Gorzowianie mogli narzekać na wiele: małe i grząskie boisko Floty, absencje kontuzjowanych Adriana Łuszkiewicza oraz zainfekowanego wirusem dzień przed spotkaniem Macieja Truszczyńskiego, meczowe urazy Dawida Topolskiego i Frederico Moojena, wreszcie nie najlepszą pacę sędziego Szymona Marciniaka z Płocka. Ten ostatni nie zauważył uderzenia łokciem, które Brazylijczyk otrzymał w głowę od Dawida Kubowicza i w efekcie przyjezdni grali przez ostatnie 20 minut w dziesięciu.
Lista sportowych nieszczęść nie zmienia jednak podstawowego faktu: w pojedynku drużyn, które do niedzieli miały na swoich kontach po 23 punkty, zdecydowanie lepsi byli gospodarze. Szybciej biegali, narzucili rywalom ostry styl gry i błyskawicznie zdobyli dwa gole. - Mam dużo słów uznania dla naszych pomocników i obrońców. Pamiętali o taktycznych założeniach, grali bardzo odpowiedzialnie. Przeciwnicy praktycznie ani razu nie zagrozili naszej bramce - chwalił po meczu swych zawodników drugi szkoleniowiec Floty Paweł Sikora.
Odwrót GKP zaczął się już w 12 min. - Po dośrodkowaniu rywali z rzutu wolnego ktoś krzyknął Grześkowi Jakoszowi, że piłka wychodzi w aut i ten się uchylił. Na nieszczęście dla nas głową uderzył Omar Jarun, a odbitą od słupka futbolówkę wpakował do własnej bramki Paweł Grocholski. Po tym fatalnym początku zdołaliśmy się otrząsnąć dopiero w drugiej połowie. Mieliśmy jednak za mało atutów, by strzelić przynajmniej kontaktowego gola - dodał trener naszej drużyny Adam Topolski.
Szkoleniowiec gorzowian nie dał się namówić na podsumowanie jesiennej rundy, ale złożył ciekawą deklarację: zimą chce wymienić w swoim zespole dwóch napastników oraz po jednym obrońcy i pomocniku. Wszystko po to, podnieść sportową wartość drużyny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?