Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głosy za wódkę w Lubiszynie, czyli akcja szyta grubymi nićmi

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
Po gminie jeździł bus, w którym prowadzono bezprawną agitację. Jego kierowca i pasażer oferowali wódkę lub wino w zamian za poparcie na karcie wyborczej kandydata na wójta Daniela N. i kandydata na radnego Romana G.
Po gminie jeździł bus, w którym prowadzono bezprawną agitację. Jego kierowca i pasażer oferowali wódkę lub wino w zamian za poparcie na karcie wyborczej kandydata na wójta Daniela N. i kandydata na radnego Romana G. sxc.hu/nanita
16 stycznia w gorzowskim sądzie rejonowym odbędzie się kolejna rozprawa w aferze kupowania głosów za wódkę. Wyroku nie usłyszało jeszcze pięciu oskarżonych, m.in. kandydat na wójta i radny, którzy są podejrzewani o zainicjowanie całej akcji.

W listopadzie 2010 r. o gminie Lubiszyn było głośno w całej Polsce. Skandal wybuchł 21, jeszcze w wyborczą niedzielę. W kraju odbywały się wybory samorządowe. Po południu do "GL" zadzwonili świadkowie przestępstwa. - Właśnie widzimy, jak przekupowani są mieszkańcy. Dostają wódkę w zamian za oddany głos - mówili nam. Chodziło o Ściechów. Kiedy nasz dziennikarz dotarł do wsi, już przeczesywali ją policjanci. Wszystko się potwierdziło. Po gminie jeździł bus, w którym prowadzono bezprawną agitację. Jego kierowca i pasażer oferowali wódkę lub wino w zamian za poparcie na karcie wyborczej kandydata na wójta Daniela N. i kandydata na radnego Romana G.

W jak wódka
Pierwszy został zatrzymany Andrzej G., pseudonim "Łapka", rencista ze Ściechowa. Wpadł już o 14.40 w niedzielę. Policjanci zaczęli pukać do kolejnych drzwi. Ustalili, że dziewięć osób wzięło alkohol za głosy. Wszyscy podejrzani byli tylko po podstawówce. Najczęściej bez pracy. Stawiali krzyżyki obok nazwisk N. i G. W całej sprawie to płotki. Przyznali się do winy. Jedynie Stanisław i Henryk Z. nie zostali jeszcze osądzeni. Pozostali dostali wyroki w zawieszeniu. Za wręczanie butelek z alkoholem i nakłanianie do "właściwego" głosowania byli odpowiedzialni Krzysztof Sz. (kierował busem) i Andrzej K. W samochodzie był z nimi także Andrzej G. "Łapka", szwagier tego drugiego, jako pierwszy wsiadł do busa. Po głosowaniu, pomagał wyszukiwać wyborców. W aucie był karton "żubrówki" i trzy zgrzewki wina, na które mówiono "drinki". Butelki dawał Andrzej K. On też prowadził ewidencję. Notował nazwiska osób, które dostały alkohol, a obok nich stawiał literkę: "W" jak wódka lub "D" jak drink. Dla Sz. i K. jazda po gminie miała być niedzielną fuchą, którą z rana zaproponował im pracodawca Daniel Z. To do niego należał bus, to on kupił alkohol i powiedział, co mają robić.

Droga za pomoc
Daniel Z. przyznał się. Stwierdził, że popełnił przestępstwo za namową Daniela N. i Romana G., którzy odwiedzili go przed wyborami. W zamian za pomoc, młody przedsiębiorca mógł liczyć na "wdzięczność" przyszłych samorządowców. Miał mieć również wybudowaną drogę do swego domu (Z. mieszka pod lasem, na końcu nierównej gruntówki). Sąd pierwszej instancji przychylił się do jego wniosku i orzekł warunkowe umorzenie na dwa lata próby. Jednak po apelacji prokuratora wyrok został uchylony i sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia. Sędzia, godząc się na warunkowe umorzenie, w uzasadnieniu napisał o Z.: - Nie działał z własnej inicjatywy. Został nakłoniony przez osoby chcące zaistnieć we władzach samorządowych. Został skorumpowany obietnicą wybudowania drogi do posesji, której brak w małych miejscowościach jest utrapieniem. W społeczności wiejskiej odmowa osobom ze "szczebla władzy" jest postrzegana negatywnie, przez pryzmat działania na własną niekorzyść.

Faworyt do zwycięstwa
Daniel N. - wykształcony, młody, medialny - przed wyborami był zastępcą ówczesnego wójta. Uchodził za faworyta w wyścigu do fotela szefa gminy. W pierwszej turze, kiedy doszło do kupczenia głosami, przegrał nieznacznie z Tadeuszem Karwaszem. Kandydaci, którzy odpadli, chcieli unieważnić wyniki. Daniel N. został zatrzymany dzień po wyborach. Ostatecznie doszło do drugiej tury, jednak w dogrywce wicewójt dostał o prawie 300 głosów mniej. Roman G. dostał się do rady i sprawuje mandat. Obaj zostali oskarżeni o nakłanianie Daniela Z. do przestępstwa: skłonienia wyborców do oddania na nich głosów w zamian za alkohol. Niedoszły wójt i radny nie przyznają się do winy. Choć akt oskarżenia został wysłany do sądu 31 marca 2011 r., wciąż czekają na wyrok. W trakcie śledztwa wyjaśnili, że nie składali nikomu żadnej propozycji. A podczas konfrontacji z udziałem Daniela Z., cała trójka podtrzymała swe zeznania.

Wina i kara
Daniel N. nie chciał przedstawić swych argumentów w rozmowie z dziennikarzem. Stwierdził tylko, że nie zrobił nic złego. Z Romanem G., pomimo kilku prób, nie udało nam się skontaktować. Wróćmy więc do fragmentu stanowiska, jakie były zastępca wójta gminy Lubiszyn wysłał do "GL" po ujawnieniu afery. - (…) Oświadczam, że nie mam nic wspólnego z przestępczą działalnością nieodpowiedzialnych osób, a potwierdzeniem tego jest mój życiorys, wynik wyborczy oraz opinia na mój temat. Mam głęboką nadzieję, że wyborcy zrozumieją to, że cała akcja jest "szyta grubymi nićmi" a ja ją najzwyczajniej w świecie - jak każdy normalny człowiek - potępiam i uważam, że winni powinni zostać ukarani. Podkreślam raz jeszcze, że jestem niewinny i nie mam nic wspólnego z akcją nieodpowiedzialnych osób. Jeżeli ktoś chciał mi pomóc, to na pewno nie w taki sposób - napisał przed drugą turą wyborów Daniel N. twierdząc, że "został pomówiony przez nieodpowiedzialną osobę".

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska