Politechnikę Wrocławską, nie potrzebują więc mojego niańczenia. Może teraz faktycznie za dużo czasu spędzam w urzędzie, ale chodzi o to, by wszystko tu prowadzone było normalnie, przejrzyście, gospodarnie.

- A nie było?- Nie było, chociażby w gospodarce. Miesiąc był trudny, bo w terminie nie przeprowadzono przetargu na dopłaty do przewozów regionalnych, promocji lotów, ochrony budynków, wynajmu pomieszczeń dla departamentów.

- Jak długo zastanawiała się pani nad propozycją objęcia funkcji marszałka? - Pytanie padło podczas rady regionalnej Platformy, po głosowaniu nad kandydaturą byłego marszałka Marcina Jabłońskiego. Byłam zaskoczona nie tyle propozycją, bo pojawiła się wcześniej, ale tym, że padła. Na zastanowienie miałam kilka sekund.

- Zawsze jest pani tak zdecydowana?- W takich sytuacjach stawiam wszystko na jedną kartę. Jestem bardzo zdecydowana w sytuacjach, które mnie dotyczą. Gdy rzecz dotyczy osób, z którymi pracuję, zawsze szczegółowo analizuję sprawę pod wieloma względami, również prawnymi. I konsultuję sposób rozwiązania problemu.

- Uchodzi pani za osobę rządzącą twardą ręką, konkretną, urzędniczą. Zgadza się pani z taką opinią?- Jestem konkretna, to dobra cecha urzędnika. Obsługujemy społeczeństwo, to trudna i odpowiedzialna służba, nie powinniśmy tracić czasu na bajdurzenie. Mam coś konkretnego do zaoferowania i to robię.

- A uśmiecha się pani czasem?- Jestem pogodną osobą. Jednak praca w urzędzie jest niezwykle odpowiedzialna, stąd to skupienie. Nie można sobie wrzucić na luz, gdy wykonuje się takie obowiązki, gdy decyduje się o milionach. Ale spotkałyśmy się też na Woodstocku, organizowałam kongres kobiet...

- Rządzi pani w urzędzie, a kto w domu?
- W domu jestem autorytetem, synowie zwracają się do mnie z problemami, ale tak naprawdę są już dorośli: młodszy jest na czwartym roku, starszy na piątym. Mają świetne dziewczyny, ja im ich nie wybierałam (ze śmiechem - dop. red.). Mam z synami znakomitą więź. Ze mną jest tak, że jak coś robię, to do końca. Gdy wychowywałam synów, to na sto procent: każdego przez dwa lata karmiłam piersią, poświęcałam im mnóstwo czasu. Podobnie mój mąż, który dla nich brał urlopy wychowawcze. Stąd też równie silna więź synów z tatą.

- Ok., ale co z tym rządzeniem?- W domu raczej ja rządzę (powiedziane przy minie aniołka - dop. red.). Ale mąż jest przekonany, że on. Jednak tak dzieje się chyba nie tylko w mojej rodzinie. Są też takie sytuacje, gdzie mąż decyduje, na przykład sam wybrał i kupił dom, gdy przeprowadzaliśmy się do Zielonej Góry.

- W złości rzuca pani talerzami?- Nie, absolutnie. Mam dom ciepły, pełen miłości, dobrze ułożyło mi się życie rodzinne. W zeszłym roku obchodziliśmy 25. rocznicę małżeństwa, a także moje 50. urodziny, 30 lat pracy. Nasz dom jest otwarty, koledzy synów przychodzą bez umawiania się, dość długo znosiłam próby zespołu rockowego. W domu naprawdę wypoczywam. Mamy ogród, cały rok pełen kwiatów, od przebiśniegów, przez malwy, po maciejkę. Sama je rozsadzam, przesadzam i pielęgnuję. Lubię gotować. Uwielbiam robić szarlotkę, keks, wyszukane, zdrowe włoskie czy francuskie potrawy.

- Jak to jest być jedną z najważniejszych kobiet w województwie?- Dla mnie stanowisko marszałka oznacza wielką odpowiedzialność i służbę. Nie myślę kategoriami ,,najważniejsza kobieta". Moja funkcja to wyzwanie. Tak, mam wpływ na to, co dzieje się w regionie, bo sprawy, które prowadzi urząd, mogą znacząco wpłynąć na jego rozwój.

- W naszym województwie rządzą kobiety...- ... to dobrze.

- Czy nie boi się pani, że za chwilę podniesie się krzyk mężczyzn: województwo tonie, bo tu baby rządzą?- To mężczyźni zaakceptowali taką sytuację, na co zapewne wpłynął fakt, że nie wzięłyśmy się znikąd. Ela Polak nie pojawiła się nagle w urzędzie. Tym, co ja, Bożenna Bukiewicz, Jolanta Fedak robiłyśmy przez całe życie, pokazałyśmy, że możemy obejmować najważniejsze funkcje. Jesteśmy osobami odpowiedzialnymi, sprawdziłyśmy się, w wielu przypadkach odnosząc sukcesy.

- Do wspomnianych trzech pań dołączmy jeszcze wojewodę Helenę Hatkę. Czy spotykacie się razem?- Nikt nie planował rządów kobiet. Tak się stało. A wspólnego spotkania wymienionych pań nie było, może to dobry pomysł.

- Co czuła pani, gdy podczas spotkania z prezydentami Polski Bronisławem Komorowskim i Rosji Dimitrijem Miedwiediewem wznoszono toast za pierwszego marszałka kobietę?- Byłam mile zaskoczona. To była chyba jedyna okazja, gdzie zwrócono na to uwagę, bo kobiety u władzy traktuje się już normalnie. Na spotkaniu z prezydentami było tylko kilku ministrów i dwóch marszałków: lubuski i warmińsko-mazurski, więc tym większe dla nas wyróżnienie. W zeszłym roku Lubuskie nawiązało współpracę z obwodem wołogodzkim i to z tego powodu mojej obecności zażyczył sobie prezydent Rosji. Przyjechał bowiem z tamtejszym gubernatorem.

- Dobrze pracuje się pani z mężczyznami?- Płeć nie ma znaczenia, liczą się chęci i wyobraźnia. A ze spotkań, hmm, typowo męskich szybciej uciekam. To wówczas, gdy panowie próbują się wyluzować. Kiedyś byłam na konwencie burmistrzów w Świeradowie i przyjechał po mnie mąż. Czekał w samochodzie. I widział wychodzących. Już więcej nie pojechałam na konwent.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska