NIE MASZ GAZU? PRZYJDŹ NA OBIAD!
NIE MASZ GAZU? PRZYJDŹ NA OBIAD!
W Domu Dziennego Pobytu na os. Pomorskim uruchomiono wczoraj kuchnię dla osób poszkodowanych. Posiłki ufundowała gazownia. Od poniedziałku do piątku w godz. 14.00-15.00 mogą z nich skorzystać najbardziej potrzebujący: emeryci, renciści i bezrobotni, mieszkańcy os. Pomorskiego, Śląskiego i Raculki. To zasługa radnego PiS Jacka Budzińskiego i wiceprezydent Wiolety Haręźlak. - Chcemy, aby gazownia zapłaciła też za obiady w weekendy. Jeśli się na to nie zgodzi, sfinansuje je miasto. Apelujemy do sąsiadów osób niepełnosprawnych, aby się do nas zgłosili. Nie ma przeszkód, aby tym osobom donieść obiady do domu - dodaje J. Budziński.
Przeczytaj też: Mieszkańcy Pomorskiego w Zielonej Górze mogą nie mieć gazu nawet przez miesiąc. Trwa spór między gazownikami a prezesem spółdzielni
Od kilku dni piszemy o konflikcie między gazownikami i prezesem spółdzielni. Panowie poróżnili się o dokumenty. Prezes zażądał, aby monterzy - zanim podłączą gaz w mieszkaniu - dokonali próby szczelności, pokazali mu odpowiedni dokument i wówczas on zgodzi się na wpuszczenie gazu. Upór tłumaczy troską o bezpieczeństwo mieszkańców. Gazownicy z kolei twierdzą, że takie biurokratyczne podejście spowoduje, że gazu nie będzie nawet przez miesiąc. Co na to mieszkańcy? Komu bardziej ufają? Zapytaliśmy ich o to.
Romana Gremblewskiego, mieszkańca bloku nr 3 zastaliśmy na spacerze.
- Słyszał pan o tym, że prezes pogonił gazowników? - pytamy.
- Tak. I dobrze zrobił - słyszymy w odpowiedzi.
- Jak to?
- Z gazem nie ma żartów! Wszystko trzeba dokładnie sprawdzić, aby nigdy już nie doszło do takiego dramatu. Prezes chce, aby papierki mu się zgadzały i ma rację, bo to dla naszego bezpieczeństwa. Poza tym nie można dopuścić do tego, żeby za błędy gazowników płaciła spółdzielnia - przekonuje pan Roman.
A jego sąsiad Paweł Pyrtko dodaj: - Ja też wolę poczekać. Prezes ma rację, bo z tymi instalacjami gazowymi to nigdy nic nie wiadomo. To cud, że zginęła tylko jedna osoba.
Ale nie wszyscy mieszkańcy są takiego zdania. Arseniusz Woźny postanowił skrzyknąć sąsiadów i napisać list do prezesa.
- Zaniepokoiły nas informacje przekazywane przez media, że nasza spółdzielnia wszystkim wokół stawia żądania, a sama nie podejmuje działań w celu niesienia pomocy poszkodowanym. Nasz prezes, nawet jeśli ma rację, przekazuje ją w taki sposób, że nikt nie chce z nim współpracować - mówi Woźny.
Słów krytyki pod adresem prezesa nie szczędzi też Ryszard Seklecki.
- Prezes nie jest elastyczny w rozmowach z gazownią. Nie rozumiem, po co komu protokoły szczelności z każdego mieszkania. W zupełności wystarczyłyby protokoły zbiorcze o szczelności całego pionu. Wiem też, że prezes nie chce wpuścić ekipy remontowej do zniszczonego mieszkania. Nie rozumiem tego - rozkłada ręce Seklecki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?