Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gole i promile (wideo)

ANDRZEJ FLÜGEL
Wydawało mi się, że w sporcie już nic nie może mnie zszokować. A jednak.

Przeczytałem opublikowane fragmenty autobiografii brytyjskiego lekkoatlety Dwaina Chambersa. To się nie mieści w głowie, co zażywał i wyrabiał, żeby tego świństwa nie wykryto. Opisuje, jak kiedyś leciał samolotem i miał w torbie tyle koksu, że można by nim zabić słonia. Akurat ludzi, którzy wchodzili przed nim na pokład, przeszukano. Sprinter zlał się potem, ręce mu zaczęły drżeć i choć jego nie poproszono o otwarcie torby, telepał się do końca podróży. Opisuje też piękny cynizm środowiska. Kiedy wyznał swojemu menedżerowi, że bierze, liczył, że ten go opieprzy, palnie jakąś mowę o uczciwości i czystości rywalizacji. Usłyszał tylko żeby... uważał. A czemu zaczął? Jak pisze, pracował, każdą chwilę poświęcał na trening i ciągle był gorszy od Amerykanów. Musiał coś zrobić. I zrobił.

Czekam z niecierpliwością na tę książkę. Chambers nie jest gościem z mego filmu, ale nie kłamie. I to wielka sprawa, że potrafi przyznać się i o tym wszystkim publicznie powiedzieć. Wychodzi na to, że lekka atletyka nie jest wyspą szczęśliwości wśród kolarstwa, podnoszenia ciężarów i innych "koksowniczych" dyscyplin. Kiedy na stadionie w Pekinie, podobnie jak inni, podpalałem się Usainem Boltem, gdy lekko, bez wysiłku, nawet zwalniając na mecie, pokonywał rywali, uważałem, że jest fenomenem. Dziś po tym, co wyznaje Chambers, nieco zwątpiłem...

Ale co tam wielkie bieżnie i stadiony. U nas premier tak kocha futbol, że nawet podczas obrad sejmowych, razem z kumplami hasa po boisku. Może z tego coś wyniknie? Może jak sobie strzeli kilka goli, zaliczy asystę, zacentruje, to zaraz podejmie właściwe decyzje? Nie rozumiem tych okrzyków oburzenia, że tu dyskusja o kryzysie, a tam oni grają. Niech sobie grają, byleby tylko dobrze i mądrze rządzili. A z tym już jest problem...

Nie rozumiem też tych, którzy rzucili się na biednego byłego wiceministra edukacji, obrońcę życia poczętego, wroga skąpych strojów, swobody seksualnej i wszelkiej odmienności. Dla mnie to, że się napił jak prawdziwy Polak, dodało mu cech pozytywnych. Wcześniej z gruntu odrzucałem to, co mówi i kiedy tylko pojawiał się na ekranie, mój telewizor dostawał bąbli. Dziś dostrzegłem w nim coś fajnego. Dać w trąbkę, mieć 2,2 promila i przestawić dwa samochody na parkingu. Nie każdy ma tyle fantazji, prawda?

Wszystkim, którzy już się nie mogą doczekać na to, by iść na stadion, radzę obejrzeć film, który zamieszczony jest obok. Można na nim zobaczyć chyba najgłupszą bramkę, jaka padła w tamtym roku w świecie. Było to jesienią, w warmińsko-mazurskiej klasie A. Oto gospodarze strzelają gola, niemal cały zespół razem z bramkarzem biegnie do linii bocznej i robi "kołyskę". W tym czasie goście ustawiają piłkę na środku, sędzia gwiżdże, oni biegną do przodu i nim "kołyskowicze" zdążyli się połapać, strzelają gola. To było piękne! Dodajmy, że ta - być może najgłupsza - bramka świata, nie popsuła miejscowym humoru, bo wygrali 3:1. Oby nasze zespoły tej wiosny dużo strzelały, a mało traciły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska