- Bo ja nie mam zamiaru podpisać takiej umowy - mówi Jagiełowicz. - W trakcie negocjacji zeszliśmy już z wielu punktów, ale nie możemy oddawać stadionu za darmo. Klub nie chce płacić za wodę, energię elektryczną, gaz, odprowadzanie ścieków i wywóz nieczystości. I w zasadzie tylko w tym punkcie się różnimy. Moim zdaniem to jest kpina i jeśli Falubaz nie zmieni podejścia, to nie będzie miał obiektu.
Przypomnijmy, że miasto zaoferowało klubowi dzierżawę obiektu za symboliczną kwotę 200 zł miesięcznie. Jagiełowicz zapewnia też, że na głowie MOSiR-u będą wszelkie prace budowlane i remontowe, a także coroczne przeglądy. W trakcie negocjacji wziął na "siebie" również płacenie ubezpieczenia i podatków.
Dodajmy, że we wtorek mija termin nadesłania przez Falubaz do centrali żużlowej umowy dotyczącej korzystania ze stadionu, która jest jedyną przeszkodą do otrzymania licencji. Co zdecydował prezes ? Że także nie podpisze dokumentu w tej formie. Co się stanie, jeśli Jagiełowicz się nie ugnie i nie będzie możliwe wysłanie dokumentu potwierdzającego umowę dzierżawy do żużlowej centrali? - Nie wyobrażam sobie tego - uciął Dowhan.
Więcej w środę, 21 marca, w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?