Wydawało się, że startując z szóstej pozycji Polak zdoła powalczyć o podium. Niestety, to tylko mrzonki. Coraz częściej i silniej widać, że Kubica, owszem, stara się, ale jego wysiłki są marnowane przez kiepski samochód. Widać to na tacy, gdy zauważy się różnicę prezentowaną przez niego i kolegę z teamu Witalija Pietrowa. Krakowianin zawsze jest w czołówce, a Rosjanin w zdecydowanej większości ciągnie się w ogonie. W reszcie ekip tak dużej różnicy nie da się zauważyć, bo i Vettel z Markiem Webberem i Fernando Alonso z Felipe Massą raz za razem wymieniają się pozycjami, a do tego osiągają podobne rezultaty.
Tym razem Kubica znów nie zdołał pokonać "bariery" bolidu. Niezły start pozwolił mu poprawić się o jedną pozycję, którą po kilku przetasowaniach, ostatecznie utrzymał i dowiózł do mety. Sam wyścig nie był wielce pasjonujący oprócz dwóch momentów, które wstrząsnęły kibicami. Pierwszy to niesamowity wręcz i przerażająco wyglądający wypadek Webbera, który na początku wyścigu spadł o kilka pozycji i chcąc odrabiać straty, przy próbie wyprzedzenia Heikki Kovalainena, wjechał w tył jego bolidu. Ale to nie koniec. Zrobił to w tak dziwny sposób, że stracił docisk, "złapał" powietrze pod podwozie, które przy tej prędkości spowodowało, że jego samochód po prostu wzbił się w powietrze. Po kilkunastometrowym locie i kilku fikołkach, ostatecznie wylądował na bandzie zabezpieczonej oponami. Na szczęście sam zawodnik spokojnie wyszedł z pojazdu o własnych siłach.
Ten wypadek spowodował oczywiście wyjazd samochodu bezpieczeństwa, który część kierowców wykorzystała na wizytę w boksie. To przetasowało trochę czołówkę, choć Vettel i Hamilton utrzymali kolejno pierwsze i drugie miejsce. Brytyjczyk dodatkowo został ukarany za minięcie "safety caru" przejazdem przez pit lane, ale miał tak dużą przewagę nad trzecim Kamuim Kobayashim, że i tak miejsca nie stracił. Ale to właśnie Japończyk był największą gwiazdą ostatnich okrążeń. Zjechał na obowiązkową wymianę opon dopiero na trzy "kółka" przed końcem, spadł na dziewiąte miejsce, ale i tak wyprzedził jeszcze dwóch rywali. I to nie byle kogo, bo najpierw zaskoczył dwukrotnego mistrza świata Fernando Alonso, a potem na ostatnim zakręcie wspaniałym manewrem wciął się przed Sebastiana Buemiego.
A Kubica? Nawet nie próbował walczyć z Rubensem Barrichello. Szkoda.
PUNKTOWALI W WALENCJI
1. Sebastian Vettel (Red Bull/Niemcy), 2. Lewis Hamilton - 18, Jenson Button (obaj McLaren Mercedes/obaj Wielka Brytania) - 15, 4. Rubens Barrichello (Williams/Brazylia) - 12, 5. Robert Kubica (Renault) - 10, 6. Adrian Sutil (Force India/Niemcy) - 8, 7. Kamui Kobayashi (BMW Sauber/Japonia) - 6, 8. Sebastian Buemi (STR Ferrari/Francja) - 4, 9. Fernando Alonso (Ferrari) - 2, 10. Pedro de la Rosa (BMW Sauber/obaj Hiszpania).
Czołówka klasyfikacji generalnej: 1. Hamilton - 127, 2. Button - 121, 3. Vettel - 115, 4. Mark Webber (Red Bull/Australia) - 103, 5. Alonso - 96, 6. Kubica - 83.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?