Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Feministyczne nawyki językowe, czyli "ministra" Joanna Mucha

Anna Szmytkowska 68 324 88 35 [email protected]
Jak się okazuje równouprawnienia brakuje nie tylko w wysokości pensji. Nasze zwyczaje językowe dla kobiet nie są także zbyt łaskawe. Czas to zmienić!

Wypowiedź, w której Joanna Mucha pragnie, by zwracano się do niej "ministro sportu", stała się głośna na całą Polskę. Niestety, sama pani ministra nie została pochwalona za swój pomysł. Być może powodem były jej wcześniejsze wpadki i to, że część opinii publicznej traktuje ją z przymrużeniem oka.
Faktem jednak jest, że wypowiedź ta stała się inspiracją dla kobiet, które zajmują dość znaczące stanowiska lub dotąd mówiły o swoim zawodzie używając formy rodzaju męskiego. Bo jak długo można być prezesem, dyrektorem czy socjologiem na szpilkach?

Język polski, tak jak i inne języki słowiańskie, jest bogaty słowotwórczo. Dodawanie końcówki formy żeńskiej i tworzenie w ten sposób nowego wyrazu jest jak najbardziej zgodne z systemem językowym. Dlaczego więc od tego uciekamy? Być może dlatego, że przez długie lata kobiety żyły w cieniu mężczyzn.

- Formy rodzaju żeńskiego były cały czas widoczne, tyle że w gwarach wiejskich - potwierdza prof. Jan Miodek. - To na wsi najczęściej używano form: "sołtyska", "doktorka". Dziewczynom wmówiono, że awansem społecznym jest wyjazd do miasta, zatem jednocześnie uciekały do form męskich i przez to uwalniały się od gwary.

W ostatnich latach obserwujemy nasilenie ruchu feministycznego. To on między innymi dąży do nazywania kobiet formami żeńskimi. Jedno jest pewne, to nie feministki wymyśliły "antropolożkę" czy "prezeskę". One po prostu głośno zaczęły się tego domagać. Czy formy rodzaju żeńskiego wejdą teraz szturmem do polszczyzny? Trudno powiedzieć. Wszystko zależy od procesów społecznych i od tego, jak często nowe-stare formy będą się pojawiać w dyskusjach publicznych.

Jak przyznaje Anita Kucharska-Dziedzic, prezeska Lubuskiego Stowarzyszenia na rzecz Kobiet BABA, coraz więcej kobiet zajmuje eksponowane stanowiska. - A nie wszystkie nazwiska niosą informację o płci, dlatego dla ułatwienia komunikacji będziemy używać żeńskich nazw zawodów i funkcji. Bo język ma także tendencję do lapidarności.

Używamy dwóch słów, mówiąc: pani minister, za kilka lat upowszechni się jakaś jednowyrazowa żeńska forma, czy nam się to podoba, czy nie. Debata o żeńską końcówkę pokazuje jednak nasz stosunek nie do języka, ale do awansu społecznego kobiet. Bądźmy konsekwentni i mówmy albo: sprzątaczka, kelnerka, prezeska, prezydentka, albo: pani sprzątacz, pani kelner, pani prezes, pani prezydent. Używając żeńskich nazw zawodów wybiórczo tak naprawdę pokazujemy, gdzie obecność kobiet akceptujemy, a gdzie nie.

A zatem, drogie kobiety, bądźmy dyrektorkami, socjolożkami, profesorkami, prawniczkami, adwokatkami, nauczycielkami, matematyczkami, filolożkami, a nawet ministerkami, krytyczkami, rektorkami. A co? Wolno nam!
prof. dr hab. MARIAN BUGAJSKI, językoznawca, Uniwersytet Zielonogórski: - To dobrze, że w języku pojawia się coraz więcej nazw żeńskich, takich jak: filolożka czy psycholożka. Są one zgodne z systemem językowym. Co do formy "ministra" zastrzeżenia mają wszyscy językoznawcy i ja również. Lepiej wypadłaby tu jednak "ministerka". Formy te będą się coraz częściej pojawiać w polszczyźnie, trudno jednak przewidzieć, jak szybko będzie to następować. Trzeba jeszcze zwrócić uwagę na zwroty adresatywne, tj. na to, jak zwracamy się do drugiej osoby. O pani rektor można już powiedzieć np. "nasza rektorka". Nie śmiałbym jednak jeszcze w bezpośredniej rozmowie użyć sformułowania "pani rektorko".

prof. dr hab. JAN MIODEK, językoznawca, Uniwersytet Wrocławski: - Tworzenie form żeńskich dla mnie jest powrotem do źródeł, czyli do słowotwórstwa słowiańskiego. Wykładnikom form żeńskich są wierni nasi bracia Czesi, Słowacy, a nawet Niemcy. Bo sama Angela Merkel podpisuje się "Kanzlerin". Wypowiedź pani Muchy nie spadła z nieba. Jest to powrót do łaciny i końcówek w niej funkcjonujących. Przecież w łacinie rodzaj żeński od "minister" brzmi właśnie "ministra". Dla współczesnych ta forma brzmi trochę pretensjonalnie, bo Polak porówna ją np. do "dziennikary" czy "handlary". Dla mojego pokolenia rodzaj żeński jest naturalny. Do kobiet zwracaliśmy się "dyrektorka, profesorka".

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska